W "czarnych chmurach" główni bohaterowie uciekają przez cały serial kilkadziesiąt km, podczas gdy tu pierwszy odcinek ma mnóstwo treści. Przejście na Węgry, nieustępliwa postawa przy składaniu broni(oddanie jej bez zamka), potem główny bohater po pijaku opowiada swoje doświadczenia z wojny, znajduje go Eva, a następnego dnia budzi się śpiąc z misiem. W konsulacie spotyka Antka oraz różne postawy polskich uchodźców. Podejrzliwy przewodnik w górach , potem karczmarz grany przez wielbiciela Age of Wonders, jego żona, wreszcie może najlepsza postać w filmie: energiczny i nie bojący się ryzyka Ivo Miko, potem niemal wpadka u słowackich żołnierzy z charakterystycznym dowódcą, ale wyżej wymieniony załatwia sprawę. Niemiecki patrol mówiący po niemiecku łapie Jędrka, ale zostaje pokonany batem przez dwóch górali: staruszka i najwyżej dziesięciolatka. Muzyka piękna.
Żaden z następnych odcinków nie dorównał pierwszemu, choć było parę ciekawych wydarzeń.
Kilka ciekawych tekstów:"ile ci płacą? - Miej niż tobie za donosicielstwo.", "Kogo znasz"? Nikogo... a szczególnie ciebie". "Boisz się? Jakbym się nie bał to już bym nie żył".
Szkoda, że tak źle się skończyło z Evą, za to niepalący Jędrek musiał zapalić z sowietem. Po sowiecku księża przedstawieni jako bogacze. Sztuczny "romans" Jędrka z Bożką to porażka. Podobnie jak ostatni odcinek. Jego tytuł "porachunki" w żaden sposób nie pasuje.