PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=329901}
5,4 143
oceny
5,4 10 1 143
Ukraina narodziny narodu
powrót do forum serialu Ukraina - narodziny narodu

To nie jest gniot, ale tylko dlatego iż to w ogóle nie jest dokument historyczny, tylko propagandowy. I tak należałoby go traktować. Ma także braki w warsztacie: notorycznie nie podaje się konkretnego źródła podawanych informacji (np. danych liczbowych), miesza wydarzenia odległe o kilkadziesiąt nawet lat, pokazuje mapy i zdjęcia nie z omawianego właśnie okresu historycznego.

Największym brakiem, gdybyśmy jednak traktowali tą publikację jako dokument historyczny, jest pomijanie wielu faktów i przedstawianie jednostronnych interpretacji jako fakty. W mojej ocenie ponad 50% podanych informacji albo podlega pod debatę, jako jednostronna interpretacja, albo jest po prostu kłamliwa. Kilka lat temu zacząłem nawet pisać listę tych przeinaczeń i kłamstw, w językach polskim i angielskim. Doszedłem do Operacji „Barbarossa”, zapisawszy 30 stron! Okazało się jednak, że film ten zniknął z polsko i angielsko-języcznego Youtuba, więc nie miałem gdzie tego opublikować. A szkoda. Dzieło to oceniam co najwyżej jako 3/10 jeśli chodzi o wartość historyczną: -5 punktów za braki merytoryczne i -2 punkty za braki warsztatowe.

Zapyta ktoś może: skąd takie rozbieżności? Odpowiedź jest dość prosta: każdy naród tworzy swoje mity. Robią to także Polacy. Np. większość Polaków zapytanych o historię Powstania Chmielnickiego, Potop, czy Wojnę z Imperium Osmańskim 1672-76 zacznie dawać odpowiedzi z twórczości Sienkiewicza, który jak sam przyznał, pisał „ku pokrzepieniu serc”. Jego twórczości, jako historycznej, nie uznaje żaden znany mi polski zawodowy historyk, szczególnie związany z PAN. Twórczość Sienkiewicza to literatura prozaiczna! O jej błędach historycznych książkę można napisać!

Problem w tym, że mity Ukraińskie tworzą Ukraińscy historycy właśnie. Przodującym nurtem jest tam bowiem właśnie przekonanie ich historia powinna tworzyć „pozytywne mity konsolidujące naród”. Przedstawicielami tego nurtu są np. Pan Jarosław Hrycak, czy Pan Roman Serbyn. Pan Hrycak był bodajże głównym konsultantem historycznym Pana Hoffmana. Właściwie to jako konsultantów zatrudniono 10 osób: 9 z Ukrainy, 1 z Polski (był to Janusz Pulnar, kustosz Muzeum Wsi Radomskiej). Co więcej sam pomysł na stworzenie tego „dzieła” powstał po przeczytaniu przez Pana Hoffmana książki Pana Kuczmy. Nie jestem pewien czy Pan Hoffman wiedział iż administracja Prezydenta Kuczmy jest oskarżana o to że wydawała broszury w dwóch wersjach, np. przy okazji świąt narodowych: jedne dla zachodnich Ukraińców, podkreślające „zasługi” banderowców i UPA, drugie dla wschodnich Ukraińców – gloryfikujące Armię Czerwoną.

Podejście gdzie te same wydarzenia można „dwojako interpretować” jest sprzeczne z duchem poszukiwania prawdy – a tym powinna się zajmować obiektywna historia. Tymczasem Ukraińscy historycy nagminnie fałszują historię vide Wołodymyr Wjatrowycz – w latach 2014 -2019 prezes Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, który „tragedię Wołyńską” uważa za część „wojny polsko-ukraińskiej”. Ukraińcy mogą być tylko bohaterami, więc przemilcza się lub neguje ich zbrodnie.

Nie tylko polscy historycy mają zarzuty wobec tak prowadzonej polityki historycznej. Vide odpowiedź Johna Paula Himki dla Romana Srebryna sprzed ponad 10 lat.


Należy także wspomnieć iż takie traktowanie historii nie dotyczy tylko stosunków ukraińsko-polskich. Pomija się np. w większości konflikt litewsko-ruski oraz wewnętrzne walki pomiędzy księstwami Ruskimi. Np. w filmie mamy bajkę o „prosperity” Rusi Halicko Włodzimierskiej, trwającej 100 lat. Tymczasem już Lew, syn księcia Daniela I (na którego cześć nazwano Lwów) przez ciągłe wojny z Polakami i Litwinami oraz haracz dla Mongołów doprowadził kraj do zapaści ekonomicznej (o ile nie ruiny). Haracz płacił także Daniel, jakby ktoś nie wiedział.

W omawianym filmie mamy stwierdzenie iż Polacy „zajęli” ziemie Księstwa Halickiego, a Litwini „opanowali Księstwo Włodzimierskie (to Wołyńskie), ale „nie jest to właściwie podbój”. No tak, skoro władzę przejął zięć księcia Andrzeja, najmłodszy syn Giedymina- Lubart … tyle że małżeństwo Lubarta było na Andrzeju wymuszone, podobnie jak wyznaczenie go na następcę, w wyniku wojny Litewsko-Halicyjskiej, którą książęta Rusi halicko-Włodzimierskiej Lew II i Andrzej przegrali. Jednocześnie w filmie celowo pomija się umowę Bolesława Jerzego II Trojdenowicza z 1338 roku, na mocy której Ruś Halicko-Włodzimierska miała przejść pod władanie Kazimierza III zwanego potem Wielkim. Dwa akty prawne jeden wymuszony, a drugi dobrowolny, a jednak niektórzy Ukraińcy nadal uważają że to z winy Polaków upadła Ruś Halicka. Nota bene film nie wspomina o tym że Bolesława Jerzego II otruli jego bojarzy – w filmie „umiera nagle”.

Film pomija kwestię tego jak powstały i na czym się dorobiły ogromnych majątków potężne rody litewskie i ruskie: Giesztołci, Radziwiłłowie, Ościkowicze, Kieżgajłowie, Pacowie, Ostrogscy, Chodkiewiczowie, Sapiehowie czy w końcu Wiśniowieccy. Rody te były potężnymi rodami magnackimi już w XV (częściowo) i XVI wieku, na długo przed Unią Lubelską, gdyż użytkowały folwarki właśnie lub czerpały korzyści z pracy chłopów zależnych. Ale w filmie o wprowadzenie pańszczyzny na terenach „Ukrainy” oskarża się Polaków i Unię Lubelską. Dlaczego w cudzysłowie nazwa? Dlatego że ziemie te wcale tak nie były nazywane prze Unią ani zaraz po niej, a kiedy nazwa weszła w życie odnosiła się tylko do Kijowszczyzny i Bracławszczyzny (potem także Zadnieprza)! Konia z rzędem temu kto w listach Chmielnickiego znajdzie fragmenty w których o województwie Ruskim, czy Podolu, ba, o Zaporożu wypowiadał się jako o „Ukrainie”.

Wystarczy poczytać dokumenty takie jak Sudiebnik z 1468 roku i pierwszy Statut Litewski (spisane po rusku) czy „Sprawę włóczną” by wiedzieć, że przywiązywanie chłopa do ziemi to sprawa wcześniejsza niż Unia Lubelska. Zachodni historycy potwierdzają że w Wielkim Księstwie Litewskim (także na ziemiach byłej Rusi Kijowskiej) folwarki wprowadzano od XV wieku! Skoro mowa o Rusi Kijowskiej: w Ruskiej Prawdzie - zbiorze praw Kijowskiej Rusi a potem księstw Ruskich – spisywanych od początków wieku XI i rozwijanych w wieku XII i XIII podzielono chłopów na kilka kategorii. W wersji obszernej z pierwszej połowy XII wieku mowa o chołopach (rus. холо́п) – poddanych niewiele różniących się od niewolników, oraz o zakupnych – poddanych na ziemiach pana odpracowujących „pożyczkę” (np. otrzymane od pana jedzenie) jeśli nie mogli jej spłacić jednorazowo. W wieku XV mowa w kronikach o ludziach przechodnich i nieprzechodnich – czyli takich których nawet za opłatą nie mogli opuścić ziem swego pana. Kto więc wprowadzał poddaństwo i pańszczyznę w WKL i w krajach ruskich? Odpowiedź jest prosta: ruska i litewska klasa panująca. Nie neguję że Polska szlachta także to robiła (i to nawet nieco wcześniej) na ziemiach Królestwa Polskiego. Nie neguję także późniejszego postępowania pochodzących np. z Mazowsza czy Małopolski dzierżawców majątków na ziemiach obecnej centralnej Ukrainy (czy udziału w tym procederze Żydów). Neguję jednakże każdą próbę obarczenia za te uczynki całego narodu Polskiego! Przecież faktem jest że szlachta nie stanowiła nigdy (no może pod koniec XVIII wieku po masowym wykupie tytułów szlacheckich) 10% społeczeństwa w żadnym z województw Królestwa Polskiego! 70 -75% społeczności Wielkopolski, Mazowsza, Lubelszczyzny czy Małopolski stanowili chłopi. Oni też żądali od antenatów obecnych nacjonalistów Ukraińskich pańszczyzny???

Czytając książki autorstwa wielu Ukraińskich autorów czy oglądając filmy takie jak ten, odnosi się jednak wrażenie, że ludzie należący do litewskich i ruskich elit magicznie zniknęli po Unii Lubelskiej. Jeśli mowa o szlachcie, czy „Panach”, to tylko o Polskich. Nie można przecież oskarżać swoich własnych szlachciców, a szczególnie pochodzących od Ruryka (tak jak władcy Moskwy)! Dlatego także fakt, że Ruś Kijowską rozszarpały wojny pomiędzy gałęziami tej właśnie dynastii jest pomijany, bo można to zrzucić na Mongołów. A tak naprawdę np. Kijów zdobył i złupił niemal doszczętnie w 1169 roku Wielki Książę Andrzej Bogolubski z Włodzimierza (tego nad rzeką Klaźmą, na wschód od Moskwy). Potem przeniósł stolicę do Włodzimierza właśnie, kończąc wiodącą rolę Kijowa. Rurykowicze nawet w obliczu zagrożenia Mongolskiego nie potrafili się trwale zjednoczyć – Mongołowie wcale sami nie rządzili na Rusi: szczuli jednego kniazia na drugiego i głównie tak utrzymywali władzę. Chętnych do Mongolskiej łaski było wielu, także Daniel I Halicki złożył hołd Chanowi Mongolskiemu. Kniaź Moskwy Iwan Kalita został tak nazwany, bo zbierał haracz DLA Mongołów. Dobrze na tym wyszedł, bo w nagrodę przejął między innymi Ruś Włodzimiersko-Suzdalską, rugując innych potomków Andrzeja Bogolubskiego z wielkoksiążęcego stołka.

Także jeśli chodzi o samą pańszczyznę to podejście jest także mocno spolaryzowane: pańszczyzna świadczona dla Polaka „samo zło”, a dla Kozaka – „właściwie dobra, ale o tym nie mówmy”. Np. w filmie nie ma mowy o tym, że Iwan Mazepa, hetman Lewobrzeża w 1701 roku w dekrecie regulującym sytuację prawną chłopstwa ustalił PAŃSZCZYZNĘ na 2 dni pracy tygodniowo z włóki. Sama pańszczyzna zniesiona za Chmielnickiego była przywracana przez nową „elitę” – starszyznę kozacką i bojarów Moskiewskich już kilkanaście lat wcześniej. Bo po przyjęciu ugody Perejasławskiej (szczególnie tej drugiej) po prostu znów stała się legalna na Zadnieprzu opanowanym przez Rosję. Mazepa zbił majątek na przymusowej pracy chłopstwa, ale jest chwalony za sponsorowanie kultury i nauki z tych pieniędzy. Dla porównania o tym że to Jarema Wiśniowiecki właściwie ufundował Kolegium Kijowsko-Mohylańskie ( Piotr Mohyła był jego bliskim krewnym i przez pewien czas wychowawcą), nie mówi się ani słowa!

Zabawne że np. przy omawianiu historii kultury „ukraińskiej” już dochodzi do odwrócenia tego trendu „Polonizacji” elit. Na ten przykład Instytut Filozofii Narodowej Akademii Ukrainy wydała dzieło „Ukraińscy humaniści epoki Odrodzenia” w którym to dziele Stanisław Orzechowski jest zaliczony w poczet narodu Ukraińskiego. Nic to, że pisał tylko po łacinie i po polsku, nic to, że sam się określił jako „gente Ruthenus, natione Polonus” (szlachcic Ruski narodowości Polskiej). Ważne, że urodził się w Przemyślu. Poza tym nie żyje, więc nie zaprzeczy… Nie jest Orzechowski jedynym Polakiem nagle uznanym w tym dziele za Ukraińca, zresztą jest „wytłumaczenie” w tym dziele. Mianowicie ludzie ci „pracowali w tak zwanym Województwie Ruskim, wchodzącym w skład państwa Polskiego, w którym znajdowały się takie obecnie Polskie miasta jak Jarosław, Przemyśl, Nowe Miasto, Sanok”. Nieważne więc kim się czuli sami zainteresowani, w jakim języku tworzyli itd. Ważne że mieszkali na terenach, tylko i wyłącznie (a nie dawniej, bo to tak zwane województwo to polska ściema) obecnie Polskich, a tak naprawdę od wieków Ukraińskich, więc musza być Ukraińcami. Zgodnie z jedynie słuszną logiką, zapewne także Ukraińską. (Tak, to był sarkazm, na poważnie nie da się tego kulturalnie określić)

Także przy omawianiu historii światowej „ukraińskość” jest traktowana dość, nazwijmy to, umownie. Np. z okazji zbliżającej się 330 rocznicy Bitwy pod Wiedniem ukazała się publikacja „Wiedeń 1683. Ukraina-Ruś w bitwie o Złote Jabłko Europy” autorstwa dr hab. T. Czuhłyba (wydana przez Narodową Akademię Nauk Ukrainy). Dr hab. T. Czuhłyb postawił w niej tezę, iż 2/3 sił prowadzonych pod Wiedeń przez króla Jana III Sobieskiego, stanowili żołnierze pochodzący z województw ruskich i ukrainnych I Rzeczypospolitej (w tym znaczna część Kozaków Zaporoskich)! W roku 2013 odbyło się w Kijowie spotkanie historyków polskich i ukraińskich, na które Dr hab. T. Czuhłyb się nie stawił, pomimo zaproszenia. Dr. Radosław Sikora z Akademii Marynarki Wojennej dość łatwo dowiódł błędu tej tezy, podając po prostu dostępne na dokumentach źródłowych dane o pochodzeniu funduszy i rekrutów biorących udział w wyprawie. Nawet podliczając WSZYSTKIE województwa I Rzeczpospolitej, których ziemie obecnie wchodzą w skład Ukrainy, ich wkład w wyprawie zamyka się w około 8% finansowania i udziału osobowego! Przy czym większość z tych kwot pieniędzy i rekruta pochodziło z Województwa Ruskiego (Lwowszczyzny), Podola i Wołynia nie uznawanych wtedy (i na długo po tym) za „ukrainne”. Z Województwa Kijowskiego ten wkład to zaledwie 0,2%! Sam zaś Jan III Sobieski narzekał w listach, iż zaciągnięci Kozacy Zaporoscy nie dotarli na czas pod Wiedeń. W bitwie wziął udział tylko jeden oddział w sile 150 porcji. Reszta z 1200 zaciągniętych Kozaków, oraz kilkuset ochotników, dołączyła do Armii Koronnej pod koniec Września i w Październiku 1683.

Pocieszeniem może się wydawać fakt iż uczestnicy właściwie jednomyślnie poddali w wątpliwość stosowanie współczesnych kryteriów narodowościowych w analizie stosunków społecznych w XVII w.. Właściwie, gdyż według profesor Natalii Jakowenko (także konsultantki omawianego filmu) istotne, ale i niejednoznaczne, znaczenie powinna mieć tutaj kwestia etnicznej samoidentyfikacji ówczesnych mieszkańców Rzeczypospolitej (tak jakby w XVII wieku ktokolwiek znał obecną naukową definicję słowa „etniczny”, sic! – wtedy znaczyło ono tyle co w grece, czyli „obcy”) , a także fakt masowej ucieczki szlachty ruskiej z ziem ukraińskich na zachód podczas Powstania Chmielnickiego. Natomiast według Iwana Hawryluka liczba pytań związanych z udziałem Rusinów (Ukraińców) w Bitwie pod Wiedniem pozostaje znaczna i wymaga dalszych szczegółowych badań. No i doszliśmy do sedna problemu – dla niektórych każdy Rusin to właściwie Ukrainiec, bo to jakim językiem mówił i za kogo się uważał albo nie jest znane albo może być zanegowane.

W ukraińskich atlasach etnicznych mamy mapy pochodzące jeszcze z ZSSR, gdzie „ukraińską” narodowość rozciąga się na wszelkie plemiona Rusińskie np. na Łemków. W rezultacie pogórze Karpackie aż po Nowy Sącz zamieszkiwali podobno Ukraińcy (dostępne np. na Wikipedi).
Niedawno czytałem że jeden Ukraińskich etnologów stwierdził iż „etnicznie ukraińskie ziemie rozciągały się aż po Kraków”. I nie ma co się dziwić, są przecież „dowody” np. mapa z 1919 roku wykoncypowana w USA (dostępna na techpedii). Kraków i Podhale to „wicie, rozumicie” nie Polacy, tylko Rusini … Bo w Austo-Węgrzech nie było w ogóle Polaków … A Rusini to, jak każdemu Ukraińcowi wiadomo, Ukraińcy. No i sprawa załatwiona.
/ end sarcasm

Dlaczego tak się rozpisałem? Gdyż mam nadzieję że wydarzenia ostatniego tygodnia (czyli od 24 Lutego 2022 roku – bo kto wie, kiedy ktoś to przeczyta) jasno pokazują do czego prowadzi tolerowanie podobnie uprawianej „historii”. Otóż trend „mitologii historycznej” jest wzięty nie z powietrza. To kopia Sowieckiego podejścia do historii, gdzie przekaz historyczny „służył” linii partii, a co za tym idzie narodom ZSSR. Nie jest to być może kopia tak dokładna jak Rosyjska, ale podstawowe założenia i sposób wykonania jest podobny. A to jak obecnie przeciętni Rosjanie interpretują wojnę na Ukrainie, jest w znacznej mierze pokłosiem „wiedzy” historycznej jaką im serwowano i nadal się serwuje. Bo jak powiedział Goebbels (prawdopodobnie, bo nikt go nie nagrał): „Kłamstwo wypowiedziane raz pozostaje kłamstwem, ale kłamstwo wypowiedziane tysiąc razy staje się prawdą”.

Prawdziwe porozumienie można osiągnąć TYLKO z ludźmi który motywację się zna i rozumie. Dlatego każdy naród, nie tylko Ukraiński, czy Polski, musi poznawać historię rzetelną, a nie mityczną. W czym ten wytwór pseudo-historyczny nie pomaga. Wręcz przeciwnie. Pozostaje mieć nadzieję za zawiązanie np. Trójkąta Lubelskiego pozwoli na umieszczenie podobnej twórczości (polskiej, litewskiej czy ukraińskiej) tam gdzie jej miejsce: na śmietniku historii.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones