Serial jest dobry tylko przez pierwsze dwa, może trzy docinki. Potem jest kompletną żenadą. Serial jest tak oderwany od rzeczywistości, że aż chce się rzygać. Twórcy mogli zaznaczyć, że jest to science fiction, a nie wprowadzać widzów w błąd.
Morderca potrafi wszystko, jest alfą i omegą, ma klucze do wszelkich zamków, drzwi, przejść, sejfów, dosłownie wszędzie wchodzi sobie i wychodzi jakby nigdy nic. Jest Batmanem bez peleryny, potrafi niepostrzeżenie przechodzić między ludźmi i znikać jak duch, zbiera informacje o osoba bez większego wysiłku, znajduje dowody osobiste, kradnie portfele w przepełnionych barach, laski lecą do niego jak misie do miodu. Cóż to jest za wspaniały człowiek! Jest także wróżką, bo przewiduje ruchy innych osób z wielkim wyprzedzeniem. Casanova, wspaniały tatuś, kochający mąż, świetny psycholog, wysportowany Usain Bolt, morderca, obrońca pokrzywdzonych dzieci, kryminolog, kolekcjoner włosów, wrażliwy pisarz, a te cechy posiada tylko jedna postać! Niesamowite!
No i ta 15-letnia zdzira jest tak irytująca za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, że po prostu wszystkiego się odechciewa.
Jeśli twórcom chodziło o to, żeby zagrać na nerwach widzom, to udało się w 100 procentach, ale ja tego nie kupiłem. 1/10.