Jako fan oryginalnych Wikingów bardzo bałem się Valhalli. Byłem jednak bardzo mile zaskoczony pierwszym sezonem. Może inaczej... Moje obawy się NIE potwierdziły ... Jednak drugi sezon okrutnie zwolnił. Gdzie te widowiskowe walki, strategie, przepych. Wszystko jakieś takie naiwne i wymuszone np. "o muszę się cofnąć po płaszcz" , ślepy przewodnik ... O litości... Nie wspominając o "znetfliksowieniu" .
Jestem na 5 odcinku i zmuszam się żeby to dalej ciągnąć...
zrobilo sie z tego strasznie babskie kino niestety. a ciezko bylo patrzec co zrobili Leifowi i Haraldowi w drugim sezonie...a w trzecim zanosi sie na to ze beda razem poplakiwac. fantastiko
Obejrzałem do końca, dalej nie jest lepiej, tak jakby nie było tu scenariusza, tylko kręcimy odcinki jakoś to bedzie. Najgorsza ta wyprawa do Konstantynopola, atak 3 kobiet na obóz Pieczyngów - nieporozumienie...
Podobnie mam. Zresztą drugi sezon to absurd za absurdem i niedorzeczność za śmiesznością. Podróże w czasie i przestrzeni w tempie okrętów z napędem atomowym w 11 wieku jak chociażby w ostatnim odcinku podróż z ujścia Dniepru łodzią bez żagla z kilkoma pagajami do Konstantynopola w dwa dni (w linii prostej ten odcinek to jakieś 650-700km)… żal pl
Skąd pomysł, że podróżowali 2 dni?
Wręcz sama pora roku(kiedy wyruszają wciąż jest przed roztopami, kiedy wyprawę kończą nigdzie nie widać śniegu) sugeruje, że trwało to dobry miesiąc z okładem. Nawet kiedy obozowali przed wodospadem, to w dialogu pada, że stoją tam od kilku dni.
II sezon to bardzo kiepskie kino, ale proponuję, aby nie wynajdować absurdów na siłę.
Może źle się wyraziłem. W rozmowie gdzieś przy ujściu Dniepru pada stwierdzenie: za dwa dni zobaczymy Konstantynopol.
Albo ja kompletnie pominąłem słowo "ujście", przez co w głowie miałem punkt startowy(mea culpa, wybacz)... xD
W każdym razie można ustalić, że połowę drogi(pod kątem tempa przemieszczania się) płyną w miarę logicznie, a przez Morze Czarne, co słusznie zauważyłeś, przefruwają w sposób niewytłumaczalnie szybki(pomimo, że w ostatniej scenie widać na łajbie żagiel, natomiast nie spostrzegłem napędu atomowego :))
pomijam brak treści w tym sezonie, to ilość kaszaniastych dialogów i teatralnie dramatycznych scen, nic niewnoszące katowanie ludzi. Nudy na maksa. Postaci bez charyzmy wygłaszające podniosłe zdania wyszły po prostu groteskowo.
I o ile jakoś akcent w oryginalnych Wikingach był dla mnie czymś egzotycznym, przyjemnym, fascynującym, to tutaj wydaje się być mocno naciągany.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że całkowicie odjechali od wydarzeń historycznych. Pojawienie się Swena Widłobrodego w pierwszym sezonie było wielkim nieporozumieniem, gdyż zgodnie z faktami historycznymi od dwóch lat nie żył w stosunku do czasu akcji serialu. OK, jeszcze to można było przełknąć. Natomiast to co uczynili w drugim sezonie woła o pomstę do nieba. Prawie całkowity brak Kanuta (najważniejszej postaci tamtych czasów). Prawie zrównanie wiekowe Haralda i Olafa, gdzie Olaf urodził się o wiele wcześniej niż Harald. Dodatkowo Olaf, rzeczywiście był królem Norwegii, potem tą władzę stracił, natomiast w serialu czekał tylko na objęcie tronu. Faktem jest, że Olaf dotarł do Nowogrodu, lecz było to około 1028, więc zgodnie z danymi historycznymi Harald urodzony około 1015 roku miałby wówczas 13 lat, a nie jak w serialu dorosły facet. Dodatkowo Olaf ginie w bitwie w roku 1030 na ziemi norweskiej a nie w Jomsborgu (Choć motyw przebicia włócznią wizualnie przykuwa oko). Natomiast sukcesja tronu norweskeigo powinna wyglądać tak - Swen Widłobrody, potem Olaf II zwany świętym, następnie Kanut Wielki, potem jego syn Svein, następnie syn Olafa Magnus, po Magnusie był serialowy Harald i td. Jednak tak odjechali od historii, że nawet nie wiem czy będę oglądał 3 sezon.
Dzięki za ten komentarz. Nie jestem historycznym świrem, ale równolegle staram się doczytywać kto kim jest i na ile jego losy pokrywają się z pierwowzorem. Ten serial oglądałam głównie dla niepowtarzalnego srogiego i surowego klimatu, żeby załapać atmosferę i mniej więcej kształt tamtego świata. W tym momencie, wg tego co piszesz, ani historycznie się to nie klei, a z mojej strony- klimat też zniknął. Zrobiło się jakoś zbyt kolorowo. Ubolewam nad brakiem Kanuta bo jego wątek mnie pochłonął w poprzednim sezonie. W zasadzie to jedynie jego i Emmy losy mnie interesowały... a tu cały sezon w sumie kręci się wokół "silnej kobiecej postaci" której wszystko wychodzi, kładzie w potyczkach chłopów, sama rodzi dzieciaka, ratuje wioskę. Zgubił się sens tej opowieści gdzieś po drodze. Zamiast historii o historii - historia o babie, ile można no...