Trio Shredder, Rocksteady i Bebop po prostu wymiatają.
Dwaj ostatni są świetni, zwłaszcza jako wątki komediowe (szybciutko zostali do tego zredukowani).
Ale Shredder... nie wiem czy nie jest aby najfajniejszym wrogiem głównych bohaterów w jakichkolwiek mediach. Wygląd cool, parę fajnych momentów, ale to co w nim chyba najfajniejsze to jak łatwo ta postać z poważnego arcywroga potrafi przejść do kolejnego świetnego elementu komediowego. Jego przekomarzanki z Krangiem - klasyka:P

jako łepek uwielbiałem ten serial, choć niekoniecznie doceniałem w pełni wszystkie jego zalety (jak wspomniana we wstępie trójca). Z perspektywy lat wiem, że serial jako całość to nuuudny tasiemiec przy którym trzeba mieć lat góra 10 by bawić się bez stresu (jest się wtedy zbyt młodym by doszukiwać się luk w scenariuszu i absurdów które dorosłym psułyby zabawę). Ale przynajmniej mogę dziś ocenić bohaterów TMNT przez pryzmat iluśset obejrzanych filmów, przeczytanych książek. I trio Shedzik, Rokuś i Bibi wymiata, jest chyba najbarwniejsze z całego serialu i choć mam ogromny sentyment do żółwi (tych konkretnych) to chyba na skali zayebystości są jednak za tą trójcą.

PS: dobrze wiedzieć, że niektóre rzeczy pozostają bez zmian niezależnie od wieku człowieku. Moim ulubionym turtlesem był Rafael i pozostał nim do dziś. Kiedyś decydowało chyba tylko to, że lubiłem czerwony kolor, a sai wyglądało dla mnie cool. Teraz (przynajmniej 20 lat później) cenię jego sarkastyczne poczucie humoru - oglądając ostatnio część serialu przy jego tekstach miałem wrażenie jakbym słuchał siebie^^
PS2: a tak już całkiem na marginesie - April to jedna z najseksowniejszych kobiet jakie widziałem na ekranie:P I żeby było jasne - mówię o pannie O'Neil w tej konkretnie wersji z tego serialu. Zresztą w nim każdy chyba bohater najlepiej wypada - w nowszych adaptacjach mają o wiele mniej uroku...