Przecież w tym serialu o to chodzi, że Raymond jest rozpieszczonym i bardziej kochanym bratem i sporo żartów kręci się właśnie wokół tego. Ray Romano zagrał tą postać perfekcyjnie, zresztą jak i cała reszta. Serial w odróżnieniu od reszty sitcomów potrafi rozśmieszyć również bez użycia świńskich żartów. Nie rozumiem jak można oceniać film na podstawie tego, że życie z jedną postacią byłoby denerwujące. Nie będę nikogo krytykował za to że woli żarty o seksie i kiblach, każdy ma inne poczucie humoru, po prostu zdziwiła mnie tak niska ocena.