Przyznaję, że jak się dowiedziałam o istnieniu tego serialu to miałam nadzieję, że będzie równie dobry, co film. Jednakże serial został zrobiony na podstawie powieści (której, co prawda jeszcze nie czytałam), więc lepiej nie porównywać go do sławnego filmu z Brad'em Pitt'em. Nie, nie róbcie tego, jeśli nie chcecie doznać takiego rozczarowania i zażenowania jak ja. Tutaj nic nie przypomina klimatem tego cudownego i ponadczasowego filmu. Tutaj poprawność polityczna się wylewa, a nuda nudą pogania. W sumie jedyny powód, dla którego wystawiłam ocenę wyższą niż 1, to aktor grający Lestata-całkiem ciekawie wykreowana postać (chociaż moim zdaniem Cruisa i tak nikt nie przebije).
Oglądam systematycznie odcinek za odcinkiem tylko po to, żeby moja opinia nie była niesprawiedliwie wystawiona po zobaczeniu tylko jednego odcinka. Ehh, mogli chociaż dać inny tytuł, żeby się nie kojarzył z filmem... No bo jak można zbezcześcić tak świetny film? Niechże Hollywood zostawi już w spokoju te kultowe filmy sprzed dekad i przestanie niszczyć pamięć o nich na siłę próbując się wpisać w tutejsze kanony. A swoją drogą, że też czarnoskórym aktorom nie przeszkadza w dzisiejszych czasach, że wciska się ich w rolę na siłę nie ze względu na ich talent, a tylko dlatego, żeby zachować różnorodność i wpasować się w ustawę.