O ile dwa pierwsze epizody mi sie podobaly, o tyle nie podoba mi sie w jakim kierunku to wszystko podaza. Carter mial 6 godzin by pokazac jakas swietna historie - z glownym watkiem mitologicznym I sprawami paranormalnymi/kryminalnymi w tle, a zamiast tego minely juz 4 godziny /praktycznie zmarnowane!/, odcinki nie kleja sie, jedyne co je jako tako laczy to William I wyrzuty Scully wzgledem tego co zrobila. Nie ma zadnej glownej linii fabularnej, CSM mial jedynie 10 sekund /choc jest trupem/, zostaly raptem 2 godziny, a wczorajszy epizod to jakas parodia - w sumie ten motyw ze Smieciarzem zostal uciety w polowie, do tego Mulder wygladal na znudzonego, dialogi byly momentami bardzo slabe... eh, nie wiem co musialoby sie jeszcze wydarzyc by uratowac ten sezon...
Jestem fanem X-Files od dziecka, ale jestem zazenowany tym co widze. Widac ze Chris Carter po prostu nie mial na ten sezon zadnego pomyslu...
Wątek mitologiczny o obcych był zajebiście klimatyczny i dobry fabularnie tylko przez 6 sezonów.
W 7 poszli w złym kierunku i posypało się wszystko. 7, 8 i 9 sezon był zawodem pod względem głównej fabuły.
A teraz w 10 sezonie poszli po najmniejszej linii oporu i wmówili wszystkim, że wszystko to co było pokazywane przez 9 sezonów to była mistyfikacja. To było dopiero żałosne.
Przecież wiele było dowodów.
Obcy planowali kolonizacje. Syndykat chciał ukryć to przed ludźmi i dogadał się z obcymi, że mogą testować na ludziach, a oni będą próbowali stworzyć hybrydę człowieka i obcego. A tak na prawdę zależało im na opóźnieniu kolonizacji. Do tego były 2 rodzaje obcych, agresorzy i buntownicy. Buntownicy nie chcieli kolonizacji i niszczyli hybrydy. Kwestia czarnego raka, obcej substancji z inteligencją, która przejmuje kontrolę nad człowiekiem. Szukanie szczepionki nad czarnym rakiem. Do tego ufo z obcymi w filmie dziejącym się po 5 sezonie.
Rozwiązanie syndykatu i przejęcie go przez obcych. Tworzenie super żolnierzy i td