No to był naprawdę BARDZO dobry odcinek, jeszcze lepszy niż 3ci, podoba mi się kierunek w jakim poszli twórcy, szkoda że koniec za tydzień
Mam nieprzyjemne wrażenie, że komuś decyzyjnemu zamarzyła się szczenięca wersja "Z archiwum X" w całkiem odmienionym i odmłodzonym składzie...
IMO kiepski epizod. Sprawa kompletnie oderwana od archiwum X, temat emigrantów, terroryzmu i wiary potraktowany z subtelnością młota pneumatycznego, młodociani agenci z podobnym wyczuciem upodobnieni do pierwowzorów... Chyba tylko piwniczna rozmowa agentów ze swoimi parodiami im się udała.
Szkoda że ktoś zapomniał, że halucynacje najlepiej sprawdzają się w towarzystwie mięsożernych grzybków gigantów, a bóg ma twarz Burta Reynoldsa.
Niestety muszę się zgodzić.
Intryga szyta grubymi nićmi, zero subtelności. Nawet agentka Einstein jest ruda! Do tego pomysł z placebo. Jaki to ma sens?
Odcinek można by jakoś wytłumaczyć prawdziwym tripem, ale placebo?
Mam wrażenie, że cały ten sezon 10 to taka wariacja na temat Archiwum X. Niby z pozoru to samo, ale tak naprawdę ani reżyser, ani obsada nie traktują tematu serio.
Nie wiem co jest większym problemem, ekipa która nie traktuje serialu na serio, czy ci widzowie, którzy koniecznie chcą go na serio traktować...
Jest nawet taki dialog w tym odcinku, agentka Einstein dosłownie pyta "Kto bierze X Files na serio?"
Ten sezon to jedno wielkie puszczenie oczka do widza. Sugestia, że czasy gdy tematy poruszane w X-ie traktowało się na poważnie, dawno minęły i mentalność kogoś, kto oglądał ten serial w podstawówce - te dwie dekady później powinna jednak być nieco inna.
No bo weźcie się zastanówcie. Jak niby w dzisiejszych czasach zrobić odcinki o Wielkiej Stopie czy innym ufo na poważnie, kiedy tylko przedszkolak jeszcze byłby w stanie oglądać je bez turlania się ze śmiechu po podłodze..?
A niby dlaczego nie można byłoby robić serialu o ufo i innych takich na poważnie w dzisiejszych czasach? Przecież cały czas filmy o różny paranormalnych rzeczach powstają i ludzie je oglądają. Ja jestem z tej grupy, która oglądała serial za dzieciaka i może naiwnie liczyłam na to, że będzie choć trochę "mroczny", chcoiaż w kilku odcinkach. Może ostatni odcinek coś zmieni, ale jak na razie, to się trochę zawiodłam, bo może faktycznie nie wydoroślałam dostatecznie, ale dalej lubię takie klimaty jakie miało dawne Z archiwum X ;)
INNY serial o tym temacie na poważnie - pewnie da się zrobić. Ba, jeden z najlepszych emitowanych obecnie seriali, The Walking Dead, opiera się w znacznej mierze na kompletnie fantastycznym zjawisku zombie apokalipsy. Ale Mulder i Scully to już swego rodzaju ikona, która przez lata dzięki niezliczonym parodiom i humorystycznym nawiązaniom nabrała cech autoparodii. Po prostu ciężko ich traktować na serio. Jeśli zaś miałoby to dalej być Archiwum X na poważnie, to zamiana naszej kochanej pary na przedstawionych w tym odcinku Millera i Einstein mogłaby nieco poprawić sytuację. Nowa krew = świeże podejście.
Oczywiście że można zrobić dobry serial w tych klimatach. FRINGE nazywany przez niektórych "Z archiwum X dla ubogich". Naprawdę warto obejrzeć. Dla mnie to drugi serial po " Archiwum" (oczywiście tym starszym) polecam. A co do najnowszej mini serii to już się rozpisywałem na jej temat na tym forum. Podsumuję ją dwoma słowami: ROZCZAROWANIE i ZAWÓD.
Fringe mam już od dawna zaznaczone do obejrzenia, ale zawsze coś innego zaczynałam. Teraz muszę się za ten serial naprawdę zabrać :)
Hmm. Ok, ja tam nie mam nic przeciw inteligentnemu humorowi (przeciw popcornowemu zresztą też). Ale ciekawi mnie czy masz jakiś konkretny pomysł jak miałoby wyglądać te inteligentniejsze puszczanie oczka? Zarys choć jednej takiej sceny? Czy tylko tak sobie podszczypujesz bez zaplecza? ;)
Nie podszczypuję, bo zawsze kochałam Archiwum. To kurka, serial mojego życia niemalże. Nie będę tworzyć scen, no bo po co? Co mam ci udowadniać? Dla mnie w 10 sezonie wszystko jest pomieszane. Wyjęte z kontekstu. Totalny chaos. A ten odc. 5- no przecież to jakieś blubry. Głupoty takie, że Carter powinien się wstydzić!
Za dużo narobiło się po prostu tych paranormalnych seriali. Twórcy stwierdzili zróbmy może z tego bekę, i ze zdziwieniem (nie przepadałem za tymi ironicznymi odcinkami w latach świetności Xfiles) stwierdzam że mnie to teraz autentycznie śmieszy, może się postarzałem, może troche lepsze scenariusze, może dobre drugoplanowe aktorstwo (świetne role człowieka jaszczurki czy rudej panny z tego odcinka, chociaż twórcy zawsze genialnie dobierali drugi plan, czy to pod względem aparycji czy aktorstwa) bo Mulder nadal drewniany, Scully nieco mniej, ale widać że fajnie sie bawią na planie no i ja też przed monitorem. I tak jak czytam opinie zagraniczne, to wszędzie fani sa podzieleni albo 10 sezon jest dla nich genialny albo kompletną porażką przez wzgląd przede wszystkim na tą ironię
Ale mi ta ruda bez brwi działała na nerwa..! skąd ją wytrzasnęli? te przewracania gałkami ocznymi... Moulder zamiast kazać jej zamknąć ryj to powinien był jej kulkę posłać, życie stałoby się mniej uciążliwe dla niej i dla wszystkich w jej otoczeniu... i jeszcze go w to placebo wpakowała, i batem go potraktowała... ;)
Nie widziałeś z nią serialu "Sześć stóp pod ziemią" 2001-2005 ?
Skąd ty się urwałeś. Z choinki ? Jeden z najważniejszych seriali HBO poprzedniej dekady obok
Sopranos, The Wire, Rzym.
Alu tu jest X-files, a nie "inny serial hbo", więc się nie spinaj, bo po prostu tu się nie wpasowała z tą swoją nadekspresyjną mimiką gimnazjalistki ;)
Faktycznie był taki sobie. Ale najsłabszy był odcinek 3. Dno i wodorosty normalnie.
Chris Carter napisał i wyreżyserował ten odcinek, ale całość porusza zbyt wiele wątków, zbyt różniących się nastrojem. Zamachy terrorystyczne, uchodźcy (tematy bardzo na czasie), sprawy religijne, okraszone grzybkami halucynkami i na chwilę Z Archiwum X zamieniło się w Californication. Do tego wszystkiego nowa para agentów, która jest młodszym lustrzanym odbiciem SiM. Skonfrontowanie tych dwóch par jest ciekawym pomysłem i ujęcie tego w humorystyczne ramy było trafionym pomysłem, ale ostatecznie gryzie się to z otwarciem odcinka. Mnie nowa para nie przekonała do siebie, jeśli twórcy wprowadzając ich mieli na celu kontynuowanie Archiwum właśnie z tymi postaciami.
Ten odcinek ma oczywiście dobre strony, jak chociażby właśnie prolog, rozmowa SiM w biurze, rozmowa Muldera z Einstein no i jeszcze końcówka. Ale całość jest takim pomieszaniem z poplątaniem, że Carter dostaje ode mnie minusa za zmarnowany odcinek. Mógł lepiej wykorzystać ten krótki czas antenowy, jaki dał mu FOX.
Cała ta wizja-podróż Muldera średnio mi pasowała, gdyż trwała chyba trochę za długo, Mulder to nie Moody, że nie wspomnę o ledwo widocznym pojawieniu się Samotnych Strzelców. Spodziewałem się, że ta trójka nie pojawi się jako żywa, ale można było inaczej ich pokazać, a nie zrobić z nich zwykłych statystów. Dla mnie najsłabszy odcinek tego sezonu, nie wiem co Carter miał na myśli i co chciał nam przekazać, ja tego nie kupuję. Moja ocena 5/10.