PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=711132}

iZombie

7,4 19 141
ocen
7,4 10 1 19141
6,3 3
oceny krytyków
iZombie
powrót do forum serialu iZombie

Zapoznawszy się jedynie ze zwiastunem i opisem, sądziłem, że to jeszcze jeden młodzieżowy serial, który ma dać zarobić twórcom dzięki nawiązaniu do święcącego obecnie triumfy motywu popkulturowego, w tym przypadku chodzi o zombie. Po pobieżnym poczytaniu opinii na temat serialu, nie byłem przekonany do cukierkowatej wizji zombie. Jak to? Stwór łaknący ludzkiego mięsa, sam gnijący, w co mocniejszym filmach oblepiony glistami, miałby dalej pracować i kochać? Pomysł równie durny co sama idea "żywego trupa", ale zombie miał w założeniu straszyć, a nie być bytem logicznym. Dodanie potworowi ludzkich cech... tak naprawdę unicestwiało monstrum. Na początku więc wątpiłem, czy w filmie są zombie. Stawiałem raczej na chamskie zapożyczenie nazwy, aby na starcie zapewnić sobie łatwowiernych widzów. Jakże myliłem się w swojej pierwotnej ocenie...

Najmocniejszym punktem serialu jest jego struktura. Na poły to serial proceduralny (każdy odcinek o czymś innym), na poły fabuła rozwija się z odcinka na odcinek. Czymś nowym w każdej odsłonie jest zagadka kryminalna, która zwieńczenie znajduje pod koniec odcinka. Obok zagadki nieustannie rozwija się jednak wątek zombiczny: główna oś serialu. Zagadki kryminalne zaś w różnej mierze napędzają ów wątek zombiczny: czasem wprost prowadzą do niego (końcówka pierwszej serii), czasem tylko rzucają światło na nieznany detal, a czasem w ogóle go nie napoczynają (wówczas główny wątek serialu w różnym stopniu prowadzony jest naprzód). Przy każdym seansie bawi więc nowa detektywistyczna sprawa, a przy okazji coraz mocniej angażują gmatwające się losy losy Liv jako zombie.

Pomysłowość twórców jest na tyle duża, że 1. sezon skończyłem oglądać z uczuciem niedosytu. To już koniec? O ile po pilocie byłem skłonny postawić 6/10, później w trakcie dalszego oglądania pewny byłem siódemki, tak po finałowym odcinku wystawiłem ósemkę. Ile tu się wydarzyło! Nie jestem entuzjastą serialów. Ale od 8 czerwca br. do dziś obejrzałem 93 40-minutowe odcinki trzech serialów z zombie (wcześniej jeden sezon "Z Nation" i pięć "The Walking Dead"). No i po ślamazarnym "TWD" wręcz nie mogłem się dostroić do szybkości "iZombie". W pierwszych odcinkach nie bardzo nawet wyłapywałem detale spraw kryminalnych ze względu na zbyt dużą liczbę nowych imion. Szybko złapałem schemat: jedna sprawa na odcinek. Nie przepadam za takimi rozwiązaniami, ale tu zaakceptowałem to. Gdy się bowiem okazało, że Liv przejmuje cechy osobowości zamordowanych osób, których mózgi zjada, i dzięki temu prowadzi do szybszego ujęcia sprawców zbrodni, wiedziałem, że dłuższe oglądanie Liv w jednej kreacji byłoby nieznośne. Tak zaś mieliśmy niezwykły popis aktorski Rose Mclver.

Zresztą cała obsada jest niemałym zaskoczeniem. We wspomnianym "TWD" co rusz przewijają się aktorzy jakby nie z tej bajki, a kreowani przez nich bohaterowie są przerysowani. Tu każda osoba pasowała jak ulał. Rahul Kohli ze swoim przepięknym brytyjskim akcentem jako zabawny dr Ravi. Czarnoskóry Malcolm Goodwin w roli detektywa Babinaux, który ma na podorędziu niezliczoną liczbę min wyrażających zaskoczenie nowym i za każdym razem nietypowym zachowaniem Liv. Postać głównego antagonisty Blaine'a, wobec którego mam mieszane uczucia, bo nie można go lubić, ale też jego wątek był siłą napędową serialu i dobrze się go oglądało. W rolach drugoplanowych co najmniej dwóch adonisów, z których każdy jest dobrym aktorem.

Tylko moja niechęć do rozpisywania się ponad miarę sprawia, że kończę na takim byle jakim wyliczeniu popisów aktorskich. Wracając zaś jeszcze do fabuły: niby to serial cukierkowaty, gdy patrzeć z daleka, a jednak potrafi zaskoczyć i słownictwem (przynajmniej raz zarejestrowałem czysto wypowiedziane "whore"; to śmieszne, że w serialu znacznie poważniejszym i cięższym jak "TWD" takie słowo byłoby zbyt obsceniczne), i woltami (np. nieoczekiwaną śmiercią). Niespodziewanych zwrotów akcji jest sporo: gdy w jednym odcinku Liv zjada mózg osoby z urojeniami, zaskakującym odkryciem okazuje się, że nie wszystkie spotkane przez nią w tym odcinku osoby były realne (część była wymysłem jej wyobraźni). Twórcy takie żarty z widzem podają w sposób lekki, jakby od niechcenia.

Kapitalne żarty znajdują się również w wysmakowanych dialogach, a zwłaszcza w tym, co mówi dr Ravi (najzabawniejsza figura serialu). Autorzy potrafią również w zabawny sposób nawiązywać do innych znanych filmów: pojawił się w jednym odcinku żart nawiązujący do "Lotu nad kukułczym gniazdem" oraz Jamesa Stewarta i "Harveya". Przyznam, że to mile łechce próżność, gdy takie żarty uważa się za tak oczywiste i gdy ma się jednocześnie świadomość, że tak wielu ich nie wyłapie, gdyż sporadycznie ogląda coś sprzed XXI wieku. Bez humoru, tej - co jednak trzeba powiedzieć - młodzieżowej lekkości, ten serial byłby nieudany. To, co miało być jego decydującą wadą, okazało się jedną z najważniejszych zalet. Nie ma wprawdzie co przesadzać z tą młodzieżową otoczką, bo trup ściele się gęsto i nie zawsze jest miło, ale jednak czuć lekkość tego utworu. Ten serial to koktajl pełen różnych smaków i doprawdy nie wiem, do kogo jest ostatecznie skierowany, ale wiem, że na pewno do ludzi mających dobry gust ;)

Serial posiadał nie tylko ciekawych bohaterów (niektórzy jeszcze słabo rozbudowani, ale z tego natłoku wydarzeń nie dało się więcej wycisnąć), ale również interesujące lokalizacje. Kameralna kostnica, przytulne mieszkania, sklep rzeźniczy na rogu. Mój zachwyt wynika chyba z tego, że nie lubię minimalizmu, uwielbiam zaś wnętrza pełne różnych elementów, półki zapchane wieloma rzeczami (ale nie w bałaganiarski sposób), obrazy na ścianach itd. Ale to już naprawdę szczegółowe informacje nt. mojego gustu, więc kończę.

Ostatni raz powrócę do fabuły: co z logiką serialu? Czy Liv mogła zostać wcześniej zdemaskowana? Czy to, co się działo w serialu (przy założeniu, że zombie mogą istnieć), miałoby szansę w prawdziwym świecie urosnąć do takich rozmiarów? Nie chcę spoilerować, bo mógłbym pytać konkretniej. Ale widzę to tak: nie ma sensu wyliczać wszystkich nieścisłości, bo komediowość serialu nie pozwala podchodzić do niego tak śmiertelnie poważnie. Nie jest jednak też tak, że każdą lukę twórcy zasłaniają w niepoważny sposób: Babinaux śledztwa prowadzi rzetelnie i mam wrażenie, że w końcu odkryje, iż zombie naprawdę istnieją.

A co do moich wątpliwości, z jakiego rodzaju stworem mamy tu do czynienia, to na pewno jest to nieumarły. Czy zombie? Niekoniecznie, chociaż ma dużo cech zombicznych i można się nawet zgodzić, że to zombie, zwłaszcza zaś gdy zarażonemu włączy się to, co Liv nazywa pełnym trybem zombie. Ale gdyby serial nazywał się "iMonstrum", to wcale bym się nie buntował. Tu chyba jednak wygrał marketing: zombie jest popularne, no i dobrze brzmi. W każdym razie ja się dałem na tę sztuczkę złapać i jestem z tego powodu zadowolony, bo gdyby nie to zombie w tytule, to ani bym się tym serialem nie zainteresował.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones