PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=646697}
7,5 16 169
ocen
7,5 10 1 16169
Assassin's Creed III
powrót do forum gry Assassin's Creed III

Connor

ocenił(a) grę na 10

Tak wiele osób krytykuje postać Connora , która moim zdaniem jest najlepiej przedstawiona postacią całej serii ,by ło po nim widać pełno smutku i cierpenia od zamordowania jego matki po śmierć przyjaciela i pogrzebania Achillea oraz niedotrzymanie obietnicy swojego ludu , był on postacią tragiczna , nie wiem dlaczego tak wielu ludzi go nienawidzi, bo nie rzucał żartami co chwile jak Ezio ? Myślę ze do tej postaci trzeba po prostu dorosnąć , jeśli sie pogrzebie w komputerach w Abstergo w Ac4 można sie dowiedzieć ze on ulubionym przodkiem Desmonda
mówi jego historia naprawdę go poruszyła na dodatek jak odblokuje sie życiorys Connora twórcy mówią ze porzucili projekt życiorysu connora dlatego ze jest on przeznaczonych dla trochę lepiej wykształconych odbiorców i nie mógł by być dobrze przyjęty przez przeciętnych ludzi ,

ocenił(a) grę na 5
kubala102

To jest mój ulubiony argument. Jak coś mi się podoba, a komuś nie to znaczy, że nie dorósł, nie zrozumiał, nie jest lepiej wykształconym odbiorcą.

Otóż postać Connora nie jest krytykowana za głębię tylko jej brak. Nie chodzi o rzucanie żartów jak Ezio. Chodzi o to, że Connor jest bohaterem płaskim jak stół bilardowy. 90% tekstów wygłasza tym samym beznamiętnym tonem twardziela. Twarz mu się niemal nie zmienia pod wpływem wydarzeń. Nie widać, poza sceną z matką, żadnych uczuć, żalu, tragedii, niczego. Polscy aktorzy jak dubbingują gry zazwyczaj wychodzą pokracznie, bo przerysowują swoje role. Grają 'tak bardzo', że do przesady. Connor jest odwrotny. Mam wrażenie, że jego kwestie ktoś przeczytał ciągiem. Poza tym koleś w tej historii od małego jest nadętym bucem z głową pełną frazesów, w dodatku naiwniakiem wygłaszającym daremne teksty pełne patosu ale i pozbawione sensu. Scena na dachu, po tym jak zapytał Haythama czemu ten go nie zabił to właśnie idealne podsumowanie. Kenway w paru słowach tłumaczy Connorowi jaka jest różnica między nim a Waszyngtonem i resztą.

W ogóle przy genialnie napisanym i odegranym Haythamie Connor wypada beznamiętnie, papierowo i płasko. Dramatycznie źle. Haytham zasłużył na więcej czasu w grze. Szkoda, że wątek trochę go pominął.

Porównywanie Ezio do Connora to już w ogóle przesada. Z jednej strony koleś, który po dramatycznych wydarzeniach z matką staje się niewdzięcznym twardzielem, który z wszystkimi się kłóci (Haytham, Waszyngton, Achilles). Z drugiej hulaka, lowelas, bawidamek, który pod wpływem całej historii (w trzech odsłonach) staje się narwanym mścicielem, żeby przeobrazić się w starego, zgorzkniałego mędrca, szukającego spokoju. Przemiana dokonuje się powoli, a co rusz poznajemy chłopa z innej strony (misje poboczne z pierwszą miłością). Widzimy jak powoli zmienia się podejście Ezio do kobiet, do świata i do walki, którą toczy. U Connora jest szczęśliwe dzieciństwo, śmierć matki, a potem bach nagle staje się mruczącym słupem soli :P

Jeśli masz argumenty na swoją tezę, że Connor ma jednak głębię - chętnie podyskutuję. Nie pisz tylko, że nie dorosłem, żeby zrozumieć, bo to jest argument na brak argumentów ;)

ocenił(a) grę na 10
SithFrog

Żle mnie zrozumiałeś to że Connor jest przeznaczony dal bardziej wykształconych odbiorców jest to opinia Ubi-softu , którą możemy wysłuchać po zhakowaniu komputerów w Asc4 . Chciałbym podkreślić ze cała naiwność byłą zamierzona przez twórców , chcieli oni przedstawić postać mająca wady , różnica miedzy nim a Haythamem też nie jest przypadkowa z jednej strony mamy angielskiego szlachcica a z drugiej zagubionego chłopca z biednej indiańskiej wioski nie mający żadnego pojęcia o życiu dla którego jednym
wzorem jest Achilles . umieszczenie go jako postaci prostej, nielubiącej komplikować sobie świat, pokazuje jego zagubienie w świecie zdominowanym przez krętactwo polityczne. Odznacza się swoim naturalnym systemem wartości, całkowicie oderwanym od świata, w jakim żyje. Connor to ideał, jednak w świecie nie ma miejsca na ideały. Tak przynajmniej próbuje wmówić mu cały świat. On jednak, trzymając się swej woli, osiąga upragniony cel. Dzieli świat na czarny i biały kolor, próbuje przeciągnąć ojca na jasną stronę, a Haytham robi dokładnie to samo ze swym synem.

Chce również zamieścić końcowa przemowę Connora która została usunięta z finalnej wersji gry
"Zostawił mi je mój ojciec. Matko. Ojcze. Przepraszam. Zawiodłem was oboje. Obiecałem chronić naszych ludzi. Myślałem... Myślałem, że jeśli powstrzymam Templariuszy, że jeśli ochronię rewolucję przed ich wpływem to ci, których wspierałem zrobią to co właściwe. I pewnie zrobili... to co właściwe. Co było właściwe dla nich. Co do ciebie ojcze myślałem, że mogę nas zjednoczyć. Że zapomnimy o przeszłości i zbudujemy lepszą przyszłość. Wierzę, że kiedyś zobaczyłbyś świat takim jakim widzę go ja, że zrozumiałbyś. Ale to był tylko sen. To też powinienem wiedzieć. A więc nie mamy żyć w pokoju? O to chodzi? Rodzimy się by kłócić? By walczyć? Tyle głosów... Każdy domaga się czegoś innego. Bywało ciężko, ale nigdy tak jak dzisiaj. Widzieć wszystko na co pracowałem zbrukane, wyrzucone, zapomniane. Powiedziałbyś, że opisałem całą historię, ojcze. Uśmiechasz się więc? Masz nadzieję, że wypowiem słowa, które chciałbyś usłyszeć? Że poprę cię? Że powiem, że cały czas miałeś rację? Nie powiem. Nawet teraz znając prawdę twoich chłodnych słów, wypieram się. Bo wierzę, że nadal można coś zmienić. Może mi się nigdy nie powieść, asasyni mogą zmagać się kolejne tysiąc lat na próżno, ale nie poprzestaniemy. Kompromis... To na niego wszyscy nalegali. I poznałem go, ale myślę, że inaczej niż większość. Teraz rozumiem, że to potrwa. Że droga jest długa i spowita ciemnością. To droga, która nie zawsze zabierze mnie tam gdzie chciałbym pójść i wątpię, że będę żył, by zobaczyć jej koniec. Niemniej i tak nią podążę. Bo towarzyszy mi nadzieja. I odwracam się od wszystkich nalegających, podążam dalej. To... to jest mój kompromis."

Myślę że te słowa doskonałe podsumowuje postać Connora , dodam również ze na samym końcu gry Connor ma zaledwie 26 lat
( W tym wieku Ezio dopiero co przybył do Wenecji ) myślę że gdyby Connor pojawił się w kolejnych częściach gry , to mieliśmy by okazje lepiej sie z nim zapoznać i polubić


ocenił(a) grę na 5
kubala102

Wielka szkoda, że ta przemowa nie znalazła się w grze.

ocenił(a) grę na 10
SithFrog

"Otóż postać Connora nie jest krytykowana za głębię tylko jej brak. Nie chodzi o rzucanie żartów jak Ezio. Chodzi o to, że Connor jest bohaterem płaskim jak stół bilardowy. 90% tekstów wygłasza tym samym beznamiętnym tonem twardziela. Twarz mu się niemal nie zmienia pod wpływem wydarzeń. Nie widać, poza sceną z matką, żadnych uczuć, żalu, tragedii, niczego. Polscy aktorzy jak dubbingują gry zazwyczaj wychodzą pokracznie, bo przerysowują swoje role. Grają 'tak bardzo', że do przesady. Connor jest odwrotny. Mam wrażenie, że jego kwestie ktoś przeczytał ciągiem. Poza tym koleś w tej historii od małego jest nadętym bucem z głową pełną frazesów, w dodatku naiwniakiem wygłaszającym daremne teksty pełne patosu ale i pozbawione sensu. Scena na dachu, po tym jak zapytał Haythama czemu ten go nie zabił to właśnie idealne podsumowanie. Kenway w paru słowach tłumaczy Connorowi jaka jest różnica między nim a Waszyngtonem i resztą."

Jak można mówić, że Connor to postać płaska jak stół bilardowy? Mówisz, że nie chodzi tu o rzucanie żartów jak Ezio, ale większość osób właśnie nad tym ubolewa, że nie jest taki "pogadany" itd. Jak już wspominał kubala, Connor wychowywał się wśród Indian, posiada całkiem odmienny system wartości, w którym nie ma miejsca na kłamstwa i oszustwa, co Ty pewnie odbierasz jako naiwność. Ludzie (przeważnie młodzi), nie rozumieją tego i dlatego uważają Connora za nudziarza i postać pozbawioną charyzmy. Mam wrażenie, że z Tobą jest podobnie, ponieważ w innym przypadku nie nazwałbyś go " nadętym bucem z głową pełną frazesów, w dodatku naiwniakiem wygłaszającym daremne teksty pełne patosu ale i pozbawione sensu." Przykre, że człowieka, dla którego najważniejszymi wartościami są wolność, tradycja i szczerość, nazywa się człowiekiem pozbawionym głębi....

Z plików dostępnych w jednym z komputerów Abstergo w AC:4:
Nasze początkowe badania nad życiem Ratonhnhaké:tona koncentrowały się na okresie, gdy miał on niespełna od dwudziestu do trzydziestu kilku lat. Nasi analitycy byli jednak rozczarowani jego spokojnym i stoickim zachowaniem, które ożywiały jedynie okazjonalne wybuchy silnego gniewu. Nie był to w naszym mniemaniu właściwy obiekt do dalszego rozwoju. Dlatego postanowiliśmy zbadać jeszcze jego dzieciństwo, z nadzieją, że przynajmniej sceny z czasów Ameryki przedkolonialnej będą miały w sobie jakiś czar. Jak łatwo tu zauważyć, jest w tym młodym chłopcu jakiś naiwny urok i niewinność. Niestety, nasi analitycy odkryli że historia tego młodego człowieka także jest bardzo problematyczna... ponieważ po pierwsze naturalny nacisk na kulturę Mohawków zakłóca równowagę niezbędna do przedstawienia prawdziwej historii Ameryki. A po drugie, język Mohawków stanowiłby nie lada kłopot dla większości naszych odbiorców. Choć więc uważamy, że wczesne lata życia Ratonhnhaké:tona mogłyby w jakimś stopniu zainteresować naszych lepiej wykształconych odbiorców, to trudno sobie wyobrazić aby ta historia obroniła się na szerszą skalę...w takim kształcie byłaby zbyt „obca” dla typowej widowni. Nasz zespól zaleca, by PORZUCIĆ i ten projekt.

Myślę, że to najlepsze podsumowanie wypowiedzi mojej oraz kubali.



ocenił(a) grę na 5
Maestro_filmaniak

"Jak można mówić, że Connor to postać płaska jak stół bilardowy? Mówisz, że nie chodzi tu o rzucanie żartów jak Ezio, ale większość osób właśnie nad tym ubolewa, że nie jest taki "pogadany" itd."

Uzasadniłem dlaczego. Nie chodzi o wygadanie. Ezio w Brotherhood, a już szczególnie w Revelations nie miał za grosz tego humoru co w AC2 ale nadal był sobą. Był "jakiś".

"Jak już wspominał kubala, Connor wychowywał się wśród Indian, posiada całkiem odmienny system wartości, w którym nie ma miejsca na kłamstwa i oszustwa"

Taaak, bo u Indian taka sielanka, że aż kumpel chciał go zabić :) Wartości panie!

"co Ty pewnie odbierasz jako naiwność"

Tak właśnie odbieram. Po tym co widział przez całą grę i po tym co usłyszał od Haythama mógł spokojnie zmądrzeć ale nie, nadal upierał się przy wielkich ideałach. Nie mówiąc już o tym, że jedno gadał, drugie robił. Ciągle było o wolności, wartościach itp. a Kenway na jego oczach morduje jednego za drugim (w tym tych, którym Connor obiecał darować życie), a ten nadal nie reaguje. Cel uświęca środki? No ok ale w takim razie gdzie te wartości, o których mówiłeś? W tym problem. Zero konsekwencji.

"Ludzie (przeważnie młodzi), nie rozumieją tego i dlatego uważają Connora za nudziarza i postać pozbawioną charyzmy. Mam wrażenie, że z Tobą jest podobnie, ponieważ w innym przypadku nie nazwałbyś go " nadętym bucem z głową pełną frazesów, w dodatku naiwniakiem wygłaszającym daremne teksty pełne patosu ale i pozbawione sensu." Przykre, że człowieka, dla którego najważniejszymi wartościami są wolność, tradycja i szczerość, nazywa się człowiekiem pozbawionym głębi....""

Przykre ale prawdziwe. Postać szlachetna i nieskazitelna jest jednocześnie nierealistyczna i papierowa. Dzięki, że umieściłeś mnie wśród młodych (przeważnie) ludzi ale to już nie moja grupa wiekowa. M.in. doświadczenie życiowe w zderzeniu z tak krystaliczną postacią na jaką zrobiono Connora najbardziej przeszkadza, bo wiem, że nie ma takich ludzi jak Connor - świętszych od papieża ;)

A jeśli Connor miał ciekawszą osobowość, która wynika z notatek poukrywanych gdzieś w grze (w multi najpewniej) to wina twórców, że nie przenieśli tej głębi charakteru na fabułę.

Może to też trochę wina świetnej postaci Kenwaya. Powoduje to jeszcze większy kontrast.

ocenił(a) grę na 10
SithFrog

"Taaak, bo u Indian taka sielanka, że aż kumpel chciał go zabić :) Wartości panie!"

Mówisz tak, jakbyś kompletnie nie wiedział dlaczego przyjaciel Connora chciał go zabić, a wszystko przecież jest bardzo dobrze wyjaśnione, więc w czym problem?

"Tak właśnie odbieram. Po tym co widział przez całą grę i po tym co usłyszał od Haythama mógł spokojnie zmądrzeć ale nie, nadal upierał się przy wielkich ideałach. Nie mówiąc już o tym, że jedno gadał, drugie robił. Ciągle było o wolności, wartościach itp. a Kenway na jego oczach morduje jednego za drugim (w tym tych, którym Connor obiecał darować życie), a ten nadal nie reaguje. Cel uświęca środki? No ok ale w takim razie gdzie te wartości, o których mówiłeś? W tym problem. Zero konsekwencji."

Nadal nie reaguje powiadasz? Jak widać Connorowi zabijanie bezbronnych ludzi nie przychodziło z taką łatwością jak jego ojcu, ale Ty nadal jesteś zachwycony postawą tego bezwzględnego Anglika (nie Ty jeden).

" No ok ale w takim razie gdzie te wartości, o których mówiłeś? W tym problem. Zero konsekwencji."

Te wartości o których mówiłem przewijają się w zachowaniu Connora przez całą grę, aż do smutnego, aczkolwiek przewidywalnego końca: wolność, tradycja i szczerość, odwaga- to wartości, o których mówiłem, ale nie wiem dlaczego Ty nie dostrzegasz ich w zachowaniu Ratonhakentona.

"Przykre ale prawdziwe. Postać szlachetna i nieskazitelna jest jednocześnie nierealistyczna i papierowa. Dzięki, że umieściłeś mnie wśród młodych (przeważnie) ludzi ale to już nie moja grupa wiekowa. M.in. doświadczenie życiowe w zderzeniu z tak krystaliczną postacią na jaką zrobiono Connora najbardziej przeszkadza, bo wiem, że nie ma takich ludzi jak Connor - świętszych od papieża ;)"

Znowu muszę się z Tobą nie zgodzić. Postać Connora to dla mnie po prostu odzwierciedlenie losu tysięcy innych jemu podobnych osób (chodzi mi tutaj głównie o Indian), osób, które pragnęły tylko pokoju dla siebie i swoich ludzi i bardzo często całe swoje życie poświęcali by ten pokój i wolność osiągnąć, co oczywiście kończyło się tak jak w przedstawionym epilogu (scena w opuszczonej wiosce Mohawków). Więc zapytam po raz kolejny: dlaczego postać taka jak Connor jest jednocześnie nierealistyczna i papierowa, skoro historia Indian Ameryki Płn. zna tak wielu podobnych "Connorów"?

"A jeśli Connor miał ciekawszą osobowość, która wynika z notatek poukrywanych gdzieś w grze (w multi najpewniej) to wina twórców, że nie przenieśli tej głębi charakteru na fabułę."

Ta krótka notatka o Connorze została zawarta w "singlu", wystarczy złamać szyfr w jednym z komputerów Abstergo.


"Może to też trochę wina świetnej postaci Kenwaya. Powoduje to jeszcze większy kontrast."

Człowiek, który morduje wszystkich na swojej drodze, nie mając nawet wyrzutów sumienia jest wspaniały? Nie mam pytań...

ocenił(a) grę na 5
Maestro_filmaniak

"Mówisz tak, jakbyś kompletnie nie wiedział dlaczego przyjaciel Connora chciał go zabić, a wszystko przecież jest bardzo dobrze wyjaśnione, więc w czym problem?"

W tym, że mówisz o Indianach jako o ostoi honoru i zasad, których bronił Connor. Wystarczyło, że przyszedł do nich Lee, nagadał na Connora i bach, juz go nienawidzą i chcą zabić. nawet go nie zapytali czy to prawda :)

"Nadal nie reaguje powiadasz? Jak widać Connorowi zabijanie bezbronnych ludzi nie przychodziło z taką łatwością jak jego ojcu, ale Ty nadal jesteś zachwycony postawą tego bezwzględnego Anglika (nie Ty jeden)."

Natomiast patrzenie jak jego ojciec morduje wszystkich po kolei zupełnie mu nie przeszkadza. Coś tam pod nosem marudzi ale zero jakiejś większej reakcji.

"Te wartości o których mówiłem przewijają się w zachowaniu Connora przez całą grę, aż do smutnego, aczkolwiek przewidywalnego końca: wolność, tradycja i szczerość, odwaga- to wartości, o których mówiłem, ale nie wiem dlaczego Ty nie dostrzegasz ich w zachowaniu Ratonhakentona."

Patrz wyżej. Ilu ludzi Connor zabił przez całą grę? nie mniej niż Haytham :) Oczywiście to bohater gracza więc z góry zakładamy, że ma rację i morduje tylko tych złych ale zauważ, że każdy z zabitych templariuszy przed śmiercią wyjawia swoje plany i trochę rozmijają się z tym co zakładał Connor polując na nich :)

"dlaczego postać taka jak Connor jest jednocześnie nierealistyczna i papierowa, skoro historia Indian Ameryki Płn. zna tak wielu podobnych "Connorów"?"

Bo prawdziwi Indianie chcieli spokoju, pokoju i swojej ziemi, a jak się nie dało to bezlitośnie skalpowali blade twarze i woleli ginąć w walce niż dać się zdominować. Connor nie jest ani taki ani taki. Niby ma ideały ale na wiele śmierci patrzy bez reakcji. Niby chce walczyć ale wolałby nie zabijać. Mógłby się zdecydować.

"Człowiek, który morduje wszystkich na swojej drodze, nie mając nawet wyrzutów sumienia jest wspaniały? Nie mam pytań..."

Nie wszystkich. Tylko tych, którzy stoją na drodze do celu. Nie zabił w grze ani jednej postronnej, niewinnej osoby. Facet miał zadanie i po prostu je realizował. Przy tym wszystkim nie traci ani na chwilę swojego uroku, manier i zasad (cel uświęca środki). Pisząc o nim wspaniały mam na myśli świetnie skrojoną, napisaną i odegraną postać, a nie, że chciałbym go na przyjaciela. Hannibal Lecter to też świetna postać w Milczeniu owiec ale to nie znaczy, że kręci mnie morderca-ludojad. Chodzi o to, że nawet podczas tej dyskusji jak próbuję sobie przypomnieć jakieś fajne dialogi/sceny z Connorem to mam pustkę, a sceny z Haythamem pamiętam jakby to było wczoraj. Chodzi tylko o konstrukcję postaci. Poza tym tak jak pisałem, różnica między Connorem a ojcem i ich podejściem idealnie ukazana jest w tej scenie: http://www.youtube.com/watch?v=pWhc6KGu11E

ocenił(a) grę na 10
SithFrog

"W tym, że mówisz o Indianach jako o ostoi honoru i zasad, których bronił Connor. Wystarczyło, że przyszedł do nich Lee, nagadał na Connora i bach, juz go nienawidzą i chcą zabić. nawet go nie zapytali czy to prawda :)"

Lee przyszedł do Indian i powiedział o tym kto podpalił ich wioskę wiele lat temu (chyba 4 sekwencja, kiedy sterujemy młodym Connorem). Osobą, która wydała rozkaz zniszczenia wioski był Jerzy Waszyngton, który jak zapewne wiesz w późniejszym czasie współpracuje z Connorem. Kiedy Mohawkowie dowiedzieli się o tym, uznali swojego dawnego współplemieńca za zdrajcę i dlatego jego przyjaciel próbował go zamordować. Proste?

"Natomiast patrzenie jak jego ojciec morduje wszystkich po kolei zupełnie mu nie przeszkadza. Coś tam pod nosem marudzi ale zero jakiejś większej reakcji."

Więc oczekiwałeś od niego, że po prostu zabije swojego ojca?

"Patrz wyżej. Ilu ludzi Connor zabił przez całą grę? nie mniej niż Haytham :) Oczywiście to bohater gracza więc z góry zakładamy, że ma rację i morduje tylko tych złych ale zauważ, że każdy z zabitych templariuszy przed śmiercią wyjawia swoje plany i trochę rozmijają się z tym co zakładał Connor polując na nich :)"

Zwróć uwagę na fakt, że były to tylko słowa, nie wiadomo czy templariusze wprowadzili by je w czyn:) Poza tym Connor walczył o prawdziwą wolność dla każego człowieka, wolność, która według Haythama prowadzi do chaosu. Ja osobiście, podobnie jak Connor uważam, że każdy powinien być całkowicie wolny, niezależnie co z tą wolnością zrobi, dlatego uważam, że sprawa za którą walczył Metys była słuszna.


"Bo prawdziwi Indianie chcieli spokoju, pokoju i swojej ziemi, a jak się nie dało to bezlitośnie skalpowali blade twarze i woleli ginąć w walce niż dać się zdominować. Connor nie jest ani taki ani taki. Niby ma ideały ale na wiele śmierci patrzy bez reakcji. Niby chce walczyć ale wolałby nie zabijać. Mógłby się zdecydować."

Ale z kim tak bardzo miał walczyć Connor ? Przecież zawsze powtarzał, że najważniejsze jest dobro jego ludzi i do końca starał się ich chronić. Przecież Amerykanie nie zzatakowali bezpośredni wioski, oni ją po prostu "odkupili", kiedy Connora nawet przy tym nie było. On po prostu nie mógł zrozumieć, że wolność o którą walczył jest zarezerwowana tylko dla wybranych, tj. białych kolonistów. Nie dla Indian i Murzynów (2 sceny w epilogu), myślał, że po tym wszystkim wszyscy ludzie w Nowym Świecie będą równi i szczęśliwi.

"Nie wszystkich. Tylko tych, którzy stoją na drodze do celu. Nie zabił w grze ani jednej postronnej, niewinnej osoby. Facet miał zadanie i po prostu je realizował. Przy tym wszystkim nie traci ani na chwilę swojego uroku, manier i zasad (cel uświęca środki). Pisząc o nim wspaniały mam na myśli świetnie skrojoną, napisaną i odegraną postać, a nie, że chciałbym go na przyjaciela. Hannibal Lecter to też świetna postać w Milczeniu owiec ale to nie znaczy, że kręci mnie morderca-ludojad. Chodzi o to, że nawet podczas tej dyskusji jak próbuję sobie przypomnieć jakieś fajne dialogi/sceny z Connorem to mam pustkę, a sceny z Haythamem pamiętam jakby to było wczoraj. Chodzi tylko o konstrukcję postaci. Poza tym tak jak pisałem, różnica między Connorem a ojcem i ich podejściem idealnie ukazana jest w tej scenie: http://www.youtube.com/watch?v=pWhc6KGu11E"

Jak już mówiłem, Zarówno Connor jak i jego ojciec walczyli o to samo. Wymarzony świat templariuszy to świat, w którym nie ma wojen, wszyscy są równi itd.. Wizja asasynów jest taka sama, z jedną ale najważniejszą różnicą. Tempariusze nie zgadzają się na wolność jednostki, uważają, że to prowadzi do wojen, konfliktów itd. Ludzie przez cały czas muszą być kontrolowani, prowadzeni itd. Connor przeciwstawiał się temu i dlatego walczył przeciwko templariuszom. Oczywiście z jego walki nic nie wyszło, ponieważ jego dawni sprzymierzeńcy, ludzie, którzy tyle mówili o pokoju i sprawiedliwości, sami postępowali zupełnie odwrotnie.

Napiszę to jeszcze raz. Nazywanie Connora postacią plastikową etc. to niedorzeczność. Jest to postać fenomenalna, ukazująca człowieka zagubionego w świecie kłamstw, niespełnionych obietnic i hipokryzji. AC III jest również chyba jedyną grą, która chociaż trochę porusza tematy, które do dzisiaj stanowią otwartą ranę Ameryki (Indianie, ich eksterminacja, rezerwaty) - i chwała za to Ubisoftowi. Mi pozostaje nie tracić nadziei, że w końcu doczekam się gry, która będzie opowiadała tylko i wyłącznie o historii Indian Ameryki Północnej.


http://www.youtube.com/watch?v=NcI2fqi2SYs

I jeszcze interesująca rozmowa pomiędzy ojcem a synem:

Haytham Kenway: The people never have the power, only the illusion of it. And here is the real secret: they don't want it. The responsibility is too great to bear. It's why they are so quick to fall in line as soon as someone else takes charge. They want to be told what to do. They yearn for it. Little wonder that, since all mankind was built to serve.

Connor Kenway: So because we are inclined by nature to be controlled, who better than the Templars? It's a poor offer.

Haytham Kenway: It is truth. People and practice are two very different beasts. I see the world the way it is, not as I wish it would be.

Connor Kenway: No Father, you have simply given up, and you would have us all do the same.


Pozdrawiam, RH:)

ocenił(a) grę na 5
Maestro_filmaniak

"Kiedy Mohawkowie dowiedzieli się o tym, uznali swojego dawnego współplemieńca za zdrajcę i dlatego jego przyjaciel próbował go zamordować. Proste?"

Proste? Może. Ja jestem dziwny ale jakby przyszedł obcy gość i powiedział mi, że przyjaciel, z którym się wychowałem i który jest mi bratem tak naprawdę jest zdrajcą to hm... najpierw spytałbym mojego amigo o jego wersję wydarzeń. Na pewno zanim przystawiłbym mu nóż do gardła :)

"Więc oczekiwałeś od niego, że po prostu zabije swojego ojca?"

A nie? Nie znał go całe życie, obwiniał o śmierć matki, a na koniec i tak go zabił. Miał nadzieję, że się zmieni? Kolejny szczyt naiwności.

"Zwróć uwagę na fakt, że były to tylko słowa, nie wiadomo czy templariusze wprowadzili by je w czyn:) Poza tym Connor walczył o prawdziwą wolność dla każdego człowieka, wolność, która według Haythama prowadzi do chaosu."

Ma chłop w sporej części rację. A templariusze wprowadzili by je w czyn, bo koniec końców i tak dążyli do kontrolowania wszystkiego. Kontrolowali koronę, jak wybuchła rewolucja i zaczęła wygrywać to zmienili strony. Proste :)

"Ja osobiście, podobnie jak Connor uważam, że każdy powinien być całkowicie wolny, niezależnie co z tą wolnością zrobi, dlatego uważam, że sprawa za którą walczył Metys była słuszna."

Słuszna czy nie, całkowicie utopijna, sen idealisty :)

"On po prostu nie mógł zrozumieć, że wolność o którą walczył jest zarezerwowana tylko dla wybranych, tj. białych kolonistów. Nie dla Indian i Murzynów (2 sceny w epilogu), myślał, że po tym wszystkim wszyscy ludzie w Nowym Świecie będą równi i szczęśliwi."

No właśnie to mnie w nim irytuje. Tyle widział i nie wyciągał wniosków.

"Oczywiście z jego walki nic nie wyszło, ponieważ jego dawni sprzymierzeńcy, ludzie, którzy tyle mówili o pokoju i sprawiedliwości, sami postępowali zupełnie odwrotnie."

Dokładnie, walczyli o to samo co Haytham tylko ubrali to w piórka wolności. Dał się nabrać mimo, że we wspomnianym filmiku ojciec wykłada mu to na tacy.

"Nazywanie Connora postacią plastikową etc. to niedorzeczność. Jest to postać fenomenalna, ukazująca człowieka zagubionego w świecie kłamstw, niespełnionych obietnic i hipokryzji."

No właśnie zagubionego i tyle. Nie ma w nim żadnej przemiany, tylko idzie od błędu do błędu, a na koniec i tak przegrywa. On jest cały czas taki sam. To mnie boli. Nawet gada wciąż takim dziwnie obrażonym głosem. Dobrze to wypada na tle Haythama: zabija w operze ale z góry przeprasza, dla matki Connora jest czuły (sam wygląda na zaskoczonego), kiedy trzeba jest zimny i bezwzględny (cała akcja z gen. Braddockiem), a kiedy ktoś, zaproszony do zakonu, go robi w konia, wpada w szał (Church i ostateczne rozwiązanie). Connor zaś jak gada z ojcem i ma pretensje brzmi tak samo jak wtedy kiedy spiera się z Achillesem. Nikt mu nie pasuje :P

Może nie jest zupełnie plastikowy ale jest płaski i generalnie kojarzy mi się z nielubianymi postaciami z romantyzmu. Taki jestem nieszczęśliwy idealista, że się zabiję. Connor zamiast tego zabija innych ale twarz udręczonego męczennika ma przez całą grę :P

"I jeszcze interesująca rozmowa pomiędzy ojcem a synem:"

Świetna i ujmuje sedno: Haytham wykorzystuje system, żeby utrzymać stabilizację (pokój, porządek), a Connor chce walczyć z wiatrakami.

Wesołych świąt :)

ocenił(a) grę na 10
SithFrog

"Proste? Może. Ja jestem dziwny ale jakby przyszedł obcy gość i powiedział mi, że przyjaciel, z którym się wychowałem i który jest mi bratem tak naprawdę jest zdrajcą to hm... najpierw spytałbym mojego amigo o jego wersję wydarzeń. Na pewno zanim przystawiłbym mu nóż do gardła :)"

Proszę bardzo (zaczyna się od 3 minuty):
http://www.youtube.com/watch?v=Eb5WF4kBlY4

"A nie? Nie znał go całe życie, obwiniał o śmierć matki, a na koniec i tak go zabił. Miał nadzieję, że się zmieni? Kolejny szczyt naiwności."

Po prostu nie był typem człowieka, który ze spokojem zabija swojego ojca (jaki by nie był) i na koniec dodaje coś w stylu: "Powinienem był cię zabić dawno temu" (te słowa Haythama utwierdzają mnie w przekonaniu, że w swoim dążeniu do celu przekroczył pewną "granicę" moralności, wszak Connor był jego synem, a ponadto chciał z nim zawrzeć pokój).

"Ma chłop w sporej części rację. A templariusze wprowadzili by je w czyn, bo koniec końców i tak dążyli do kontrolowania wszystkiego. Kontrolowali koronę, jak wybuchła rewolucja i zaczęła wygrywać to zmienili strony. Proste :)"

W sumie masz rację :)


"Słuszna czy nie, całkowicie utopijna, sen idealisty :)"

On raczej nie myślał takimi kategoriami. Po prostu robił to co uważał za słuszne, bo jak sam mówił: "jeśli nie ja, to kto"? Co w tym złego, że w0olność uważał za wartość za którą warto walczyć?

"No właśnie to mnie w nim irytuje. Tyle widział i nie wyciągał wniosków."

Mówiłem już o tym. Connor wychowywał się wśród Indian, a Indianie to nie ciągłe kłamstwa, zmienianie zdania 10x w ciągu dnia, oszustwa, niedotrzymywanie obietnic, matactwa etc., etc. Dobrze obrazuje to rozmowa Connora z (chyba) Samuelem Adamsem, kiedy ten pomaga Connorowi w obniżeniu poziomu rozgłosu w Bostonie (chłopak był zdziwiony, że nie wystarczy powiedzieć, że jest niewinny).

"Dokładnie, walczyli o to samo co Haytham tylko ubrali to w piórka wolności. Dał się nabrać mimo, że we wspomnianym filmiku ojciec wykłada mu to na tacy."

Jak wyżęj.


"No właśnie zagubionego i tyle. Nie ma w nim żadnej przemiany, tylko idzie od błędu do błędu, a na koniec i tak przegrywa. On jest cały czas taki sam. To mnie boli. Nawet gada wciąż takim dziwnie obrażonym głosem. Dobrze to wypada na tle Haythama: zabija w operze ale z góry przeprasza, dla matki Connora jest czuły (sam wygląda na zaskoczonego), kiedy trzeba jest zimny i bezwzględny (cała akcja z gen. Braddockiem), a kiedy ktoś, zaproszony do zakonu, go robi w konia, wpada w szał (Church i ostateczne rozwiązanie). Connor zaś jak gada z ojcem i ma pretensje brzmi tak samo jak wtedy kiedy spiera się z Achillesem. Nikt mu nie pasuje :P"

To, że mówi ciągle tym samym, obrażonym" głosem to specjalny zabieg twórców.
http://forum.zakon-ac.info/viewtopic.php?f=152&t=5121&start=25
przeczytaj sobie wypowiedź Nesy z 17 grudnia

"Świetna i ujmuje sedno: Haytham wykorzystuje system, żeby utrzymać stabilizację (pokój, porządek), a Connor chce walczyć z wiatrakami."

Według mnie Connor nie walczy z wiatrakami. Dla niego po prostu wszystko wydaje się takie proste: to, że ludzie powinni być wolni, równi itd. Oczywiście, że dał się nabrać na słówka o braterstwie i równości, ale on tylko zawsze starał się bronić swojego ludu, jak wielu innych Indian, więc czemu niby walczy z wiatrakami? Był osamotniony w tej walce, a mimo to nie przestawał wierzyć, że odniesie sukces. Więc czemu Connor nie jest uznawany za postać godną naśladowania, a jedynie drugorzędną, płaską postać, wartą zapomnienia?


ocenił(a) grę na 5
Maestro_filmaniak

"Proszę bardzo (zaczyna się od 3 minuty): http://www.youtube.com/watch?v=Eb5WF4kBlY4"

Znam tą scenę, na niej się opierałem.
- Czołem!
- Giń!
- Ale o co chodzi?
- Lee wszystko mi powiedział!
- To kłamca!
- Oni są tu!
- To pomyłka!
- No to giń!

Wydaje mi się, że strasznie mały kredyt zaufania dał członkowi plemienia, którego znał od lat. Za to obcemu i wrogowi uwierzył w mig.

To o ojcu i Conorze i moralności - miałbyś rację gdyby nie fakt, że to byli obcy ludzie. Haytham miał więcej niż 40 (strzelam), Connor 20-kilka. W tym okresie znali się z widzenia i z tych kilku scen w grze. Nic poza tym. W dodatku Connor obwiniał ojca o śmierć matki i miał go na szczycie czarnej listy w piwnicy. Więc nie doszukiwałbym się tu moralności i dylematów w stylu 'o nie, to mój tata'.

"Co w tym złego, że wolność uważał za wartość za którą warto walczyć?"

Złego nic ale dlatego jest nieinteresujący wg mnie, bo to taki pożyteczny, prostu człowiek, bez żadnej ikry.

"To, że mówi ciągle tym samym, obrażonym" głosem to specjalny zabieg twórców."

Słaby zabieg. Przez to waśnie postać jest płaska. Całą grę jest smutny i wkurzony. Nic więcej. Poza tym: "Bo chociaż Ezio również przeżył śmierć rodziny, to nie wpłynęła ona na niego tak bardzo, jak śmierć matki i spalenie wioski na Connora " - to akurat nie aktorowi od Connora oceniać :) Wg mnie Ezio przeżył to tak samo ciężko i bardzo go to zmieniło.

"Według mnie Connor nie walczy z wiatrakami. [...] Więc czemu Connor nie jest uznawany za postać godną naśladowania, a jedynie drugorzędną, płaską postać, wartą zapomnienia?"

Walczy z wiatrakami, bo tak naprawdę przeciw niemu jest cały świat, od Heythama po Waszyngtona i jest to walka z góry skazana na porażkę. Taki jest sens tego powiedzenia. No i mieszasz pojęcia odrobinę. Nie pisałem, że nie jest warty naśladowania. Jest, na pewno bardziej niż Kenway. Ideały i zasady ma piękne. Może być wzorem w odróżnieniu od swojego ojca. Mi cały czas chodzi tylko o to, że jest nudny i płaski jako postać. Cały czas taki sam. We władcy pierścieni np. Legolas jest piękny i szlachetny ale nudny jak flaki z olejem, za to taki Gollum to genialnie napisany charakter. Wolałbym jednak, żeby moje dziecko za idola miało elfa, a nie tą nędzną wydmuszkę hobbita ;)

ocenił(a) grę na 10
SithFrog

"Wydaje mi się, że strasznie mały kredyt zaufania dał członkowi plemienia, którego znał od lat. Za to obcemu i wrogowi uwierzył w mig."

Co racja to racja :) Też dla mnie wydaje się strasznie nie na miejscu.

"Złego nic ale dlatego jest nieinteresujący wg mnie, bo to taki pożyteczny, prostu człowiek, bez żadnej ikry."

Zależy co kto lubi :)

"Słaby zabieg. Przez to waśnie postać jest płaska. Całą grę jest smutny i wkurzony. Nic więcej. Poza tym: "Bo chociaż Ezio również przeżył śmierć rodziny, to nie wpłynęła ona na niego tak bardzo, jak śmierć matki i spalenie wioski na Connora " - to akurat nie aktorowi od Connora oceniać :) Wg mnie Ezio przeżył to tak samo ciężko i bardzo go to zmieniło."

Jak wyżej.

"Walczy z wiatrakami, bo tak naprawdę przeciw niemu jest cały świat, od Heythama po Waszyngtona i jest to walka z góry skazana na porażkę. Taki jest sens tego powiedzenia. No i mieszasz pojęcia odrobinę. Nie pisałem, że nie jest warty naśladowania. Jest, na pewno bardziej niż Kenway. Ideały i zasady ma piękne. Może być wzorem w odróżnieniu od swojego ojca. Mi cały czas chodzi tylko o to, że jest nudny i płaski jako postać. Cały czas taki sam. We władcy pierścieni np. Legolas jest piękny i szlachetny ale nudny jak flaki z olejem, za to taki Gollum to genialnie napisany charakter. Wolałbym jednak, żeby moje dziecko za idola miało elfa, a nie tą nędzną wydmuszkę hobbita ;)"

Z mojej strony to tyle. Dzięki za bardzo fajną (a co najważniejsze kulturalną) dyskusję. Nam nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejną część AC.

Wesołych Świąt: :D

ocenił(a) grę na 5
Maestro_filmaniak

To prawda, dobrze, że jest gra na tyle złożona, że można o niej tak popisać :)

użytkownik usunięty
Maestro_filmaniak

Zgadzam się praktycznie z każdą Twoją wypowiedzią. Connor jest bardzo krytykowaną i nielubiana postacią z serii AC. Według mnie nie słusznie. Ludzie go po prostu dobrze nie poznali i nie zrozumieli. Podoba mi się, że jako jedyny z Asasynów miał coś w głowie, miał swoje ideały i wartości. Do tego "trójka" była najciekawszą częścią ze wszystkich. Wiele ciekawych, zróżnicowanych wydarzeń, różne pory roku, różne lokacje, zwierzęta, posiadłość, statek, podziemne tunele, zagadki, chyba do "trójki" najbardziej się przyłożyli :) Bo zachwalany BF tak naprawdę dupy nie urywa ;-) Wszędzie to samo, misje jednakowe, ciągle kogoś śledzisz później płyniesz statkiem, znów kogoś śledzisz i znów płyniesz statkiem, To ma być zabójca czy pirat? Bo chyba się pogubiłam.... Assassin, po angielsku to zabójca, a nie pirat... Jestem obecnie na połowie tej gry, podoba mi się, ale jak na razie wszystko jest jednakowe, może się rozwinie pod koniec?

ocenił(a) grę na 8

Dla mnie Connor od początku był taki sam. Każdy bohater pod koniec gry już był innym człowiekiem, a Connor...? Nie zmienił się.
Plus miałem wrażenie że sam za bardzo nie wiedział co się w okół niego dzieje i jest takim chłopcem na posyłki... Ktoś daje mu zadanie, ok zabije ich, w sumie nie wiem za bardzo czemu, ale ok biała twarzo.
Nie miał w sobie tego czegoś co miał Altair i Ezio.
Zdecydowanie by nie nadawał się na przywódce bractwa.

użytkownik usunięty
Daroo_3

O widzisz znalazłeś jakąś moją wypowiedź :)
Żaden z nich nie nadawał się na dowódcę, jedynie Edward.
Czy tylko Connor był chłopcem na posyłki? Jeśli już tak to zwać, to każdy z nich był od brudnej roboty i załatwiał to co mu kazali... Mi Connor się podobał, jego przygody, życie, zachowanie. Edward natomiast nie wygląda mi na Asasyna, bo z tego co zaobserwowałam, choć jeszcze nie zakończyłam gry, to ma wszystko i wszystkich w dupie, jakby mu się spodobali Templariusze, to byłby jednym z nich... Jest zwykłym piratem, nie asasynem.

ocenił(a) grę na 8

Czemu niby nie nadawali się na przywódców? Dobrze zarządzali.
Altair, z tego co pamiętam, w pewnym momencie odszedł, a jego następca był beznadziejny do tego stopnia że Altair musiał wrócić. O czymś to świadczy.
Ezio za to był znany i szanowany na całym świecie. Pamiętajmy, że jedna asasynka przyjechała aż z Chin po porade odnośnie zakonu. To też o czymś świadczy.

Fakt, faktem że asasyni są często wykorzystywani do brudnej roboty, ale w przypadku Connora, miałem wrażenie że co by mu się nie kazało zrobić to by to zrobił bez pytania.
'Idź i go zabij. Nie ważne kto to, on jest zły i musi umrzeć. Zaufaj mi, jestem biały i znamy się od paru minut.'

Był strasznie naiwny, a jego zachowanie było pełne nieufności. To było strasznie sprzeczne i irytujące. A czemu uważam, że jego postawa była 'zamknięta'? Wystarczy zwrócić uwagę na jego reakcje kiedy ktoś go dotknął.

Fakt, Edwarda na początku interesuje tylko kasa, ale właśnie! On się zmienia. I to bardzo. Tak samo jak zmienił się Altair i Ezio. A Connor przez całą grę zostaje taki sam.

użytkownik usunięty
Daroo_3

No bo Connor od samego początku był naiwny i dobry. Miał swoje szlachetne wizje no i za tym podążał. To mi się podobało w nim. I nie zmieniał się, no bo nie musiał, tak jak np. Edek. Uczył się bycia Asasynem.

ocenił(a) grę na 10
Daroo_3

Zgadzam się z tobą ze przez prawie całą gre postać Connora nie ulega większych zmianom ale to jest spowodowane tez tym że Connor ma zaledwie 26 lat na końcu gry i nie mozemy go tak dokładnie poznać jak np Ezio

ocenił(a) grę na 10
kubala102

Wreszcie jakiś głos rozsądku. Abstergo świetnie podsumowało dlaczego większość odbiorców uznaje Connora za najgorszą postać serii.
http://www.youtube.com/watch?v=sPSovJcC2tQ

kubala102

Dobrze powiedziane ale moim zdaniem nie trzeba być dojrzałym czy wykształconym. Wystarczy być po prostu wrażliwym emocjonalnie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones