powiem szczerze, gra (mowa o piątce) od pierwszych minut mnie urzekła. Zmiany były rewolucyjne, ale szło się szybko przyzwyczaić.

potem wyszło gods&kings - religia której brak w piątce bolał dodała smaku rozgrywce. szpiegostwo mniej ale nie wadzi.

Tylko, że no właśnie. w cywilizacji 5 tak na dobrą sprawę nie opłaca się tworzyć wielkiego mocarstwa. małe sprawne państewko. A od pojawienia się GOK najważniejsze chyba dla państewka jest założenie religii - z nią można się rozwijać się na luzie, a bez niej ssie się bąka.

Jednak w starych częściach ekspansja była opłacalna. Szło grać średniej wielkości pokojowym krajem nastawionym na gospodarkę i cuda. Ale ktoś cię atakowało? można było bez problemu wchłonąć jego państwo żeby inni wiedzieli z kim zadzierają. Wiele razy nastawiałem się na spokojną kampanię, ale wrogowie zmuszali mnie do podjęcia rękawicy a potem oglądałem w swojej Polsce (a kto komu zabroni samodzielnie tworzyć nasz kraj?:P) Nowy York, Paryż, Ateny - lżej się robiło na serduchu po takich wojenkach obronnych:P

w piątce jest lipa - albo nastawiasz się na mały kraik tymi punktami polityki rozwijanymi za kulturę, albo na ekspansję. Pół biedy jak stawiasz na to drugie. Gorzej jak na to pierwsze - ze zdobytych miast więcej problemów niż pożytku. Więc często byłem w sytuacji gdzie gromiłem wrogie wojska w obronie a potem nie bardzo miałem po co wkraczać we wrogie granice...

chciałbym by jakoś bardziej Cywilizacja 5 pozwalała rozwijać się terytorialnie krajom które wcale się na to nie nastawiały. Teraz strasznie je karze...