Die by the sword! Gra w roku wydania wydawała się nie z tej ziemi, tak miodna i grywalna!
Nie do opisania, jaką zabawką był EDYTOR CIOSÓW!!!
Bardzo brutalna, można było przeciwnikowi odciąć obydwie ręce i nogę, a on i tak
podskakiwał na jednej nóżce jak czarny rycerz z monty pythona :) Później można było
podnieść jego odcięte kończyny i okładać nimi napastnika aż do jego śmierci, ha!
Tryb areny był chyba najlepszy, kto grał, pamięta :)
Dla niektórych jest nadal ;)
Zaawansowany system ciosów robi po dziś wrażenie.
Fabuła to wiadomo, nic, ale sam gameplay, poziom trudności i praktycznie brak ekwipunku no to już robi wrażenie .
Czasem do niej wracam i bawię się doskonale.