Również byłem zdruzgotano-sfrustrowano-zmieszany, gdy zobaczyłem oba zakończenia (nie liczę trzeciego, bo jest takie samo jak drugie, więc na jedno wychodzi), a w mojej głowie kłębiło się pełne oburzenia pytanie "Co to ma być?!" Nie spodziewałem się tak ponurego zakończenia, bo oba są złe. Nie ma tu dobrego zakończenia, a liczyłem, że takie też będzie do wyboru. Zamiast tego dostaliśmy wybór między złym, a złym zakończeniem... Zżyłem się z Kylem przez te 50 h podstawki i 23 h dodatku, a tu twórcy zaserwowali nam takie tragiczne zakończenie jego długiej wędrówki. Na dodatek szkoda tego całego wysiłku - Kyle przez całą podstawkę a potem w dodatku ratuje całe dziesiątki ludzi, stara się jak cholera, biega, skacze, walczy, wspina się, jeździ, żeby na końcu zamienili go w przemieńca/żeby zginął w wybuchu bomby razem z wszystkimi - no po prostu ręce opadają na takie zakończenie...

A poza tym jakaś hipoteza o pochodzeniu wirusa z jakiegoś niematerialnego świata. To bezsens. Po drugie w tej grze jest tyle niespójności, że szok. Po co cała szopka z Camdenem? Po co Troy, Brecken i reszta? Spadli na margines po podstawce. Zakończenie dodatku jest tak słabe, że szok. Nie dość że gra polega na męczącym jeżdżeniu buggy, gdzie na każdym zakręcie jeśli nie włączysz nitro dopada cię wataha virali, to jeszcze główny wątek bez jakiejkolwiek spójności, postaci mdłe, zakończenie gówniane, ludzie Raisa chooooj wie co robią poza miastem, jakiś pajac wykluczony z wioski osadników zostaje z doopy ich przywódcą. Dałem 7 tylko i wyłącznie ze względu na szacunek do bardzo dobrej podstawki, którą przejdę raz jeszcze na pewno. Do dodatku raczej nie wrócę.

Luzie Raisa działali poza miastem już od dłuższego czasu. Ten pajac wykluczony z wioski działał pod przykrywką i był ich szefem, chciał rozpracować akolitów i Matkę by zdobyć tajemnicze serum.

Również jestem zawiedziony końcówka.

Pewnie o ile podstawki fabula byla spojna ta jest na swoj sposob niechlujna , szybko awansujemy w szeregach kultu i po co? tylko po to aby ginac, okazuje sie ze wszystko co robilismy idzie na marne w nuklearnym wybuchu okolicy , liczylem ze dodatek wyjasni co i jak , a tymbardziej dlaczego , a tu nic zostawil wiecej pytan niz odpowiedzi...... jednak bardzo przyjemnie mi sie gralo , co nie zmienia koncowego niesmaku :(

Ja liczyłem na to, że Crane spotka się z Camdenem, Troy i Breckenem, Camden znajdzie szczepionkę i wszyscy będą uratowani. Poza tym to powinni wyjaśnić genezę epidemii. Masz rację. Awansujemy w szeregach kultu i gówno nam to daje tak naprawdę. Bo prócz wykresu jaki mamy poziom zaufania nic się nie zmienia.

Dostajemy kusze, bełty i stroje...
Tylko tyle.
A zakończenie... nie to chciałem zobaczyć...

Też liczyłem na pozytywne zakończenie, ale dla gatunku gry odrzucenie oferty Matki było dla mnie idealne. Nie zapominajmy, że Dying Light to horror. A w filmowej wersji tego gatunku po pozornym happy endzie zawsze pojawia się łyżka dziegciu. Bohater (a właściwie bohaterka, bo najczęściej są to kobiety) właśnie widzi światło w tunelu, ale w ostatniej chwili zły ją dopada. Tyle że w filmie nam to spowszechniało, spodziewamy się tzw. złego zakończenia. W grze komputerowej może być to szokiem, bo zżywamy się z bohaterem dużo bardziej niż w filmie. Tutaj efekt szoku jest większy właśnie przez to. Proponuję to potraktować podobnie do końcowej sceny z "Bravehearta".