Zaczyna się od tego, że razem z karawaną kupiecką wyruszamy do Syjonu, pustynnego kanionu przypominającego lokacje rodem z Dzikiego Zachodu. W Syjonie żyją plemiona przypominające znanych nam Indian. I właśnie jedno z takich plemion dziesiątkuje naszą karawanę. Zostajemy sami i by odnaleźć drogę powrotną na Mojave musimy zaangażować się w konflikt kilku plemion. Na czele jednego z nich stoi niejaki Popielec, tajemnicza postać dość istotna dla głównego wątku Fallout: New Vegas.

Pod względem fabuły i rozgrywki Szczere Serca nie należą do najciekawszych dodatków. Wykonujemy najpierw garść fedeksowych zadań dla jednego przyjaznego plemienia, później dla drugiego. Od każdego z plemion dostajemy pomocnika, który od czasu do czasu wtrąci to i owo zapoznając nas ze zwyczajami czy wierzeniami danego plemienia. Cele do wykonania rozsiane są na całej mapie co daje pretekst do jej zwiedzenia. Oprócz tego jest kilka zadań pobocznych, też nic szczególnego. Szczere Serca można zakończyć na dwa sposoby: agresywny i bardziej pokojowy. Chyba nie da się stanąć po stronie wrogiego plemienia Białych Nóg.

Jednym z największych plusów dodatku jest nowa lokacja, która różni się od pustyni Mojave. Do tego dostajemy garść nowych perków i nieco receptur do craftingu. Przejście dodatku zajęło mi 5 godzin. Nie był to najciekawszy czas spędzony w Fallout: New Vegas, ale przynajmniej DLC nie frustrowało tak jak początki Dead Money. Ot przygoda do przejścia i zapomnienia.