Każdy z graczy, którzy choćby przez moment mieli styczność z FALLOUT'em na pewno pamięta, że gra była doskonała jako całość. Niektóre fragmenty w niej mogły Wam jednak zapaść w pamięć wyjątkowo dobrze. Podzielcie się swoimi wspomnieniami. Ja na przykład nigdy nie zapomnę Ochłapa- tak bardzo przywiązałem się do tej psiny, że jak mi ginęła podczas jakiejś walki, to wczytywałem grę.Jak sobie przypomnę coś jeszcze to napiszę inny przykład.
Najbardziej zapadające w pamięć to chyba spotkania z Mistrzem i Porucznikiem, a szczególnie z tym pierwszym. Jego sposób mówienia jest niepowtarzalny ;]
No i oczywiście ostateczna wizyta w Krypcie 13, Ci co ukończyli to wiedzą o co chodzi, polecam perk "Krwawa Jatka" w celu obejrzenia "prawidłowego" zakończenia.
Fabułą lepsza niż w dwójce, nie tak przeładowana różnymi smaczkami, spójniejsza. Tak, Mistrz to jeden z najlepszych głosów, jakie słyszałem.
Tak, rozmowa z Mistrzem była genialna. Pamiętam jak schodziłem na coraz niższe poziomy, by w końcu spotkać tego, kto stoi za tym wszystkim. Spodziewałem się spotkać jakiegoś przerośniętego supermutanta, lecz serce stanęło mi z wrażenia, gdy zamiast niego ujrzałem rozlazłą kreaturę z kilkoma osobowościami. Najbardziej podobało mi się dochodzenie do głosu poszczególnych osób, przez co rozmowa była jeszcze bardziej surrealistyczna. Ech, mógłbym pisać strony o tej grze, ale ograniczę się do trzech słów: Fallout jest ge-nial-ny.
Najlepsze jak się go specjalnie (Ochłapa) zamykało w pomieszczeniach aby nie ginął. Każdy praktycznie fragment gry był magiczny. Zabiliście nadzorcę? Okropnie mnie facet wkurzał.
Mistrz, moim zdaniem największy zły charakter w grach (osobiście strasznie mnie przeraził) jak grałem jako dziecko.
zarówno spotkanie oko w oko z Mistrzem, poznawanie historii Harolda jak i przemierzanie pustkowia z Dogmeatem to niewątpliwie elementy zapadające w pamięć. Ze swojej strony muszę jednak przyznać, iż pierwsza wizyta w zniszczonym ośrodku West - Tech, popularnie zwanym Glow/ Blask wywołała u mnie gęsią skórkę. Doskonale dopasowana muzyka, pozorny spokój, wysokie napromieniowanie, szczątki informacji i pozostałości przedwojennej technologii.
To było coś! Aż się z żalem odchodziło od ekranu. To był świat który naprawdę chciało się eksplorować, który wręcz się prosił o jego dokładne zbadanie i co więcej, dawało to wielką satysfakcję.
I przyznaję bez ogródek, to jedna z naprawdę niewielu gier do której wracam często i która za każdym razem sprawia mi wielką frajdę. Chwała twórcom