Wszyscy zachwalają serię Metal Gear Solid, więc trzeba nadrobic zaległości, przeszedłem MGS 1 i byłem pod wrażeniem pomysłów jakie Kojima wprowadził do rozgrywki(nie wyobrażam sobie jaki to musiał byc szał w epoce PS1), fabuła trochę zawiła, ale jakoś ogarnąłem. Kolej na MGS2... od razu zaznaczam, że grałem w MGS2 HD na ps3, moje główne zarzuty wobec tej gry:

1. Beznadziejny główny bohater(Raiden), jego historia z tyłka wyciągnięta po dłuższym graniu, mroczna przeszłośc terefere, jak na osobę z takim zapleczem historycznym to niezła z niego... ciota.
2. Koszmarnie zawiła fabuła, każdy okazuje się podwójnym agentem, miliony złowrogich organizacji, ciągłe twisty fabularne. Nie zrozumcie mnie źle, to są bardzo ciekawe zabiegi, ale tutaj jest ich tyle, że bardzo łatwo się pogubic i patrząc z perspektywy całości zgubic sens całej historii
3. Rose i jej wątek miłosny z Raidenem, rzygac się chce od tego.
4. Otacon po śmierci siostry przybijający grabę ze Snake'm - WTF?!
5. Liquid przejmujący kontrolę nad Ocelotem, przez rękę - WTF?! x2

i 2 NAJGORSZE CECHY GRY!!!!!!!
- Beznadziejne sterowanie, które skutecznie zniechęca do grania
- Paskudna kamera ( w mgs 1 było o wiele lepiej)

Ja rozumiem, że to japońska gra, starałem się byc tolerancyjny (nawet jak Raiden hasał na golasa), ale cholera, często podczas grania byłem zażenowany

Ogólna ocena 5/10, za nietypowe czarne charaktery, bardzo fajny wątek z Arsenal Gear(muzyka, sama lokacja), twisty fabularne na początku jeszcze były ciekawe(późniejsze reakcje to: "Znowu?")

Przechodzę do Snake Eatera, podobno "zjada" tą częśc na śniadanie.