PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=607017}
6,7 1 312
ocen
6,7 10 1 1312
Silent Hill: Homecoming
powrót do forum gry Silent Hill: Homecoming

Jestem na świeżo po skończeniu gry. Choć wiele słyszałem przeróżnych opinii na temat tej części, to jednak z całą mocą wiem, że warto było zagrać. Nie było może genialnie, ale o "Homecoming" nie powiem, żeby był taki zły, jak go niektórzy malują.

Fabuła koncentruje się wokół losów Alexa Shepherda, żołnierza, który po koszmarnym śnie budzi się w ciężarówce, która podwozi go w jego rodzinne strony - do miasteczka Shepherd's Glen leżącego nieopodal tytułowej miejscowości. Na miejscu okazuje się, że wszystko wokół spowiła znana nam mgła. Bohater czym prędzej udaje się do rodzinnego domu, by odkryć, że jego młodszy brat zaginął, a matka prosi go, by go odnalazł. Ponadto w całym Shepherd's Glen znikają ludzie...
Niby nic nowego - wszak przywykliśmy już, że seria stopniowo powielała schematy z poprzedniczek. Dalszy rozwój wydarzeń jest opowiedziany w iście hitchcockowskim tempie i nie chcę tu zbyt dużo zdradzać, wszak w każdym razie okaże się, że nie bez powodu miejscowość Alexa zatopiła się we mgle i nie bez powodu pojawiły się w niej maszkary atakujące każdego na swojej drodze. Mieszkańcy mają pewien mroczny sekret...
Jak zatem widać, fabularnie jest całkiem przyzwoicie i nie ma powodu do narzekań.

Każda część serii to zawsze jakieś zmiany. A te w "Homecoming" widoczne są już gołym okiem. Przede wszystkim oprawa audiowizualna. Grafika renderowana przez 3D Engine: Slayer prezentuje się bardzo szczegółowo. Modele postaci są ostre i szczegółowe, gra świateł i cieni dopełnia smaczku, a my brniemy dalej w mgłę ostrożnie nasłuchując szumu radia.
Muzyka to jak zwykle dzieło Akiry Yamaoki i wokale Mary Elizabeth McGlynn, więc tutaj jak zwykle nie ma powodu do narzekań. Jeśli chodzi o fizykę, to Double Helix skorzystało tutaj z Havoka, więc także i za to dodatkowy plus. Choć samo zaplecze techniczne nie wystarcza do stworzenia bardzo dobrej gry...

Monstra, jakie spotkamy, to po części standard (pielęgniarki czy pieski), do którego przywykliśmy. Cameo zalicza nawet Piramidogłowy. Nowi wrogowie to po części starzy wrogowie, tylko po lekkiej modernizacji. I tak na przykład Smog bardzo przypomina Straight Jacketa czy klasycznego już Lying creature'a. Z zupełnie nowych monstrów cholernie niebezpiecznym jest także Schism czy Needler. Lurkery z kolei występują w podtopionych rejonach i trzeba uważać, kiedy wyskakują. Warto też nadmienić, że to chyba pierwszy Silent Hill od jakiegoś czasu, kiedy zarówno walczymy z potworami, jak i z ludźmi - zarówno jako regularni wrogowie (żołnierze zakonu) - jak i bossowie (np. Curtis). Sami bossowie, to z kolei większe monstra do ubicia. Nie wyglądają być może jakoś genialnie, ale ich symbolika jest ściśle powiązana z fabułą, więc nie ma co utyskiwać.

Ten "Silent" niestety stawia na walki, przez co - choć klasyfikowany jest jako survival horror, to bardziej można go uznać za survival. Z ogromną domieszką horroru :) Dlaczego? Nieraz choćby chciało się uniknąć walki, to nie sposób tego zrobić, bowiem, kiedy Alex dostanie jakiś cios od potworka, od razu przechodzi w tryb walki, a to spowalnia jego ruchy, przez co stwór może zadać kolejne obrażenia. Dobrze na szczęście, że do tego został dołożony system uników, dzięki czemu walkę prowadzi się całkiem sprawnie, choć niełatwo, bowiem damage zadawany przez monstra jest naprawdę spory (zwłaszcza przez bossów). W starciu w pojedynkę z dwoma czy trzema Needlerami ciężko się gra.

Z kolei arsenał wygląda całkiem przyzwoicie - dwa rodzaje strzelb, karabin snajperski, kilka rodzajów pistoletów, toporki i noże, stalowa rura czy coś w rodzaju bosaka wystarczą i naprawdę nie trzeba czegoś więcej, zwłaszcza, że na poszczególne potwory lepiej sprawdza się dana broń (nóż to broń, która zadaje najszybsze uderzenia, ale za to ma mały damage).

Homecoming to także ukłon w stronę poprzedniczek, ponieważ mamy tu kilka nawiązań. Protagonistę do miasta przywozi nie kto inny, jak sam Travis Grady z "Origins", zabawką, którą Alex chce dać Joshowi jest królik Robbie z SH3 a Wheeler wspomina policjantkę z Brahms (Cybil), która zaginęła przed laty w Silent Hill. Do tego odnajdujemy książkę pisaną przez Douglasa Cartlanda....
Trzeba też dodać, że ta część wzorowała się po części na filmie, dlatego przejście z mglistej rzeczywistości w mroczną wygląda, jakby żywcem było wyjęte z obrazu Christophe Gansa. Pielęgniarki także ruszają się w sposób znany z filmu. Nie uznaję tego za wadę, bowiem wyszło to całkiem ciekawie. Ale nie samymi walkami żyjemy w tym Silent Hillu.
Pojawiają się także zagadki, choć nie są może jakoś masakrycznie skomplikowane, ale dają radę.

Nie jest jednak aż tak idealnie - wkurza rozmieszczenie savepointów (niezbyt udane z resztą), mała ilość health drinków (na początku) ale przede wszystkim średnia jakościowo konwersja pecetowa. Zdarzało się, że w trakcie grania klawiatura przestawała reagować lub grę wyrzucało mi do pulpitu. Do tego optymalizacja mogłaby być dużo lepsza. Momentami gra przycinała się na jakieś 10 sekund. Niuanse techniczne na szczęście nie przysłoniły klimatu gry, który jest całkiem całkiem i zwłaszcza szpitalne zakończenie daje nam wiele do myślenia. Podsumowując - są lepsze survival horrory od tej gry, ale to wciąż "Silent Hill" w naprawdę solidnym wydaniu. Znajomość poprzednich części nie jest wymagana, ale daje niejako smaczku do całości. Warto zagrać, bowiem jeśli zaczniecie tę historię, to na pewno nie będziecie chcieli jej skończyć, póki nie ujrzycie napisów końcowych. Jeśli jednak ta seria was nie jara jakoś specjalnie, nie musicie też rozgrywać tej produkcji.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones