Uniwersum Star Wars ma swoje zarówno zalety i wady. Nie mam tu na myśli fabuły i świata, lecz... zarządzanie z rąk twórców. Tolkien, Rowling... każdy pisarz kreowanych światów ma pełną kontrolę nad tworzonym przez siebie wszechświatem. Analogicznie postępują duże firmy, jak choćby Blizzard. To pozwala w pełni kontrolować swoje uniwersum. W przypadku Gwiezdnych wojen czegoś takiego nie ma. Poza filmami, cała marka praktycznie żyje własnym życiem. Jeden twórca coś tam stworzy, dokładając cegiełkę do historii uniwersum, inny zrobi coś innego... Tylko za sprawą przyzwoitości nie wchodzą sobie w szarady, czasem dyskretnie coś przy okazji uzupełniają itp. Choć teoretycznie powinien więc być chaos, daje to ogromne możliwości. Można sobie wybrać dowolnie wybrany okres historyczny Star Wars, nawet ten całkiem niezagospodarowany... i wypełnić lukę toną przewspaniałych fantazji.

Najwspanialszym dziełem tej polityki jest ta tu oto gra. Twórcy nie byli niczym skrępowani i stworzyli arcydzieło! No, teoretycznie kontynuowali niektóre wąteczki z komiksów "Tales of the Jedi", ale w niczym niepsując nieobeznanym radości z gry. Teraz już takich nie robią...