PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=607697}
8,0 1 216
ocen
8,0 10 1 1216
Still Life
powrót do forum gry Still Life

Lubię przygodówki poin'n'click, które są gatunkiem niszowym, ale nie wymarłym jak od chyba 20 lat twierdzą niektórzy, bo ciągle coś tam powstaje. Może nie gram w nie non-stop, ale od czasu do czasu lubię po którąś sięgnąć, zagłębiać się w fabule, pogłówkować nad zagadkami. Kilka miesięcy temu skończyłem ogrywać trylogię Art of Murder od City Interactive, a ostatnio przeszedłem Broken Sword II. Tym razem postanowiłem sięgnąć po coś mroczniejszego, mianowicie Still Life, grę studia Microids, twórców legendarnej Syberii czy także dość dobrze znanego Post Mortem. Still Life było rozdawane za darmo kilka miesięcy temu przez IndieGala, zresztą drugą część mam na GOGu od dawna, więc także kiedyś można ją było zdobyć za darmo. Swoją drogą na krótko przed tym jak pierwsze Still Life było rozdawane, zacząłem grać w drugą część, bo zabierałem się do niej od dobrych kilku lat. Lecz skoro miałem już "jedynkę" to postanowiłem rozpocząć historię od początku.

Grę rozpoczyna dynamiczne intro w którym słyszymy Requiem Mozarta. Jest to jeden z lepszych wstępniaków nie tylko w przygodówkach, ale i grach w ogóle. Fabuła toczy się dwutorowo, na zmianę kierujemy dwójką postaci. We współczesności (czyli w roku 2004) wcielamy się w agentkę FBI - Victorię McPherson, która rozwiązuje sprawę dot. tajemniczych morderstw, Gdy Victoria odnajduje na strychu dziennik swojego dziadka odkrywa, iż jej przodek również prowadził śledztwo ws. seryjnego mordercy, który zabijał w podobny sposób. Gus McPherson to także bohater poprzedniej gry studia - Post Mortem, którą swoją drogą będę musiał nadrobić. Naprzemiennie wcielamy w Gusa w Pradze lat 20. XX wieku i Victorię w Chicago prowadząc śledztwa, które wydają się być do siebie łudząco podobne. Czy zabójca z Pragi po kilkudziesięciu latach znalazł swojego naśladowcę?

Dość ponury klimat, zwłaszcza w etapach z dziadkiem Victorii przypominał mi nieco pierwsze The Black Mirror. A fakt, iż wcielamy się w funkcjonariuszkę FBI, wpadając czasami do biura, zbierając ślady, badając miejsca zbrodni skojarzył mi się ze wspomnianą już polską serią przygodówek Art of Murder. Jeśli chodzi o opowiadanie historii to trzeba napisać, iż Still Life jest pod tym względem jedną z najlepszych przygodówek point&click w jakie grałem. Przejścia między bohaterami są płynne, a w samej grze jest sporo cut-scenek, które wzbogacają narrację. Pomaga także to, iż Still Life nie jest skomplikowaną grą, bardzo rzadko zdarza się, iż gdzieś utkniemy na dłużej.

W przygodówkach bohater może skomentować wiele obiektów i przedmiotów w danej lokacji, które niekoniecznie muszą być powiązane z zagadkami. W Still Life takich interaktywnych obiektów nie ma zbyt wiele. Nie ma też masy przedmiotów, które zbieramy, a jeśli już się trafi jakaś zagadka to jest ona logiczna i nie polega na abstrakcyjnych rozwiązaniach. Może raz czy dwa nieco błądziłem po Pradze, gdy jedna z postaci nie powiedziała dokładnie w którym miejscu inspektor zachował się w podejrzany sposób upuszczając dowód do kanału. Mamy dostęp do wielu lokacji rozsianych po całym mieście, z czasem odblokowują się kolejne i możemy je swobodnie odwiedzać, choć gdy mamy coś ważnego do zrobienia w danym miejscu to bohater/bohaterka nie opuszczą go dopóki nie zrobią tego co trzeba. To też jest dobre, bo unikamy tym samym bezcelowego łażenia. Do dyspozycji mamy również dziennik oraz spis wszystkich dialogów, więc można sobie przypomnieć to i owo.

Stosunkowo mało tu klasycznych zagadek polegających na łączeniu poszczególnych przedmiotów, jest za to kilka przesuwanek, układanek, a jedną z ciekawszych zagadek byłoby pieczenie ciasteczek, gdyby tylko tekst w książce kucharskiej był czytelniejszy. Otwieranie zamka wytrychem początkowo było ciekawe, ale w końcowej fazie się poddałem i sięgnąłem do poradnika. Pod koniec zirytowała mnie sekwencja w której sterujemy robocikiem i unikamy laserów. Najgorsze jest to, że nie można zapisać w tym momencie gry i za każdym razem trzeba było dość trudną trasę przemierzać od nowa.

Przygodówki point&click rządzą się swoimi prawami i pod względem sterowania przeważnie nie różnią się od siebie. Ekwipunek jest zwykle na wysuwanym pasku u góry lub u dołu ekranu, a przedmiotów używamy chwytając je i klikając w wybranym miejscu bądź na innym przedmiocie próbując je połączyć. Still Life jest pod tym względem nietypowe. Do ekwipunku wchodzimy klikając PPM, znajduje się on w osobnym oknie. By skorzystać z jakiegoś przedmiotu musimy stanąć w miejscu w którym w rogu ekranu wyświetla się ikona dłoni. Wchodzimy do ekwipunku wybieramy odpowiedni przedmiot i klikamy na taką samą ikonkę. Osobny przycisk odpowiada za łączenie przedmiotów np. aparat z kliszą. Z początku wydaje się to przekombinowane i niezbyt intuicyjne, ale można się do tego przyzwyczaić. Dialogów też nie prowadzimy wybierając poszczególne kwestie dialogowe czy ikonki jak w większości przygodówek. Klikamy po prostu LPM by bohaterowie sami wypowiedzieli kwestię. Czasami możemy kliknąć PPM co sprawi, iż Victoria/Gus zadadzą nieco bardziej osobiste, opcjonalne pytanie.

Brakowało mi muzyki, pojawia się ona jedynie w nielicznych momentach, Przyzwyczaiłem się już, iż w przygodówkach muzyka towarzyszy nam praktycznie przez cały czas, uprzyjemniając przeczesywanie lokacji, budując zarazem klimat poszczególnych miejsc. W Still Life odzywa się jedynie od czasu do czasu. Brakuje też odgłosów otoczenia. Ciężko uwierzyć, iż w mieście takim jak Chicago nie byłoby słychać odgłosów ulicy. To powoduje, iż często towarzyszy nam cisza. Bohaterom zdarza się też czasem zablokować na jakimś obiekcie albo niewidzialnej ścianie. Raz kilka minut błądziłem po lokacji w poszukiwaniu czegokolwiek, bo Victoria za cholerę nie mogła wejść do windy, aż zerknąłem do poradnika. Dopiero za którymś razem wlazła po wściekłym klikaniu na wejście windy...

Still Life to przednia i klimatyczna przygodówka w której głównym kąskiem jest historia. Ci którzy szukają trudnych zagadek nie znajdą ich w tym tytule zbyt wiele, jak wspomniałem jedynie kilka może nas zatrzymać na dłużej. Mimo to polecam, gdyż brak większej ilości momentów w których możemy utknąć sprawia, iż sama historia jest płynniejsza i nie traci na dynamice. Teraz przede mną część druga, a następnie chcę wreszcie zabrać się za obie części Syberii, które ciągle odkładam na później i później....

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones