PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671503}
8,3 3 399
ocen
8,3 10 1 3399
The Elder Scrolls V: Skyrim Dragonborn
powrót do forum gry The Elder Scrolls V: Skyrim - Dragonborn

Drugi i ostatni fabularny dodatek do TES V. Rozpoczyna się podobnie do Dawnguard. W pewnym momencie zostajemy zaatakowani przez tajemniczych kultystów w dziwnych maskach. Ze znalezionego przy jednym z nich listu dowiadujemy się, że musimy udać się na Solstheim, jeśli chcemy dowiedzieć się kto i dlaczego chce naszej śmierci.

Tym kimś okazuje się niejaki Miraak, pierwsze Smocze Dziecię. Tkwi on w Apokryfie, świecie Hermaeusa Mory, deadrycznego księcia, boga wiedzy, losu i pamięci. Najwyraźniej znudziło mu się przebywanie w tym wymiarze, więc chce posłużyć się nami by się z niego wyrwać. Przejawia się to chociażby w tym, że zabiera duszę zabitego przez nas smoka. Zmusza również postronnych mieszkańców Solstheim do budowy tajemniczych obelisków. Całkiem fajnie Bethesdzie udało się przemycić klimat z opowiadań Lovecrafta z Cthulhu na czele. Sam wątek dodatku nie wydaje się specjalnie długi. Ba, wydał mi się krótszy od tego z Dawnguard. Może to tylko moje wrażenie. Za to Dragonborn oferuje o wiele więcej samej zawartości pobocznej jako, iż dostajemy nowy region do eksploracji. Do Apokryfu dostajemy się poprzez Czarne Księgi. W ramach głównego wątku dodatku musimy przeczytać jedynie dwie z nich, a łącznie jest ich siedem. Oprócz tego czeka na nas sporo zadań pobocznych rozsianych po całej wyspie. W ramach jednego z nich możemy zdobyć posiadłość w Kruczej Skale.

Największą zaletą Dragonborna jest miejsce jego akcji - Solstheim. Wyspa ta była obecna w dodatku do Morrowind - Bloodmoon i muszę przyznać, iż wiele sobie przez to po Dragonborn obiecywałem. Sam dodatek zapowiadany był jako fan service dla tych którym na wspomnienie Morrka robi się ciepło na sercu. Swoją drogą nieco zabawne jest to, że w Bloodmoon wyspa Solstheim miała wnieść powiew świeżości i dać mały przedsmak prowincji Skyrim, zaś w Dragonborn ta sama wyspa służy jako wizytówka Morrowind, gdzie w pigułce mamy tam zawarte najbardziej charakterystyczne dla prowincji mrocznych elfów elementy: architekturę, wielkie grzyby, netchy czy ostatniego żyjącego łazika (niestety, w mojej grze jego właściciela zabiły okoliczne stwory, więc nie mogłem z nim porozmawiać). Zabrakło chyba tylko skrzekaczy. Naturalnie, ta zmiana ma swoje uzasadnienie. Akcja ma miejsce 200 lat po Morrowind, zaś sama prowincja została spustoszona najpierw przez najazd argonian a później przez wybuch Czerwonej Góry, którą to możemy dostrzec w oddali. Część mieszkańców Morrowind uciekła więc na Solstheim. Również dlatego śnieg występuje jedynie w północnej części wyspy, a południowa pokryta jest popiołem. Ponadto wrażenie powrotu na Vvardenfell pogłębia również soundtrack autorstwa Jeremy'ego Soule'a niemal w całości wyrwany z Morrowinda. Jeśli ktoś, tak jak ja, z rozrzewnieniem wspomina czas spędzony w Morrowind to nie raz i nie dwa łezka zakręci mu się w oku.

Od strony rozgrywki doszła możliwość dosiadania smoków. Niestety, nie mamy w jej trakcie pełnej swobody i jedynie w ograniczonym zakresie możemy wskazać smokowi kogo ma zaatakować czy gdzie wylądować. Dochodzą oczywiście nowe bronie i pancerze, również takie które jednoznacznie kojarzą się z TES III jak np. chitynowe czy kościane pancerze.

Dragonborn sprawdza się najlepiej jako fan service dla fanów Morrowinda. Znajome elementy, ścieżka dźwiękowa wywołają z pewnością miłe wspomnienia u tych graczy, którzy na Vvardenfell spędzili setki godzin.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones