PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=729225}

The Legend of Zelda: Breath of the Wild

Zelda no Densetsu: Breath of the Wild
9,1 1 848
ocen
9,1 10 1 1848
The Legend of Zelda: Breath of the Wild
powrót do forum gry The Legend of Zelda: Breath of the Wild

Na wstępie powiem, że gry oficjalnie nie oceniam, ponieważ nie ukończyłem.
Ale podczas kilku godz grania wypracowałem sobie jakieś zdanie na jej temat.
Ze względów marketingowych dla Nintendo jestem idealnym nabywcą - casual, który nigdy nie grał w grę, nie ma konsoli.
Więc jestem idealnym kandydatem by mnie zachęcić do zakupu i Switcha i Zeldy jednocześnie.
Na pożyczonym sprzęcie postanowiłem sprawdzić jak to się gra w tę Zeldę.
No więc :
Oprawa to pierwsza rzecz na jaką zwróciłem uwagę - no mnie ten self shading nie ujął. Gra dla mnie jest owszem kolorowa, ale jakaś taka wypłowiała z kolorów.
No ale to cała magia self shadingu. Można to kochać albo nie cierpieć.
Początek gry jest całkiem dobry. No mnie się grało bardzo przyjemnie poznając pewną część mechanik gry.
Początkowa misja ze zdobyciem lotni bardzo fajna. Daje nam 4 kapliczki do zwiedzenia i pozyskania podstawowych umiejętności.
Dodatkowo każda jest w innym zakątku co daje nam możliwość poznania różnego klimatu.
To że w zimie jest zimno i trzeba się czymś ogrzać jest logiczne, więc dla mnie nie było niczym zaskakującym że jak się zje potrawę z papryczek... że jak się podpali pochodnię ... itp.
Ale już np fakt ślizgania się na tarczy - no mega dobre.
To że jak podpaloną pałą walnie się w trawę, to ta stopniowo się wypali - eleganckie !
To że siekierą można ściąć każde drzewo - fenomenalne.
Typowa kwintesencja sandboxa dająca pełną swobodę w działaniu.
To że podczas burzy elementy metalowe przyciągają pioruny - no sztos totalny.
To że zatrzymanie czasu powoduje nagromadzoną kulminację uderzeń - no bajeranckie.
To że możemy zrzucić kamulce na wrogów w dole - megaaaa miodne.
Nawet taki smaczek, że jak biegamy to ugniata się trawa pod nogami jest miłe dla oka.
Gotowanie potraw też na poziomie.
A to, że możemy wspiąć się praktycznie na każdą powierzchnię jest kur.na mistrzostwem !!!

Pierwszą ogrodzoną mapkę sheikah late czy jak jej tam przeszedłem w pełni usatysfakcjonowany z gry i jej technik i smaczków jakie poznałem.
Nadal gryzła mnie w oczy grafika, ale trudno. Gramy dalej.

Niestety wylecenie na lotni poza mury to strzał mokrą szmatą po pysku.
Zacznijmy od tego, że na pierwszym pustkowiu dostaję od groma zadań pobocznych - no rzeczywiście sporo, będzie co robić.
Z racji iż od początku biegam w podstawowych łachach z kontenera z holandii i jestem praktycznie "jedno hitowcem" pierwsze co patrzę na side questy gdzie mogę zdobyć jakieś zbrojki czy stroje.
Bo plądrując dziesiątki skrzyń niestety nie ma tam fatałaszków.
Ok, mam kilka questów z - optymistycznie zakładam - podstawowym pancerzem, bo raczej nikt nie dałby na samym początku uber zbroi z tytanu.
Biorę jakiś fantazyjny set czy coś.
Mam pkt na mapie więc lecę.
Niestety w podtopionej wiosce znajduję jakąś księgę, która mówi mi że 1 cz jest tam, 2 cz hen dalej, 3 cz w piz.du dalej.
hmm... Nawet nie wiem gdzie to jest a mapa jest oj rozległa.
Biorę więc kolejny quest. Kur.wa to samo. 1cz za wodospadem , 2cz w du.pie smoka, 3 cz za górami za lasami.
Co jest ?!
Kolejny quest i znowu to samo. Następny i kur.wa recykling !
Czy was twórcy poje.bało ???
Nie można było tego umieścić gdzieś w obrębie jednego obszaru, by zdobyć coś na początku ? A nie że muszę teraz popier.dalać z jednego krańca, 20km gdzieś w głąb mapy, gdzie w takim stanie postaci jaki mam jestem na pier.dnięcie wszelkich niebieskich prosiaków , krokodyli i co lepszych szkieletów.
Krótki przykład - to tak jakby w Skyrimie, w Rzecznej puszczy dostać ten quest ze zdobyciem szponu, ale nie byłby on w okolicznej grocie tylko kurna na środku morza za Zimową Twierdzą.
Wszystkie questy sprowadzają się do tego, że nadal nic nie będę mieć dopóki nie zwiedzę 40% mapy.
I wgl. przepraszam, jaka jest geneza tych questów ? Dlaczego zbrojki - nadal zakładam, że to jakieś podstawowe szmaty na garba - są zawsze porozdzielane trochę tu trochę tam.
Co się w lore tych questów odpier.dalało ?
Ktoś łaził z tymi zbrojkami jak poje.bany przez pół królestwa i je rozrzucał jak rasowy świr ???

Kolejna rzecz - broń, a konkretnie jej kruchość.
Jestem w stanie przyjąć do świadomości, że wszelka broń drzewcowa jest względnie krucha. A już taka gałąź to wgl.
Że broń zardzewiała pęknie dosyć szybko.
Ale dlaczego do cholery, wszelkiego rodzaju miecze, które aż lśnią nowością, claymory, zweihandery,wielkie zaje.biste młoty i inne typowo rycerskie narzędzia śmierci ulegają bardzo szybkiej degradacji.
Co to kur.wa z brązu odlane jest czy jaka cholera ?
Dlaczego mój piękny lśniący claymore uległ tak szybkiemu rozpadowi gdy tłukłem nim okoliczne Boko świnie.
No albo on był z brązu, albo z tandetną plastikową podróbą, albo te świnie mają tytanowe skóry, albo ktoś był poje.bany podczas projektowania tej gry.
Przecież to jest nielogiczne względem wszelkich logizmów z początku gry.
To że drewniana Boko tarcza ulegnie zniszczeniu w trakcie walki jest logiczne. Ale już to że niewiele dłużej wytrzymuje metalowa rycerska tarcza jest już nielogiczne.
To że drewniany Boko łuk pewnie pęknie po kilkukrotnym naciągu, uwłaszcza temu że zaje.bisty lśniący łuk dalekiego zasięgu też pęka względnie szybko.
Rozumiem zamysł twórców - częste dropy broni, wszędzie się ona wala itd.
Ale ludzie ! Trochę logiki w tym wykonaniu.

Następna sprawa - stamina.
Stamina jest ulubionym atrybutem każdego gracza, który hasa sobie po tak obszernej mapie.
Robię biegiem 10m i muszę odpocząć. Kolejne 10m i pauza.
I jak ja mam w takim tempie odnaleźć te je.bane porozrzucane elementy rynsztunku ???...
A przytaczając jakiś przykład - Elden Ring. Tam stamina w otwartym świecie została przemyślana.
Możemy sobie sprintować po polach łąkach i lasach bez uszczerbku na staminie dopóki ktoś nie wejdzie z nami w konflikt lub się chociaż nami nie zainteresuje, wtedy nagle stamina zaczyna umykać.
I to jest dobre !
A tu nieee. Nie można było tego tak przemyśleć.
A już kwintesencją debi.lności tej staminy jest pływanie.
Gdyby rozwiązano to tak, że podczas dryfowania w wodzie stamina się odnawia byłoby - git !
Ale nieeee. Gdzież tam. Musimy rzekę przepłynąć na jeden raz. Nie ważne czy zrobisz sobie w połowie przerwę od machania grabami i pozwolisz by sunąć z nurtem. Przecież Link wtedy nie odpoczywa. Stamina nie odnowi się.
Wiem, że dzięki kapliczkom można zwiększać HP i staminę. Ale dla mnie jest to poczatek gry, rozwinąłem tylko HP dzięki misji Sheikah Late, a kolejne kapliczki to już nie kwitną jedna przy drugiej.
I dzięki takim zabiegom ten mały gnom topi się jak jaka piz.da co rusz.
Przecież rzeki były największą zmorą tej gry dopóki nie podbijemy staminy.
A już krew mnie zalewała jak stojąc na jakiejś górze widziałem dosyć szeroką rzekę przy której napewno będę Titanicował, a most znajdował się kilka km dalej.
Wiem, że są konie, ale nie posiadam takowego na ten moment i jestem zdany na tę pieprz.oną staminę.

Podziękowałem.
Gra mnie odrzuciła tym, że od praktycznie początku zdobywam jakieś plastikowe bronie, a już za początkowym murem, jestem jednostrzałową piz.dą. Klaps w dziąsło i wczytywanko.
Jak napisałem dużo powyżej technikalia tej gry są mega miodne i bardzo chciałbym w to brnąć, ale krew mnie zalewa jak widzę te poronione questy poboczne, a w takiej postaci gra aż odrzuca niźli zachęca do dalszej eksploracji.

Widać gołym okiem, że to gra dla fanów Zeldy, którzy i tak łykną te wszelkie debi.lizmy bo dla nich to pewnie nic takiego, ale dla mnie jako nowego gracza ta gra jest tak pięknie logiczna pod względem wszelkich mechanik, by nagle przypier.dolić kapciem po pysku nielogicznymi rozwiązaniami w świecie.
Dziękuję dobranoc.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones