PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=788192}
7,7 2 972
oceny
7,7 10 1 2972
Wolfenstein II: The New Colossus
powrót do forum gry Wolfenstein II: The New Colossus

Wolfenstein The New Order, był grą świetną! Fabuła była prosta acz spójna i klimatyczna, postacie wbrew pozorom, bardzo rozbudowane i głębokie, a prosta mechanika sterowania świetnie współgrała z bardzo dobrze zaprojektowanymi misjami, które przechodziło się w akompaniamencie genialnej wręcz muzyki.
Jaki jest Wolfenstein II? No cóż... pod każdym względem nierówny! No... może po za muzyką i grafiką.
Wszyscy co tak hucznie mówili, że seria się kończy na "The New Order" pewnie się zdziwili, że wychodzi kontynuacja, grafika została poprawiona, choć trochę brakowało mi tego komiksowego stylu postaci.
Gra zaczyna się dobrze. Cutscenki wyglądają dobrze, strzelanie jest świetne, pierwsza misja na wózku to mistrzostwo! Niestety, coś nie podziałało w procesie twórczym, bo cztery następne misje to... cały czas metalowe korytarze. Najpierw na wózku w łodzi podwodnej, potem ta latająca forteca, potem wybijanie resztek wrogów pod pokładem w łodzi podwodnej (tak, pół armii się tam ukrywało i nie próbowali odbić statku), potem znowu chodzenie po łodzi podwodnej... W TNO, mieliśmy po takim czasie, misje w zamku, szpital, placówka kontrolna i Berlin.
Podczas dalszego grania zauważyłem, że usunięto z gry wszelkie minigry i zagadki, jak choćby wycinanie z lasera (teraz wystarczy strzelić) czy pokonywanie labiryntów (jak ta sekwencja z TNO w kanałach), wszystko sprowadza się do idź i zabij, a jedyne problemy logiczne jakie miałem w tej grze to była akcja z włączeniem metra.
Ale nie narzekam, dalsze poziomy były dobre. Rosswel było ciekawe, Baza 52 też, akcja z latającym domem, czy "legendarna" strzelanina w sądzie (którą ja przeszedłem bez większego problemu, nie wiem czemu ludzie tak na to narzekają).
Ale, po scenie ze ścięciem gra się psuje... powtarzalność zaczyna uderzać, znowu jakaś tajna baza w podziemiach nowego yorku, gdzie tylko i wyłącznie podobała mi się sekwencja z tą wielką windą. W Nowym Orleanie brakowało jakieś konkretnej walki. Wenus nie zrobił na mnie wrażenia, nie było to to samo uczucie co z księżycem, a już ostatnia misja, będąca korytarzem i BRAK BOSSA GRY, a w zasadzie jej miałkość to coś co mnie rozczarowało.

Fabularnie coś się zepsuło.
Zaczyna się ...dziwnie, ale po tym już wiadomo, jaki kierunek obrała sobie ta seria.
Mamy wgląd w przeszłość bohatera, nagle, mimo, że w TNO oraz TOB, Blazkowicz cały czas wspominał ojca, tu nagle robią z niego... potwora, i to wręcz strasznie przerysowanego. W dosłownie 5 minut zrobiono z niego żonobijce, rasistę, antysemitę, przemocowca...
Nie pasowało mi to względem tego, co było w TNO.
Gra na później stara się połączyć z nazizmem wszystko i wszystkich, kto tylko nie pasuje pod poprawne twierdzenia. A więc, już na samym początku dostajemy grubą Niemkę, która zmienia strony. Potem przez grę cały czas przelatuje motyw antyamerykański, pokazując, że jedyni którzy walczą ze "złem" to BLM oraz komuniści, a jak pokazało Rosswel, jedyni którzy byli przeciwko III Rzeszy to gazeciarz i pijak. Reszta się bawi, cieszy!
Zresztą czego się spodziewać, jak bohaterowie określają ówcześnie panującego prezydenta USA, jako śmiecia, że szybciutko rząd USA się podporządkował, a Ronald ##gan został przedstawiony jako nazistowski śmieć, no oczywiście, w końcu na lewicy go nienawidzą za pokonanie komuchów aka ZSRR.
Całą fabułą się nie klei w swych podstawach, bohaterowie mówią o rewolucji, a tym czasem no nigdzie nie widać, by ktokolwiek na to poszedł po za paroma ruchami oporu. To festiwal dokładania celów. Najpierw kontakt z nowym ruchem oporu, ta wymyśla, atak na baze 52, potem sobie stwierdzają, że trzeba jeszcze jeden ruch oporu dokoptować, by potem tak po prostu rzucili tekstem, że trzeba zdobyć latającą fortece, przez co BJ musi lecieć na Wenus... powtarzając dosłownie to, co robili w części pierwszej.
Mam wrażenie, że ktoś pisał scenariusz i fabułę tak do słynnej sceny ze ścięciem, po czym go wyrzucono, i ktoś "dokończył" fabułę, przerabiając to i owo. Widać to choćby po klimacie, który na początku jest ciężki, a po zcięciu, robi się lekki.
Jak dwie różne gry.
A przeglądając grafik koncepcyjne można dojść do wniosku, że poczyniono sporo zmian byleby pasowało ideologicznie.

- Z Ani zrobiono komandosa w ciąży, mimo, że w pierwszej części była od myślenia.
- Grace starano się zrobić taką cwaniarę i twardzielkę, do tego stopnia, że jest wręcz karykaturalna i przesiąknięta nienawiścią.
- Dwaj żołnierze których musieliśmy wybrać... stary jeszcze się jakoś trzyma, ale już młody stał się okropnym i beznadziejnym bohaterem.
- Max Hass, czekałem aż w końcu rozwinie się jego wątek, nie wiem, że był eksperymentalnym supersoldatem czy coś, a sprowadzili go do "geniusza" który wydaje się być tępy. Serio, gdyby mu kazali przygotować plan obalenia III Rzeszy ten by potrzebował jeden dzień na to.
- Super Spesh, nie przeczę, miał charakter, ale szybko się okazuje, że miał tylko jedną cechę "foliarstwo" i to nużyło.
- Bombatte, to po za zrobieniem z niego "bawidamka" i "playboya" pojawiał się tylko po to, aby wiecznie ci sami bohaterowie nie występowali.
- Horton, pojawił się tylko na chwilę by walnąć parę komunistycznych tekstów i swój pokój wyłożyć sierpem i młotem.
- Antagonistka, serio, lepiej by było jakby przeżyła i została na końcu nowym filerem, przynajmniej trylogia jako całość miała by jednego konkretnego wroga.

A jeśli chodzi o logikę...
Postaci w łodzi podwodnej jest mnóstwo ale co po tym, jak praktycznie nic nie robią! Po co "hakerzy" jak i tak łamaniem kodów zajmował się BJ a faktycznie, kody łamała nasza kolaborantka.
Co z tymi członkami ruchu oporu jak w Nowym Orleanie czy w ostatniej misji, jedyni co cokolwiek robią to Bj i jego ruch oporu.
Ta fabuła jest tak nie przemyślana, że to wielkie powstanie jakie ma być jest dla mnie totalnie nierealistyczne w osiągnięciu.

W przeciwieństwie do TNO, ta część była uwielbiana przez krytyków, mimo, że jest faktycznie gorsza pod praktycznie każdym względem.
- Projekt poziomów jest powtarzalny i nie raz jest jednym wielkim korytarzem z poważającymi się grafikami, likwidacja prostych zagadek na rzecz tylko i wyłącznie, pokonywania grup nazioli.
- Bronie, nie licząc dobrego pomysłu ze zmianą dwóch broni w rękach, arsenał jest uboższy. W połowie gry, nie licząc jednego ciężkiego działa, mieliśmy do czynienia z każdą bronią i taką tylko do końca możemy mieć, nie pomaga rozbudowa broni, które są do siebie bardzo podobne.
- Fabuła trzyma się na ślinie i taśmie, bo nijak nie jestem w stanie uwierzyć, że teraz USA powstanie, a nawet jeśli, to nie wierze, że pogonią armie z takim arsenałem.
- Totalne nie wykorzystanie możliwości pancerza Da'at Yichud, mogło to dać sporo możliwości do walki, co widać było choćby po tym, jak Caroline się nią posługuje.
- Misje dodatkowe są ewidentnie dodane w pośpiechu, lokacje są przetworzone, jedynie ostateczne starcie robi wrażenie, ale i ono pod koniec nie daje żadnego wow.
- Brak wyboru misji, wymuszając na graczu zaczynanie gry od nowa jeśli chce się odwiedzić starą miejscówkę, tak więc trochę słabo z maksowaniem.
- Poziom trudności, gra najtrudniejsza jest... na początku. A potem coraz prostsza.

Jak dla mnie TNC to zmarnowany potencjał, gra wygląda na przepisaną a druga połowa na szybko sklejona z tego co można było dać. Grało mi się przyjemnie aczkolwiek, klimat się zaczął ulatniać, było zbyt komediowo, a pouczania twórców i ich ideologię, tylko grze przeszkadzają. Jak to jest, że w TNO dało się zrobić świetnią historię o "J", jak to czarnym się żyło w USA oraz historia "Klausa Kreutza" które otworzyły oczy BJ'owi na to, że nie każdy Niemiec to naziol, a sama idea. Tych świetnie napisanych osobowości i morału w TNC nie było. A niestety, W3 nie zapowiada się, by się poprawiło.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones