PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=605964}

Wrota Baldura

Baldur's Gate
8,7 8 652
oceny
8,7 10 1 8652
Wrota Baldura
powrót do forum gry Wrota Baldura

Zawsze chciałem ukończyć legendarne Baldursy o których swego czasu sporo się słyszało. Potem temat ucichł i jeśli już ktoś wspominał serię BG to głównie z naciskiem na część drugą. Ostatnio o serii znowu zrobiło się głośno za sprawą zapowiedzi trzeciej części tworzonej przez studio Larian znane z serii Divinity. Kupę lat temu zakupiłem Sagę Baldur's Gate, ale po tym jak odbiłem się raz, drugi, trzeci i odłożyłem grę na półkę. Jednak cały czas z tyłu głowy miałem tą markę, dobrze byłoby mieć ją na koncie wśród pozycji ukończonych. Słyszałem, że przepaść między częścią pierwszą a drugą jest kolosalna i lepiej zacząć od BG2. Jednak nie chciałem tego robić. Lubię robić wszystko po bożemu, po kolei. Poza tym granie w BG1 po ukończeniu "dwójki" byłoby jeszcze boleśniejsze ze świadomością o miodności BG2. W międzyczasie ukończyłem Planscape: Torment czy pierwszego Fallouta i pomyślałem, że może winą, iż nie mogę przebrnąć przez BG nie jest to, że lamię, ale charakterystyczna mechanika opierająca się w dużej mierze na losowości? Wreszcie ten czas nadszedł i ukończyłem legendarne Wrota Baldura.

Już na wstępie mogę rzecz, że pierwszy Baldur nie wytrzymał próby czasu. I nie jest dla mnie problemem jego wiekowość. Zdarza mi się sięgać po tytuły tak samo stare albo nawet starsze, takie jak Tomb Raider z 1996, Fallout z 1997 , Might & Magic VII (1999) i VIII (2000) czy Planescape: Torment (1999). I nie są to gry do których wracam z sentymentu tylko gram w nie po raz pierwszy kilkanaście albo nawet ponad dwadzieścia lat po ich premierze. Często nadgryzione zębem czasu, z niedzisiejszymi rozwiązaniami, ale mają w sobie magię charakterystyczną dla tytułów z przełomu wieków. Potrafią wessać tak bardzo, że zapomina się o otaczającym świecie. Są tytuły, które zestarzały się niczym dobre wino jak Fallout, są i takie przez które ciężko dziś przebrnąć. Baldur należy do drugiej kategorii. Nie wiekowość jest jego problemem, lecz głównie niezbyt czytelna mechanika i problemy z którymi gracz boryka się od początku do końca. Potrafię docenić pewną ideę jaka za nim stała: przeniesienie mechaniki AD&D, danie sporej swobody i wolności w przemierzaniu świata, oparcie całej przygody na niskopoziomowych postaciach, ale spodziewałem się czegoś zgoła odmiennego. Liczyłem na to z czego zasłynął BioWare z późniejszych gier: wyrazisty wątek główny, rozbudowane zadania poboczne, bogate relacje z towarzyszami, mniej zabójczy balans rozgrywki, gdzie od początku, trzymając się wątku głównego dostajemy łomot. To wszystko dostanę chyba dopiero w wychwalanym zgodnie BG2.

Zaznaczę, że nie grałem w EE, a klasyczną odsłonę. Nie instalowałem też żadnych modów znacząco zmieniających mechanikę czy zawartość jak np. BG Trilogy, chociaż kiedyś i tak zmodowanego Baldura próbowałem przejść. Nawet innych modów usprawniających działanie na nowszych systemach nie instalowałem jak np. mod na rozdzielczość, bo coś nie chciało działać jak trzeba. Baldur jest trudny w kilku pierwszych godzinach rozgrywki. Gdzie nie pójdziemy dostajemy łomot, nawet jeśli trzymamy się lokacji powiązanych z głównym wątkiem. Pierwszy wilk spotkany w lesie spuszcza nam łomot, mag przed Gospodą Pod Pomocną Dłonią spuszcza nam łomot, idąc w stronę wioski Nashkel nie raz i nie dwa zginąłem trafiony zbłąkaną strzałą jakiegoś bandyty. Rozumiem, że gramy słabiakami, początkującymi młokosami, ale jaka satysfakcja jest z tego, że ginie się nie dlatego, iż popełniło się błąd, ale dlatego bo tak potoczyły się wirtualne kości? Inną sprawą jest to, że niskolevelową ekipą gramy do końca. W Baldurze ciężko o jakąkolwiek taktykę. Po prostu klikamy na przeciwnika i modlimy się by nasza postać trafiła zanim przeciwnik trafi ją. Czasem można rzucić jakiś czar, choć te lepiej oszczędzać, bo są jednorazowe i odnawiają się jedynie przy odpoczynku. Są też i zwoje, których całkiem sporo odnajdujemy w świecie gry. Drużyna często się tłoczy nie potrafiąc odnaleźć ścieżki do przeciwnika. W ciaśniejszych lokacjach takich jak kopalnie czy inne tunele to już w ogóle idiocieją i się gubią. Wydajesz magowi polecenie by rzucił kulę ognia to ten miota się jak pajac próbując obejść przeciwników przez ścianę zamiast rzucić tą przeklętą kulę! Patrząc na liczbę wrogów w niektórych lokacjach musiałem zerkać na tytuł czy aby na pewno odpaliłem Baldur's Gate a nie Diablo. Nie dość, że przeciwników jest masa to potrafią się oni respawnować nie tylko kiedy odpoczniemy, ale i wtedy gdy odejdziemy trochę dalej. Mogą też pojawić się za naszymi plecami. Jest kilka rzeczy jakie nienawidzę w grach. To jest jedna z nich. Gra w BG to zwykły festyn save&load, gdzie od gracza zależy niewiele. Jak mam walczyć z potężniejszymi przeciwnikami skoro drużyna ma problem z wejściem przez drzwi albo gubi ścieżkę na prostej drodze? Jak mam zapobiec śmierci postaci od strzały wysłanej przez łucznika, który sekundę wcześniej pojawił się na odsłoniętej mapie?

Tutejsi magowie to totalne overpower. Ograniczenia i limity nie interesują ich, mogą robić z nami co tylko chcą. Starcia z magami to totalna porażka, gdzie jednym czarem potrafią rozłożyć naszą drużynę na łopatki. Walka z takim magiem polega na nieustannym wczytywaniu i modleniu się by za którymś razem nie skorzystał ze swych najpotężniejszych czarów, może za setnym razem uda się go pokonać. Pokonanie to jedna sprawa, ale trzeba liczyć na tak idealne przejście by pokonać przeciwnika bez utraty członka drużyny. Taki Davaeorn na przykład, podchodziłem do niego z 20 razy, może i więcej. Korzystałem z czarów, wspomagałem się miksturkami, pozakładalem najlepsze strzały z magicznymi efektami (strzelali Minsc, Imoen i Khalid), ale gość w kółko się teleportuje korzystając z zaklęcia Drzwi przez wymiary, wypuszczając też dość potężne zaklęcia jak na przykład pocisk odbijający się od ścian, który kosił moją drużynę. Aż trafiłem na taki moment gdzie nie wypuścił tego zaklęcia, tylko ciągle się teleportował. Wreszcie go pokonałem i to bez poważnego uszczerbku na zdrowiu. Po prostu kwestia szczęścia i prawdopodobieństwa, a nie zmyślnej taktyki zastosowanej przez gracza. Satysfakcja z pokonania go? Zerowa. Gdyby był jakiś kod nieśmiertelności to używałbym go często. A tak musiałem zadowolić się obniżeniem poziomu trudności na najniższy co i tak nie zmieniało faktu, że niektórzy przeciwnicy niszczyli mnie doszczętnie nim cokolwiek zdołałem zrobić. Najgorsze jest to, że w ogóle nie miałem poczucia, iż moje poczynania mają jakikolwiek wpływ. Z tych dziesiątek prób czasami takie w których szedłem na żywioł okazywały się dużo skuteczniejsze niż takie w których przygotowywałem się pijąc miksturki odporności, przygotowując zwoje z zaklęciami, starając się jakoś rozstawić drużynę, a na koniec wystarczy jeden czar "fiuuu bziuuu" i cała drużyna leży. A już najbardziej lubię kiedy magowie rzucali czary odbierające nam kontrolę nad praktycznie całą drużyną. Równie dobrze można by rzucać 10 kostkami do momentu, aż na wszystkich jednocześnie wypadnie szóstka. Fascynujące. Nawet dialogiem nie da się wykpić od walki, więc niezależnie co powiemy i tak kiedy ma dojść do bitwy wtedy do niej dojdzie.

Awansowanie i rozwój postaci nie daje tutaj jakiejś dużej satysfakcji. W większości przypadków klikamy dwa przyciski: "awans" i "akceptuj". Od święta możemy przydzielić jakiś punkcik do umiejętności, jednak gdy już to możemy zrobić to najczęściej okazuje się, że nie mogę go przydzielić do umiejętności walki bronią w której dana postać się specjalizuje, nie mogę go zostawić na później, więc inwestuję w coś z czego zapewne nie skorzystam. Najczęściej mogłem przyznać punkty Imoen w umiejętnościach złodziejskich. A tak trzeba się zadowolić tym, że awansując dostajemy bierne bonusy: co poziom zwiększa się liczba punktów zdrowia, dostajemy kolejny slot na zaklęcie dla maga, a paladyn i druid otrzymują nowe moce oraz dodatkowe użycie danej mocy czy zaklęcia. Na forach wielokrotnie czytałem, że warto przeczytać instrukcję i faktycznie. Plik pdf (niestety, chociaż mam grę w pudełku to była to jakaś popremierowa edycja light, gdzie cała papierologia została zapakowana do pdf) liczy ponad 150 stron i daje sporo przydatnych informacji zarówno o świecie by sobie nieco przyklimacić, jak i najważniejszym - mechanice walki i prawami rządzącymi starciami. Co nieco rozjaśniło to sytuację, ale i tak system ten jest niezbyt przyjazny i intuicyjny. Dalej jesteśmy skazani na to jak potoczą się rzuty wirtualnymi kośćmi. Maksymalny poziom jaki możemy tu osiągnąć to 8-10 (w zależności od klasy postaci), co jest śmiesznie małą liczbą i nawet na koniec gry nie będziemy wystarczająco potężni by czerpać większą satysfakcję z gry.

O fabule mogę napisać tylko tyle, że jest. Nie porywa, nie zapada zbytnio w pamięć. Jest mocno pretekstowa i pompatyczna, pisana na kolanie. Nie jest to historia, którą zapamięta się na długo, a raczej coś co ktoś wymyślał na poczekaniu. Ot, łazimy od miejscówki do miejscówki i z listów znalezionych przy zabitym przeciwniku dowiadujemy się co robić dalej. A miejscami to zwykły bełkot, jak chociażby sny, które ma po skończeniu każdego rozdziału bohater. O towarzyszach najwięcej możemy się dowiedzieć z ich opisów, nie ma tutaj dialogów z nimi do czego przyzwyczaiły nas kolejne produkcje BioWare. Chciałem grać taką kanoniczną drużyną miałem więc Imoen,Jaheirę, Khalida, Minsca i Dynaheir. Eksploracja do ciekawych nie należy. Nie bez kozery mówi się o pierwszym BG: symulator chodzenia po łące i lesie. Tak w istocie wygląda spora część lokacji, gdzie jest trochę przeciwników, kilka postaci, może jeden quest. Największą satysfakcję sprawiało mi czyszczenie mapek z mgły wojny tak by nie został tam piksel czarnego pola, choć nie we wszystkich lokacjach było to możliwe. Wciąż można docenić ręcznie rysowane tła, mimo, że grałem bez moda na rozdzielczość to wyglądało to ładnie jak na rok produkcji. Spora różnorodność jeśli chodzi o roślinność i jak wcześniej wspominałem, że spora część świata gry to łąki i lasy, tak każda taka mapka wygląda inaczej, nie czuć tutaj kopiuj-wklej. Sytuacja poprawia się zarówno pod względem fabularnym, jak i eksploracji kiedy wreszcie trafiamy do tytułowych Wrót Baldura. Duże miasto podzielone na 9 dzielnic jest czymś odświeżającym po dziesiątkach godzin tułania się po dziczy i może wręcz przytłaczać. Jest też całkiem sporo zadań pobocznych jak na standardy BG1. Musiałem sobie ponotować co ważniejsze informacje na kartce by co chwila nie szukać informacji w dzienniku. Swoją drogą szkoda, że dziennik nie jest lepiej wykonany, a i na mapach ważniejsze miejscówki jak gospody czy sklepy mogłyby być podpisane. Swego czasu wiele się słyszało o wybitnym polskim dubbingu Baldursów, jedyne co mogę o nim powiedzieć, że jest ok. Obsada jest przednia to fakt, lecz trudno w ogóle oceniać dubbing jako taki, bo jest on szczątkowy. Jedynie w pełni ugłosowiona jest narracja czytana przez Fronczewskiego i Kobuszewskiego między rozdziałami. Dziwił mnie natomiast rosyjski akcent niektórych kobiecych postaci jak np. Imoen czy Dynaheir.

Wreszcie wymęczyłem tego Baldura, choć bez satysfakcjii, za to cieszę się już na kolejną przygodę w Baldur's Gate 2. Ktoś mógłby napisać: "skoro gra jest taka zła to po co się z nią męczyłeś?". A właśnie po to by móc z czystym sumieniem wyrazić zdanie o tej grze, bo gdybym zrobił to po godzinie, dwóch spędzonych z nią to pojawiałyby się głosy: "nie przeszedłeś, nie masz prawa o niej pisać!". Zatem przechodząc pierwszego Baldura wywalczyłem sobie prawo by móc wyrazić o niej opinię. Poza tym głupio bym się czuł zaczynając BG2 nie ukończywszy wcześniej BG1. Nie uważam też, że BG1 jest grą złą. To tytuł, który przecierał szlaki nieznane dotąd w erpegach, jednak nie poleciłbym tej gry komuś kto chciałby zagrać w klasykę. To tak samo jak z pierwszą Mafią czy pierwszym Hitmanem, są niewątpliwie klasyką gier, ale zestarzały się koszmarnie, dzisiaj są totalnie niegrywalne i jedynie frustrują. Z kolei taki Hitman 2: Silent Assassin to już miód i orzeszki. Liczę, że z serią Baldur's Gate będzie podobnie. 6/10 to max co mogę dać pierwszej części. Zbyt dużo frustracji i nerwów mnie ta gra kosztowała i już do niej na pewno nie wrócę. Gdyby nie frustracja związana z walką i nieskończoną ilością powtórzeń konkretnych potyczek (głównie tych z udziałem magów) to dałbym oczko wyżej, bo wtedy problemem byłaby jedynie nudna i mało porywająca fabuła. Żeby przynajmniej ta frustracja była okupiona poznawaniem fajnej, ciekawej i wciągającej historii to jakoś można by to było przełknąć. Zdecydowanie lepiej mi się grało w młodszych duchowych spadkobierców Baldura: Dragon Age: Origins czy niemieckie Drakensagi. W tych grach czułem, że mam większą kontrolę nad drużyną w czasie walki, że jak ginę to ze swojej winy, a i rozwój postaci był ciekawszy. Nie omieszkam też w przyszłości ograć Pillarsów, Tyranny, nowego Tormenta. A z klasyków, które sam ograłem, nowym graczom niemającym styczności z grami z tamtego okresu, poleciłbym Planescape: Torment i pierwszego Fallouta, które chociaż też się zestarzały to nie straciły nic ze swojej pierwotnej miodności. Co do dodatku Opowieści z Wybrzeża Mieczy to sam nie wiem czy będę go przechodził. Próbowałem na początku 7. rozdziału, ale już w tej lodowej jaskini byłem zmuszony walczyć z magami, ehh... Widziałem, że jest gotowy zapis, więc może na nim spróbuję przejść dodatek. Teraz mam dylemat w jakiego klasyka zagrać w najbliższym czasie. Czy iść za ciosem i ograć BG2, które ma opinię o wiele lepszej produkcji od "jedynki"? Czy może sięgnąć po Fallouta 2 albo Arcanum? Z ciekawości odpaliłem sobie na chwilę BG2 i skok jakościowy widać już w pierwszych minutach rozgrywki, jak i w dialogach. Gra działa szybciej, pierwsza miejscówka budzi na myśl krzyżówkę Tormenta z Falloutem. Chyba więc kontynuował będę swoją przygodę w świecie Faerun.

ocenił(a) grę na 10
sebogothic

Po prostu nie ogarnąłeś Baldura. Właśnie taktyka jest dość ważna ale i rozsądne rozwijanie postaci, czy dobór członków drużyny. Twoje kłopoty wzięły się z nieznajomości gry. Ja również, grając za pierwszym razem, trzymając się tylko głównego wątku bez zbytniego zwiedzania lokacji pobocznych miałem niezłą adrenalinę choć miło to wspominam. Przeszedłem jedynkę ponad 100 razy, mnie się bardzo podoba. Zwiedzając różne lokacje postacie rozwijają się dość szybko i nie mają większych kłopotów z przeciwnikami. Jeżeli dobrze dobierzesz drużynę i nie lecisz wyłącznie po wątku głównym (który mnie bardzo wciągnął, nie wiedziałem z wyprzedzeniem o czym jest gra) to taki Daveron nie jest żadnym wyzwaniem (nie wyolbrzymiam tu niczego). Szkoda, że Ci się nie spodobało.

ocenił(a) grę na 6
Artanis

BG 2 to już inna para kaloszy, gra jest o wiele bardziej przystępniejsza i przyjemniejsza. Z innych izometryków tamtego okresu przeszedłem już pierwszego Fallouta i Planescape: Torment bawiąc się wybornie. W tym roku oprócz BG2 zamierzam ukończyć Arcanum, Fallouta 2. Do tego duchowi następcy: Pillars of Eternity (może i drugą część również, jeśli czas pozwoli), Tyranny, Torment: Tides of Numenera. A dalszej perspektywie Sagę Icewind Dale oraz dwie części Neverwinter Nights z dodatkami. "Jedynkę" już raz przeszedłem, ale to było dawno temu i nie miałem okazji ograć dodatków.

Co do pierwszego Baldura to tak jak pisałem grałem w oryginalną część. Słyszałem, że EE jest dużo łatwiejsze i przystępniejsze. Zapewne można z gry czerpać przyjemność, jeśli zna się całą grę i mechanikę na wylot, mogąc planować kolejne kroki jak najbardziej wydajne i efektywne. Być może mógłbym zabrać lepszych, skuteczniejszych towarzyszy, ale poszedłem w standard wybierając kanoniczną ekipę: Imoen, Minsc, Dynaheir, Khalid i Jaheira. Ale i tak trochę ta losowość boli. Nieraz idąc na żywioł pokonywałem silnego przeciwnika bez specjalnego uszczerbku, a nieraz przygotowując się do walki tak bardzo jak mogłem byłem koszony jednym pociskiem odbijającym się od ścian.

ocenił(a) grę na 10
sebogothic

Rozumiałbym, gdyby zastrzeżenia dotyczące walki dotyczyły samego początku gry, przed zdobyciem 2 poziomu - zwłaszcza w przypadku gry magiem. Na 1 poziomie (przez pierwsze dwie godziny gry) faktycznie w tej grze jest tak że można zginąć przypadkowo od zabłąkanej strzały albo w walce z wilkiem, który trafi, zada dużo obrażeń i tyle. Właściwie tylko gra wojownikiem, łowcą lub paladynem na 1 poziomie jest w miarę bezpieczna.

Jednak po wbiciu 2 poziomu takie zarzuty są już kompletnie niezasadne. Walka w tej grze wymaga po prostu odpowiedniej taktyki. Warto robić zawsze zwiad złodziejem ukrytym w cieniu, aby nie dać się zaskoczyć i rozpoznać wrogów. Magów można łatwo załatwić właśnie przy pomocy "ciosu w plecy" złodziejem ukrytym w cieniu. Lustrzane odbicia można skontrować magicznym pociskami. Rzucenie potężniejszego czaru można przerwać koncentrując ostrzał dystansowy na magu. Potężniejszych przeciwników stopuje się tankami (zbrojnymi z dobrym pancerzem).

Jeśli stosuje się dobrą taktykę to żadni przeciwnicy nie są straszni, a konieczność loadowania gry pojawia się bardzo rzadko.

ocenił(a) grę na 10
Richtie

Baldur's Gate zarówno 1, jak i 2 ma akurat najlepszy system walki spośród wszystkich starych rpgów - właśnie przez to, że można pokombinować z klasami postaci, uzbrojeniem, czarami i taktyką. Jest też aktywna pauza, aby się spokojnie zastanowić kto ma co zrobić. Z każdym poziomem jest ciekawiej, bo liczba opcji się zwiększa.

ocenił(a) grę na 10
sebogothic

I jeszcze info dla tych, którzy chcą sobie zagrać w BG po ponad dwóch dekadach. Jeśli szykujecie się na ten tytuł to polecam po pierwsze EE Edition z rozszerzeniem Siege of Dragonspear. Po drugie zainstalowanie chociaż dwóch modów:

- BG1 NPC Project - dodaje między innymi interakcje między bohaterami w drużynie między sobą, a takze między nimi, a główną postacią. To coś co jest obecne w BG2, ale nie ma tego w w BG1. W podstawce BG1 postacie są nieco martwe.

- Nowe Opowieści z Wybrzeża Miedzy - duży polski mod z dużą ilością bardzo dobrych questów oraz kilkoma nowymi postaciami, z których każda ma swój quest i z każdą mozna się wdać głównym bohaterem w romans (o ile spełnia kryteria rasowo-charakterowe). Co ciekawe nowe postacie są w pełni udźwiękowione.

Dzięki temu rozgrywka będzie na pewno ciekawsza i lepsza.

Richtie

Koleś bredzi i nie czuje klimatu tego arcydzieła. Prawdziwą magią Baldura jest świat przedstawiony i samo łażenie po nim, po fenomenalnie zrobionych lokacjach na otwartej przestrzeni. Aż naprawdę chciałoby się to zwiedzać w realu i se zwyczajnie pójść do siedziby Thalantyra w High Hedge obok Beregostu. Dwójka tego nie miała i dlatego przegrywa z pierwszą częścią.

ocenił(a) grę na 10
sebogothic

"W Baldurze ciężko o jakąkolwiek taktykę. Po prostu klikamy na przeciwnika i modlimy się by nasza postać trafiła zanim przeciwnik trafi ją." - A potem zdziwniony że Ci nie idzie XD

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones