Przywitaliśmy kolejny dzień trwającego w Warszawie
38. Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Recenzje filmów, które już widzieliśmy, znajdziecie
TUTAJ. A
TU zestaw tytułów, których naszym zdaniem nie można przegapić. Dziś dzielimy się z Wami wrażeniami po obejrzeniu fińskiego filmu "
Człowiek czasu". Jak pisze o nim Marcin Pietrzyk: "Rzadko zdarza się film, który ma szansę spodobać się osobom o skrajnie różnych oczekiwaniach" – to bowiem coś zarówno dla romantyków, jak i cyników.
Fragment recenzji znajdziecie poniżej.
****
Są takie filmy, które dzielą widownię – albo się je kocha, albo nienawidzi. Są też i takie, co do których niby wszyscy się zgadzają, ale każdy dostrzega w nich coś innego. I właśnie taki jest "
Człowiek czasu".
Film
Samppy Batala można uznać za prosty test na to, czy jesteśmy optymistami czy pesymistami. Pierwsi zobaczą w "
Człowieku czasu" wzruszającą opowieść o wielkiej, romantycznej miłości. Można go bowiem odczytać jako potwierdzenie, że na każdego czeka gdzieś druga połówka, choć jej odkrycie bywa trudne i wymaga czasu. "
Człowiek czasu" jest też jednak szczerą do bólu wizją piekła, jako że jesteśmy zmuszani do ciągłego powtarzania tej samej tortury, podczas gdy spełnienie marzeń jest na wyciągnięcie ręki – ale to tylko mrzonka, sen, wspomnienie zdarzeń, które się nie wydarzyły.
Nie licząc dwóch krótkich prologów, które staną się czytelne dopiero w trakcie seansu, "
Człowiek czasu" rozpoczyna się jak wiele fińskich filmów. Oto widzimy "zwykłego" mężczyznę w czasie codziennych zmagań z szarą monotonią. Bohater wiedzie samotne, puste życie przerywane spotkaniami z rodzicami (głównie matką, której temperament jest dużo bardziej ognisty od jego) i pracą bramkarza w klubie. Jest milczący, a na jego twarzy wiecznie widać egzystencjalne zmęczenie.
I wtedy pojawia się ona – kobieta, która postanawia go zagadać, kiedy wraca nocą do domu. To, co miało być z jej strony żartem, przeradza się w spotkanie, rozmowę, narodziny uczucia. Ewidentnie to prawdziwa miłość. Dodatkowo – pewne scenki zdradzają, jak to przypadkowe spotkanie się zakończy. Ale czy na pewno? Oto bowiem okazuje się, że mężczyzna posiada komputer, dzięki któremu może podróżować w czasie. Popełniony przez niego błąd prowadzi do wymazania zdarzeń z tej niezwykłej nocy, choć sam zachowuje je w pamięci. Bohater zamknie się w pętli czasu, desperacko próbując odtworzyć magię pierwszego spotkania. Ale to nie będzie łatwe.
Całą recenzję Marcina Pietrzyka filmu "Człowiek czasu" znajdziecie na karcie filmu TUTAJ.