Cudownie ciepły niczym parujące szczochy poetycki film o ludzkim karaluchu i jego chorej psychicznie konkubinie zmagających się z hańbiącym nałogiem. Wypruwające flaki sceny upojenia zmieszane z psychologią upośledzonego geniusza na długo zapadną wam w pamięci.
nie zgodze sie, oni wcale nie zmagaja sie z tym nalogiem (a juz napewno film nie o tym mowi), oni nie wyobrazaja sobie innego zycia, Henry wydaje sie nie zna innej "drogi", a juz napewno nie czuje sie haniebnie, cieszy sie tym co ma i zyje z dnia na dzien, a i co do geniusza to tez lekka przesada, on jest zwyklym pijaczyna, do ktorego usmiecha sie pewnego razu szczescie, moze kochac z wzajemnoscia, moze zamieszkac w "zlotej klatce", z piekna kobieta, miec wszystko, ale dla niego to sie nie liczy, on chce byc soba, chce byc ze swoja Wanda
Rudolf - Henry jest to alter ego pisarza na podstawie powieści którego powstały tak: "Ćma barowa", jak i "Factotum". Więc pisząc, że Henry, to zwykły pijaczyna, chyba nie zrozumiałeś filmu... Polecam zresztą "Factotum". Wtedy ogarniesz chociaż część twórczości Charlesa Bukowskiego.
Dla zainteresowanych:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Charles_Bukowski