Nie sądzę, by argumenty moje należały do tych do końca właściwych. Wiadomo, iż film oparty jest na powieści, a jest to jedynie fikcja literacka i wiele wątków jest przerysowanych oraz ciężko o to by zdarzyły się one w prawdziwym życiu, ale... Według mnie sprawy, które porusza większość wypowiedzi jakie czytam, są dosyć łatwe do uargumentowania. Po pierwsze sprawa "kąpania się w gównie": jeśli wiesz, że ściga Cię osoba, która chce się Ciebie pozbyć, a nie masz innej możliwości niż ratowanie życia poprzez zanurzenie się w odchodach... - wybaczcie, ale wolałabym już tak się ratować, niż pozwolić innej osobie na to, by mnie wykończyła i myślę, że o to też chodziło autorowi książki, jak i reżyserowi filmu. Jeśli chodzi o wypadek, gdzie spada w przepaść i tylko on pozostaje przy życiu - przypominam, że Roger był tak zwanym "kurduplem", którego otaczało dwóch osiłków (wyższych, "solidniejszej" budowy, że tak powiem). Można spokojnie powiedzieć, że był on przez nich w pewien sposób asekurowany (nie miał możliwości się ruszyć, przez co nie "miotało" nim tak przy wypadku). Sądzę również, że sprawa psa także jest dosyć oczywista. Greve mógł zostawić psa i szukać na własną rękę, a w momencie gdy pies szczekał - mógł być w miejscu gdzie go po prostu nie słyszał. Czy uciekając w popłochu zastanawiałabyś się nad tym jak zdjąć martwego psa z wideł? I czy traciłabyś na to czas? Myślę, że sprawa z ogoleniem głowy jest prosta. Nie miał wyboru, skoro to właśnie we włosach miał te nadajniki. A kto chciałby mieć to świństwo na sobie? No chyba nikt... To, że biega, czy ucieka i nic mu się nie dzieje, jest po prostu skutkiem nadmiernej adrenaliny, która powoduje, że nie odczuwa on tak wysokiego bólu jaki jest w rzeczywistości, ale skąd możemy wiedzieć, czy nie odczuwał tego później, w momencie, który nie jest ukazany w filmie? (Pomiędzy zatuszowaniem przez niego dowodów, a ponownym pojawieniem się w pracy pod koniec filmu.) Pistolet miał schowany w spodniach, więc to logiczne, że gdy Lotte biegła na niego z nożem, ten zamiast wyjąć go ze spodni i tracić czas, po prostu strzelił. Ważne, że ocalił życie... Owszem, zgodzę się z tym, iż ta wielka kałuża krwi była nieco przerysowana, ale nie ma filmu idealnego i zawsze będą jakieś "spieprzone" momenty. Według mnie, film jest naprawdę dobrze zrobiony. Przede wszystkim jest to filmowa adaptacja książki, a to z kolei jest jedynie fikcja literacka, jak wspomniałam na początku wypowiedzi i rzadko jest ona wiernym odwzorowaniem rzeczywistości.