Cóż się dziwić, skoro "ulepszono" treść komedii, wyrzucając część tekstu i to bez uzasadnienia.

Zawiodłam się i to bardzo! Te "współczesne" sceny zniszczyły całkowicie film.... Nie wiem czy go ktos zrozumiał nie czytajac książki....

Zgadzam się. W dodatku słabo było słychać niektóre dialogi. A te dodatki nowoczesności bardzo mi się nie podobały, bo w ogóle nie były śmieszne, a psuły klimat filmu. Szkoda, bo był potencjał.

Gdzieś czytałam, że w trakcie kręcenia tego filmu najlepiej się bawili aktorzy, a zabawę tę ostro zakrapiali, co wg mnie bylo widać w wielu scenach. Myślę, że naprawdę oni zabawę mieli przednią, my - widzowie dużo mniej. Sztuka Fredry była o wiele bardziej zabawna niż ten film. Zgadzam się, że jedynie Stuhr ratował trochę tę komedię, bo inaczej stawała się ona dramatem ze względu na nudę i niewyraźnie wymawiane teksty. Ciężko się miejscami to oglądało.

Najgorsze są te ciche dialogi i aktorzy mówiący zupełnie niezrozumiale, cośtam mamroczący szybko pod nosem, gorzej niż na szkolnym przedstawieniu. Kamera przeskakuje z boku na bok, sceny się zmieniają, mimo, że znam treść komedii, to często nie wiedziałam, co się dzieje na ekranie.
Podsumowując całość filmu: tyle dziwnych zabiegów wprowadzonych bez sensu!

Mój brat, gdy zaczął oglądać film i bohaterzy nagle wyjęli telefony komórkowe, był przekonany, że ogląda jakąś piracką, przerobioną wersję :) A z filmu nie zrozumiał nic. ja sama, choć książkę przczytałam, miałam spore problemy z umiejscowieniem niektórych scen. Najmniej pomagał mi w tym Szyc, z tym wiechciem na głowie budził tylko litość. W żadnym wypadku nie mógłby uchodzić za szlachcica, no chyba że za takiego, co jak Zosia chował się z kaczkami i kurami tylko. W sumie blisko mu do tego, bo wyglądął na na wiejskiego przygłupa:)