lekko, z humorem, ale nie dla każdego, raczej dla odważnych, lub oczekujących czegoś innego niż "polskie romantyczne superkomedie", coś jak teatr w kinowym tygodniu lub wyjazd na wieś między imprezami i zgiełkiem dużego miasta, trochę niszowe dlatego nie dostanie dobrych ocen od większości oglądających
Trochę "niszowe"? Proszę, przecież to klasyka przerobiona na hollywoodzką modłę. Chyba masz mylne pojęcie niszy. Ten "film" to jedna wielka pomyłka.
dokładnie. To jest właśnie nieudolna próba komercjalizacji niezłego (nie specjalnie za nim przepadam) dzieła Fredry. Zrobienie czegoś bardziej niszowego w komercyjną kupę rodem z serii "polskich komedii romantycznych" ("Śluby panieńskie" Fredry w dzisiejszych czasach to właśnei coś niszowego, mało kto do tego sięgnie żeby sobie poczytać.. bo woli iść do kina na taki właśnie bełt jak omawiany). Oglądałem w tv i mimo że postanowiłem obejrzeć całość, to co chwile (mimowolnie) przełączałem na inny kanał. Film tragiczny.
"Śluby panieńskie" Fredry w dzisiejszych czasach to właśnei coś niszowego, mało kto do tego sięgnie żeby sobie poczytać."
Boże, inteligentny człowiek, a zarazem ofiara nauczycieli polskiego :)
Sztuki się nie czyta, chyba, że jest się aktorem, reżyserem lub pisarzem. Sztukę się OGLĄDA na scenie - najlepiej - lub w ekranizacji. Czemu nie. Byle dobrej, Wajdy np., a nie tego, co nam Bajon zaserwował. Tak samo "zwykły" odbiorca ogląda filmy, a nie czyta scenariusze. Słucha symfonii, a nie czyta jej zapisu nutowego.