Piękny film o wyborze i niespełnieniu, o wykluczających się drogach życia... aż tu nagle facjata Kristen. Nic bym do niej nie miała, ale jej twarz nie wyrażała emocji, które komunikowała bohaterka.
Przykład:
Główny bohater jej się oświadcza, twarz Kristen mówi "zaraz się porzygam", a ona, że to super pomysł. I pewnie pomyślałabym, że po prostu kocha tego drugiego, gdyby nie to, że później deklaruje miłość do obu na raz... Dla mnie jej mimika miesza w odbiorze filmy.
Główny bohater jest za brzydki, zarówno dla Kristen, jak i jego późniejszej żony - dla mnie mało realne, żeby takie laski chciały garbatego typa, który się jąka. Nawet jeżeli jest zabawny to jest aseksualny.