Ktoś się ze mną zgodzi, że w filmie poza dialogami nie ma fabuły? Same zaś dialogi są tak nienaturalne, że nie pozostaje już nic poza atmosferą, która jest chyba jedyną zaletą filmu. Oglądając miałem wrażenie że patrzę na obrazek z lat trzydziestych z jazzową muzyką w tle, a nie film z wydarzeniami.