W sumie nawet nie widać po Bronsonie upływu czasu od ostatniej części. Część V to właściwie powrót do dawnego Death Wish, bo w czwórce niestety zmieniono konwencję i w ogóle tamten film to niewypał. Kersey znów wyłapuje ich po jednym, działa na własną rękę i wykańcza po swojemu. Fajna była scena jak jednemu oprychowi dosypał truciznę do naleśników, ale Freddy Łupież ginie w nieco frajerski sposób, gdy trzyma piłkę w rękach i wie, że ta wybuchnie, to on wrzeszczy, ale trzymają ją nadal, zamiast odrzucić. Fabuła raczej kuleje, właściwe jest ta sama od części pierwszej - zabijają mu rodzinę i się mści, ale da się przymknąć oko. Trochę rozczarowała mnie grupa badassów - wszyscy się ich boją, a to po prostu idioci, którzy nie umywają się do degeneratów z pierwszych części. Muzyka nieco za skromna jest i miejscami za smutna, właściwie jeden utwór da się wyróżnić. Finał jest nawet fajny - pojemnik z kwasem, owijanie folią, czy inne atrakcje. Film jest nawet brutalny, bo ostatnia część była nieco ugrzeczniona. No i mamy więcej akcji i dawnego Kersey’a, chociaż klimat filmu nieco inny jest niż w poprzednikach, ale może być. W sumie należy się 5, ale za parę dobrych scen, powrót dawnego mściciela i sporo akcji daję 6.
6/10
z tym się zgadzam, akcja jest, film bardzo przyzwoity, ta scena z piłką była trochę przewidywalna, domyśliłem się co wydarzy się gdy Bronson kupował ją w sklepie, ładne widoki w wannie z tą dziewczyną Freddy' ego, gangsterzy zabawni (sena gdy wszyscy wyjmują pistolety w kościele) , trzeba dziś zobaczyć trzecią część ...