Np. emocjonalna zależność od chowających się za plecami Boga homofobów, dla których kwestia dziurek do przyjemności jest ważniejsza, niż dobro własnego dziecka. Raczej nic odkrywczego, ale jednak przykra prawda.
Właśnie to akurat było jedną z gorszych rzeczy w tym kiepskim filmie. Oczywiście katolicy/chrześcijanie(?) to za automatu muszą być jacyś bigoci, a matka w oka mgnieniu traci miłość do syna. Bzdura jakich mało. Za to jak modnie i poprawnie do serwowanej zewsząd propagandy- równie prymitywnej, jak ten film, zresztą.