PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=816980}

1917

7,7 86 607
ocen
7,7 10 1 86607
7,1 51
ocen krytyków
1917
powrót do forum filmu 1917

Przede wszystkim razi absurdalny koncept - dwójka żołnierzy, ma przedrzeć się przez ziemię niczyją - a więc prawdopodobnie i obszary zajęte przez Niemców, aby dostarczyć rozkaz o odwołaniu natarcia. Owszem, pada wyjaśnienie - druty telegraficzne zniszczone.
OK, niech będzie, drutów jakimś cudem nie można naprawić, no ale przecież te siły nie mogą być odcięte od linii własnych wojsk? Dlaczego nie mogą? Bo bez dostaw zaopatrzenia i połączenia z innymi jednostkami (co groziłoby szybkim oskrzydleniem i zniszczeniem) - takie oddziały nie mogłyby inicjować ofensywy. Bez przesady, ówczesnej armii brytyjskiej daleko było do wyczynów armii radzieckiej czy japońskiej z czasów WW2.
Jeśli sprawa byłaby tak pilna i groźna dla naczelnego dowództwa - co za problem wysłać samolot z meldunkiem, aby go zrzucił nad pozycjami przygotowujących się do walki batalionów, których położenie było doskonale znane (częsta praktyka nie tylko w czasie pierwszej wojny, ale i następnej). A jeśli już konieczne jest wysłanie kurierów, to jeśli owe bataliony nie są odcięte od głównych sił (jak już zaznaczyłem, w takim wypadku ich ofensywa byłaby skrajną głupotą, wówczas rzeczywiście konieczne byłby wysłanie posłańców, ale żeby przede wszystkim zdjęli dowódców tych jednostek) - to posłańcy powinni przez zaplecze dostać do tych oddziałów... No, ale wtedy ominęłaby widzów dramatyczna epopeja dwójki bohaterów, możliwość pokazania horroru frontu - a więc obszaru zrytego milionami kraterów, pokrytego szczątkami ludzi, zwierząt i wyposażenia bojowego.
Notabene - niektóre sceny - mam na myśli nocne pokonywanie zniszczonego miasta - przypominały mi do złudzenia fabułę gry komputerowej, gdzie przed i za bohaterem co rusz wyskakiwali wrogowie, charakteryzujący się ograniczoną inteligencją.
No i już piertyliardowy raz doczekałem się prawdziwej zmory hollywódzkiego kina - jak leci wprost na ciebie z wielką prędkością samolot, samochód czy T-Rex - to każdy normalny człowiek schodzi mu z drogi, a nie zapieprza prosto przed siebie licząc, że jest szybki jak Ferrari, więc bez problemu ucieknie.
Tyle zauważyłem na gorąco po seansie.

ocenił(a) film na 9
Khair

No jasne, bo Ty jako uczestnik I Wojny Światowej doskonale wiesz, jakie były realia.

ocenił(a) film na 6
Agatonik

Zapewniam Cię, reżyser filmu "1917", podobnie jak scenarzyści czy aktorzy - także nie byli uczestnikami I wojny światowej - co było doskonale widać w tym dziele filmowym. Przykład pierwszy z brzegu - jak dojdzie do eksplozji w betonowym bunkrze, to żołnierze się znajdujący się w jego wnętrzu, odgrzebią się ze zwałów gruzu, otrzepią się i wyjdą z niego, żeby złapać świeżego powietrza na zewnątrz. A gdzie wielonarządowe uszkodzenia ciała od dobijającej się od ścian fali wybuchu, gdzie płuca przypominające tatar z cebulką, czy choćby masakra organu słuchu - żeby go sobie rozwalić, wystarczy wystrzał z pistoletu w pomieszczeniu zamkniętym - 150 dB sprawi, że jeśli ci nie rozerwie bębenków, to przynajmniej przez parę tygodni jedyne co będziesz słyszał, to przeciągły gwizd.
A tak w ogóle - idziemy przekazać meldunek/rozkaz - więc zamiast przezornie omijać, pchamy się do wrogiego bunkra, w którym może być masa pułapek, wrogich żołnierzy, przy braku pewności, czy istnieje drugie wyjście w kierunku, który nas interesuje.

Khair

W zasadzie zgadzam się z większością tego co napisałeś i cieszę się, że ktoś założył wątek krytyczny wobec tego filmu. Od siebie dodałbym, że Schonfeld (ten większy ze zwiadowców) to odznaczony medalem weteran. Jak na weterana to ma chłopak jakiś problem z zabijaniem co ma swoje konsekwencje w tym filmie - do Blake'a/Tomena z GoT nawet pasuje taka pewna dupowatość ale jego większy kolega powinien szybciej podejmować decyzje.
Co do ofensywy prowadzonej w odcięciu od głównych sił, to rzecz jak na owe czasy chyba nie była zupełnie nieprawdopodobna. Kwestie ambicjonalne mogły przeważyć nad względami taktycznymi. Problem ten porusza np. film "Zaginiony batalion" z 2001 r., który zaaplikowałem sobie jako odtrutkę. Tam też był problem z łącznością (a film na faktach).
P.S.: Plus za scenografię "ziemi niczyjej" ale całego filmu to nie ratuje.

ocenił(a) film na 6
HamiIkar

Dokładnie tak jak ja odtrułem się "Zaginionym batalionem" - który pięknie pokazał, do czego prowadzi atak bez koordynacji skrzydeł. Przy czym tam pokazano to jako projektowane szerokie natarcie sojusznicze, które się w zasadzie nie powiodło poza jednym batalionem amerykańskim, któremu akurat "powiodło się" aż za dobrze, w rezultacie został on otoczony oraz odcięty i praktycznie zniszczony - pomijając aspekty bohaterstwa oraz to, że akcja toczyła się jesienią 1918 roku kiedy armia niemiecka już ledwo zipała.

Wracając do "1917" - w tym filmie sugeruje się, że dowódcy brytyjskich odciętych (?) batalionów już z góry zakładają, że sami uderzą na pozycje niemieckie (nawet jeśli rzekomo są one opuszczone) - bez zwracania uwagi na zagrożenie oskrzydleniem, oraz bez kontaktu z zapleczem - jak to sugeruje komentowany film !!!
Moim zdaniem to zupełnie odmienna sytuacja niż w "Zaginionym batalionie" - gdzie atak amerykańskiego batalionu był jedynie elementem szerszego uderzenia.
Śmiem twierdzić, że brytyjscy dowódcy pragnący podległymi sobie jednostkami w sile pułku pokonać w samodzielnej akcji kajzerowskie Niemcy, we Francji roku 1917 - momentalnie zostaliby zdjęci ze stanowisk i trafiliby na salę sądową.

I jeszcze jeden aspekt mi się przypomniał - nasi szeregowcy przechodzą przez koszmarny pas ziemi niczyjej, po czym natrafiają na pozycje niemieckie - ekstra umocnione okopy, betonowe bunkry... Opuszczone przez Niemców.
Dlaczego Niemcy mieliby opuszczać tak wypasione pozycje obronne? Budowa takich umocnień pod okiem i w zasięgu artylerii aliantów kosztować przecież musiała krocie - od materiałów po utraconych ludzi. A tym czasem jak sugeruje film - ot tak je opuścili, aby zrobić zasadzkę na półtora tysiąca Brytyjczyków - podczas, gdy takie okopy, bunkry mogłyby swobodnie zatrzymać na wiele lat całe armie alianckie... Czyżby filmowym Niemcom zaszkodził gas musztardowy na obiad?

Oceniłem ten film na 7 bowiem to dobre kino przygodowe - i nic więcej.

Khair

Widzę, że oglądałeś obydwa filmy uważniej ode mnie więc nie podejmuję się polemiki. Pozwolę sobie natomiast na mały żarcik. Otóż wszelkie nielogiczności i anachronizmy w tym filmie (1917) wyjaśniłem sobie w pewnym momencie w ten sposób, że to jest po prostu wyprawa Frodo i Sama przez Śródziemie naszej ery, gdzie niemieckie bunkry odgrywały rolę krasnoludzkich kopalni. Gostek gadający o kwiatach wiśni autentycznie skojarzył mi się z hobbitem. W ogóle sposób poruszania się w nieznanym terenie wydał mi się nie z tej bajki. Goście mają arcyważną misję a zupełnie nie biorą pod uwagę potencjalnej obecności wrogich snajperów, szczęściem scenarzysta również uznał ich za zbędnych - bo w Śródziemiu ich nie było. W efekcie nasi Frodo i Sam mogli sobie chodzić wyprostowani jak na defiladzie. Już we Władcy Pierścieni było więcej skradania. Niestety w kolejnej scenie niemiecki lotnik wszystko zepsuł.

ocenił(a) film na 4
HamiIkar

Dobre :). Cos w tym jest, w scenach z bunkrze - ktory jednak betonowy nie byl jak twierdzi kolega wyzej - pomyslalam sobie, ze to robi wrazenie jakiegos filmu horroru, post apo, ze kosmici, jakas zaginiona cywilizacja, ze nikt nie wie co sie stalo mieszkancami. Taka wlasnie atmosfera tam byla. I wszystko takie suche i czyste. Mam wrazenie, ze zolnierze by te szczury chociaz butem potraktowali, bagnetem, a nie patrzyli jak zwierzatko sztuczki robi...

Khair

Niemieckie pozycje obronne zostały opuszczone, ponieważ Niemcy wycofali się na linię Hindenburga. Fakt historyczny, aczkolwiek film praktycznie tego nie wyjaśnia w należyty sposób.

HamiIkar

realia były takie, że żelbetonowych "bunkrów"="schronów bojowych" wtedy nie było

angielskie słowo "bunker"
https://www.diki.pl/slownik-angielskiego?q=bunker
jest wieloznaczne, może też oznaczać "komórka na węgiel", "starvartion bunker"="bunkier głodowy", "waste bunker" = "magazyn odpadów"

niemieckie słowo (czasownik) "bunkern"
https://www.diki.pl/slownik-niemieckiego?q=bunkern
też jest wieloznaczne "składować", "przyjmować paliwo", "gromadzić", "chować, ukrywać"

w getcie warszawskim "bunkier" oznaczał kryjówkę dla rodziny (z tajnym wejściem), mającą chronić rodzinę przed wywózką do Treblinki
bunkier Anielewicza
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bunkier_Anielewicza_w_Warszawie
zbiorowa kryjówka dla bojowców ŻOB

kilka lat temu był miniserial paradokumentalny o 3-4 Brytyjczykach szukających zardzewiałych śladów po żołnierzach w Estonii
w jednym z odcinków odnaleźli poniemiecki "bunkier" na polu estońskiego czy łotewskiego rolnika

to co oni nazywali "bunkier", to po polsku nazywa się "ziemianka" - prostokątna dziura w ziemi, ściany z desek, strop z desek, służyło to-to nie do walki, lecz do tymczasowego mieszkania dla żołnierzy...
[5/3]

ocenił(a) film na 4
Khair

To uszkodzenie sluchu ma potoczne nazwe urazu artylerzysty i niestety nie oznacza gwizdu tylko przez kilka tygodni, ale juz na stale. Po prostu zgineliby tam i juz, bec i po ptakach. nawet jakby nie zabilo do razu. Wlezc tam musieli, bo szukali przejscia, ale faktycznie dosc radosnie sobie lazili zamiast w napieciu szukac pulapek. I dalej tak samo - ida przez pobojowisko z dzialami, na pewno nie ma pulapek, laza po ruinach wioski, pewnie tez nie ma, a niezepsute mleko nie budzi podejrzen...
Mnie za PRLu uczyli na PO, ze nie wolno zadnych znalezionych przedmiotow, zabawek, slodyczy, jedzenie ruszac, ze zatrute albo mina.

Agatonik

Nie ośmieszaj się sarkazmem z przedszkola.

ocenił(a) film na 4
Agatonik

Aha jako człowiek z dostepem do materiałow do których nie mieli zwykli zolnierze mam nawet szerszy obraz co do tych realiow, wieksze zrozumienie tego tragizmu. W ich czasach pewne rzeczy byly niezrozumiale, niepojete. A tragikomiczniejsze ten film nie pokazal jednego koszmaru, ktory nam jest dzis najbardziej obcy - ataku gazem.

Agatonik

Gratuluję wygrania plebiscytu na najdurniejszy komentarz internetu. Nie był uczestnikiem I Wojny więc a) nie może być znawcą historii i militariów i b) nie może pomyśleć jako człowiek myślący, żę cieżko jest prowadzić ofensywę będąc oskrzydlonym.

ocenił(a) film na 9
Lukasz641

To nie film o militariach i taktykach prowadzenia bitew a o ludziach, ich strachu, determinacji. W związku z tym tak naprawdę może poczuć to tylko ten, kto tam był. Zanim coś napiszesz to pomyśl, żebyś to ty nie stał się zwycięzcą.

Agatonik

Komentarza użytkownika Khair, który skomentowałeś, dotyczył braku logiki w koncepcie fabularnym to jest w wysyłaniu dwójki żołnierzy z meldunkiem, skoro armia musiała mieć zaplecze.Ty napisałeś, że skąd może znać realia, jeśli go tam nie było. O jakic hstrachu ludziach i determinacji mówisz?XD

ocenił(a) film na 9
Lukasz641

O strachu, który na wojnie jest ciągle towarzyszącym uczuciem i o determinacji w wypełnieniu zadania.

ocenił(a) film na 6
Agatonik

Jak tam sobie smacznie drzemali pod drzewkiem na początku filmu to ja tam żadnego strachu u żołnierzy nie widziałem a jedynie sielankę...

Khair

Zaznaczam że nie oglądałem. Ale widzę że kolejna już osoba podkreśla na forum absurd fabularny tego filmu. Zamiast rozwiązać problem za pomocą zrzucenia rozkazu z samolotu, to dowództwo wysyła do akcji dwóch "kurierów" :) Tak to właśnie wychodzi jak scenarzysta nie oprze fabuły filmu o jakąś rzeczywistą bitwę, tylko wymyśla sam szczegóły. Tak samo było kilka lat temu w "Furii" - gdzieś tam na froncie zachodnim, jakoś tak na wiosnę 1945. I pod kątem fabularnym wyszła totalna kicha.
W "Szeregowcu Ryanie" przynajmniej akcję wydostania ostatniego z żyjących braci oparto na rzeczywistej historii amerykańskiej 82 i 101 dywizji powietrznodesantowej, które w Normandii rozrzuciło jak liście na wietrze. W takim chaosie, gdzie nie wiadomo gdzie kto jest i czy w ogóle żyje, historia oddziału rangersów próbującego zrealizować swoją misję wydaje się wiarygodna.
Wracając do "1917" to po pierwszych recenzjach myślałem że może będzie jakaś nowa jakość w filmie wojennym. Ale chyba oprócz tego kamerowego "oneshota" to nie ma tu nic ciekawego.

ocenił(a) film na 4
Czuper1000

Dokladnie. Tez nastawilam sie na nastepce Na Zachodzie bez zmian, a dostalam gre komputerowa jak w Zjawie.

ocenił(a) film na 8
alisspl

Przecież tutaj mamy kino drogi, inny film niż typowy wojenniak, opowiadający wrecz kameralna historie jednego dnia z zycia zolnierza, podczas gdy Na Zachodzie Bez Zmian to typowa powiesc antywojenna ukazujaca lata (od bycia niewinnym chlopakiem w szkole az po sam smutny koniec). Do tego NZBZ jako film zestarzal sie bardzo i ciezko sie go oglada. Tutaj za to mamy bardziej artystyczne widowisko, one-shoty, itp. Inna konwencja, inne srodki przekazu.

ocenił(a) film na 7
Khair

Na pewno słabością fabularną tego filmu jest podstawowe założenie. Dwóch kurierów ma kilkanaście godzin na dotarcie do odciętej jednostki i wstrzymanie jej ataku. I ten rdzeń założycielski ciąży temu filmowi do samego końca. Natomiast temat samolotu, który mógłby zrzucić rozkaz jest dyskusyjny, bo także można założyć, i byłoby to już bliskie wiarygodności, że tego dnia samoloty z jakiegoś powodu nie mogły latać nad tym lasem. Samoloty z okresu IWŚ miały swoje liczne ograniczenia.
Spotykani żołnierze brytyjscy oraz całe jednostki, skoro rzecz była aż tak ważna, powinni udzielać wsparcia kurierom, a dowódcy tych jednostek powinni oddelegowywać do nich kolejnych żołnierzy. Przepuszczanie beztroskie jednego kaprala z wiarą w to, że przechodząc przez linie wroga poradzi sobie ze wszystkimi napotkanymi Niemcami i innymi przeszkodami, było irracjonalne i zwiększało ryzyko niepowodzenia misji aż do statusu uznania jej za niemożliwą do wykonania. Bliżej miasta i lasu należało formować niewielkie kilkuosobowe jednostki taktyczne, zakładając, że przynajmniej jedna z nich przedrze się do oddziału w lesie i uratuje 1600 osób.
Poza tym film też mi się podobał.

ocenił(a) film na 10
per333

W Szeregowcu Ryanie sam koncept misji ratunkowej też był absurdalny,, ale nie przeszkodziło mu to stać się filmem kultowym. Tak samo może być z 1917 bo wizualnie to prawdziwy majstersztyk. Widocznie taką wizję mieli twórcy. Pokazać indywidualny wyścig z czasem. Gdyby główny bohater miał wsparcie to sceny w ruinach miasta nie miałyby już raczej takiego dramatycznego wydźwięku. Trzeba było sięgnąć po pewne uproszczenia.

ocenił(a) film na 5
FILMLINE

Ten wyścig z czasem był trochę w cudzysłowiu, bo koleś miał sporo czasu żeby pokonwersować z każdym po drodze, poleżeć na schodach, posłuchać piosenki... taki trochę romantyk na wojnie ;-) A tak na serio, zastanawiam się w jaki sposób wiedział gdzie iść, skoro nigdy wcześniej w tych miejscach nie miał prawa być (za linią frontu), szczególnie biorąc pod uwagę fakt iż nie korzystał z mapy i kompasu... Cholera wie?

ocenił(a) film na 10
Scrach

No już tak to bywa w filmach, że "magiczny zbieg okoliczności" sprawia, że bohater jest tam gdzie miał się znaleźć. Tyle, że w tym przypadku i tak się trochę spóźnił bo na pierwszą falę ataku nie zdążył dostarczyć rozkazu.

ocenił(a) film na 5
FILMLINE

Szkoda że tylko w filmach takie "zbiegi okoliczności" mają miejsce :-/

ocenił(a) film na 10
Scrach

Na wojnie to faktycznie raczej nie, ale w zwykłym życiu to często właśnie przypadek wpływa na to kim jesteśmy.

ocenił(a) film na 5
FILMLINE

Rozwiniesz?

ocenił(a) film na 10
Scrach

A no choćby idziesz sobie przez centrum miasta i nagle prostopadle mija cię ktoś na rowerze przez co nie zdążysz przejść na światłach. Jak się zmienią to po drugiej stronie spotykasz znajomego z. którym chwilę rozmawiasz i okazuje się, że zna miejsce, w którym przyjmują do pracy. Łapiesz okazję i cię przyjmują. Historyjkę zmyśliłem, ale często właśnie tak bywa. Idealnie to pokazał Kieślowski w filmie "Przypadek".

ocenił(a) film na 5
FILMLINE

Trudno się nie zgodzić, kwestia wyboru szans, które cię spotykają... Przypadku nie widziałem, za to widziałem Niebieskiego i Sekretne życie Weroniki - żaden z nich do mnie nie przemówił, ale sięgnę po Przypadek, bo a nuż mi się spodoba

ocenił(a) film na 4
FILMLINE

Aha, to powiedzmy, że odpowiada za to, ze masz albo nie masz pracy, a jak ma sie do tego KIM JESTES?

ocenił(a) film na 10
alisspl

To jest tylko przykład jednej z sytuacji. W tej pracy możesz się natknąć na kogoś lub coś co wpłynie na twoją psychikę albo postrzeganie świata. I dalej to już efekt domina. Ze wszystkim tak jest. Każdy przypadek ma na nas wpływ.

użytkownik usunięty
FILMLINE

Ja ostatnio miałam sytuację z koleżankami z pracy. Jedna drugiej nie znała, siedzą dwa piętra od siebie. Rozmawiałam z jedną na przystanku odnośnie jej miejsca zamieszkania wspominając przy okazji tą drugą, z której pierwsza nie znała. Nagle z wiaty autobusowej (czekalysmy na autobus) wyszła tą druga koleżanka. Ściągnęłam ją do nas,poznały się i nie dość, że - chwilę wcześniej co prawda - okazało sie, że mieszkają na tym samym osiedlu, to kiedy zaczęły rozmawiać wyszło że mieszkają w jednym bloku i udzielą je tak naprawdę dwa piętra. Przypadek?

Scrach

"Szkoda że tylko w filmach takie "zbiegi okoliczności" mają miejsce :-/"

Szkoda, że kompletnie nie wiesz o czym się wypowiadasz. Jest nawet książka "Czynnik zwrotny w bitwach Jak przypadek i głupota zmieniły losy świata", ale sytuacji jest pełno. Np. na los całej bitwy o Midway wpłynął... bezskuteczny, samobójczy atak amerykańskich samolotów, który mimo, że bezpośrednio niczego nie dał, to sprawił, że późniejszy przebieg całej bitwy wyglądał zupełnie inaczej, bo przez ten atak Japończycy w innym czasie poderwali swoje lotnictwo z lotniskowców.
Takich przypadków było pełno, od małych mających znaczenie lokalne po duże, a nawet serie, mające wpływ na przebieg całych operacji, czy wojen.

ocenił(a) film na 5
Witek_13

Szkoda że nie wiem...

ocenił(a) film na 4
Scrach

Cudzyslowie. Tam romantyk, po prostu gra z misjami pobocznymi gdzie glowna nie zajac, nie ucieknie, zawsze zdazymy dostarczyc rozkaz, nawet jak za 100 godzin gry, czyli dwa miesiace hehe.

ocenił(a) film na 4
per333

Ale jednoczesnie w tym filmie te samoloty lataja nam po ekranie i nad glowami bohaterow jako jakies czasoumilacze... Mnie jednak dziwilo, ze oni ta kiepsko rozpoznawali jednostki, kolory, zolnierzy. Znaczy sie co, obaj zolnierze krotkowidze i daltonisci?

ocenił(a) film na 4
per333

No wlasnie tak samo pomyslalam, czemu mu nie przydzielili zastepce za tamtego, dwoch kolejnych chlopa? Do tego ta scena byla koszmarnie dziwaczna - dookola zywego ducha, samlot sie rozbija, ten ginie, strzaly, a nagle kamera sie przesuwa i tlum wojska! WTF. Nic nie uslyszeli, podeszli bezszelestnie, chyba sie teleportowali, do tego tak glupio, ze nie bylo ich tam 2 minuty wczesniej, zeby udaremnic zabicie kolegi.

ocenił(a) film na 3
Khair

Jeszcze bardziej absurdalni byli żołnierze niemieccy, którzy nie mogli w nic trafić ...ze snajperem na czele oraz dwukrotne! popełnienie błędu przez bohaterów podczas napotkania wroga na swojej drodze.

ocenił(a) film na 4
cellfreak

Norma. Kajzer Troopers.

ocenił(a) film na 3
alisspl

:)))

ocenił(a) film na 6
Khair

Zrobię szybkie porównanie realizmu:

1.Helikopter w ogniu:
-Twobly! Nie strzelaj mi nad uchem bo już ledwo słyszę!
//przebiega wróg i seria strzałów nad głową Nelsona//
-Aaaa!!!
i ogłuchł do końca filmu...

2. 1917
Wybucha bomba w bunkrze. Jeden podnosi drugiego spod gruzu:
-wstawaj ziomek, mamy misję do wykonania.

XD

ocenił(a) film na 5
dezertx

Ad.2. Shofield wyszedł z wybuchu, w wyniku którego zwalił się na niego sufit i gruz, bez szwanku i najmniejszej rysy. Patrząc na jego twarz, wygląda lepiej niż ja rano...

ocenił(a) film na 4
dezertx

Zamiast nic nie slysze bylo nic nie widze. I sekwencja quick timowa na uciekanie z walacego sie bunkra i wciskanie odpowiedniego klawisza, zeby skoczyc przez przepasc... W sumie co tam robil ten szyb...

ocenił(a) film na 5
alisspl

Niemcy za głęboko kopali, aż znaleźli cień i płomień...

ocenił(a) film na 6
Scrach

a żydzi wykuli pierścień by wszystkie zgromadzić i w ciemnościach spętać...

ocenił(a) film na 5
dezertx

Tolkien też trafił do tego bunkra...

ocenił(a) film na 6
Scrach

i odgryzł niemcowi palec XD

Khair

Mam identyczne odczucia, scena którą tak dobrze odwzorowałeś momentalnie skojarzyła mi się z grą komputerową.

Co do warstwy technicznej dotyczącej wojskowości również pełna zgoda, choć napisy końcowe sugerują jakoby film był oparty na faktach. Dla marketingu w zasadzie każdą wojenną opowieść można by podpiąć pod tą regułę. Wystarczy, że nazwisko żołnierza się zgadza.

ocenił(a) film na 4
Dzida_86

Napisy sugeruja, ze rezyser byl na tej wojnie czy jak. A on zdaje sie tylko to WYMYSLIL od poczatku do konca, nawet bez faktow.

alisspl

Reżyser to mógł co najwyżej w starbucksie spijać sojowe latte w towarzystwie tego araba z turbanem zamiast hałera w ramach integracji europejsko-kulturowej.

ocenił(a) film na 7
Khair

Bardzo trafne uwagi. Jestem świeżo po obejrzeniu filmu i, przyznam się, spodziewałem się czegoś więcej. Film jest świetnie nakręcony, dobrze zagrany, ścieżka dźwiękowa jest wzorcowa. Ale scenariusz to momentami pięta achillesowa produkcji.
Zacząłbym od tego, że stoję na stanowisku, iż film przedstawiany jako wojenny powinien być możliwie realistyczny. Oczywiście, reżyser i scenarzysta ma pewne prawo do popuszczenia wodzów fantazji, ale jest to obwarowane pewnymi granicami. Te granice wyznaczane są konwencjami filmów sensacyjnych. Dlatego nie uznaję za kino wojenne np. "Pearl Harbour", które jest dla mnie jedynie "romansem akcji" na tle historycznych wydarzeń.
W "1917" takich głupstewek nie brakowało. Zaznaczam na wstępie, że nie jestem specjalistą od militariów, a chociaż historia to moja odwieczna pasja, to akurat historia wojskowości nie jest moim konikiem.
I tak motyw wypuszczenia dwóch żołnierzy bez jakiejkolwiek asekuracji, ekipy zastępczej etc. wydaje mi się mocno naciągany - zwłaszcza biorąc pod uwagę rangę misji. Trafnie zwrócono uwagę na celowość powołania taktycznych grup wsparcia.

Marsz przez opustoszały bunkier. Hmm… Trochę zachowanie dwóch wojaków było niefrasobliwe. Rzucanie na głos uwagami typu: "Patrz, jaki wielki szczur" (z ignorowaniem możliwości pozostania pojedynczych żołnierzy wroga), beztroskie częstowanie się pozostałymi konserwami. Swoją drogą - ciekawe, że niemieccy żołnierze, z rozmysłem i taktycznie się wycofując, pozostawili ze sobą dość spore zapasy jedzenia - gdy na wojnie jest to towar deficytowy; jeśli chcieliby zrobić zasadzkę (co też jest "sztucznie misternym" planem) wystarczyłoby pozostawienie atrap.
No i sam fakt, że jeden z tych żołnierzy po wybuchu bunkru nie tylko przeżył, co szybko doszedł do siebie - normalnie uniwersalny żołnierz, do tria z Lundgrenem i Van Damme'm.

Sposób, w jaki zginął jeden z wysłanników też wydaje mi się dziwny (ale akurat tu może się czepiam). Ok, trzeba było zaczerpnąć wody dla rannego pilota. Tylko zarazem wypadałoby mieć baczenie na jego zachowanie i na swojego współtowarzysza oraz nie spuszczać z nich oka. Wówczas możliwa byłaby niezwłoczna interwencja, po której przeprowadzeniu być może nie doszłoby do uszczuplenia stanu osobowego ekipy.

Przekraczanie mostu "po kładce". Tak, by przypadkiem niemieccy żołnierze nie przeoczyli naszego bohatera. Bo wówczas nie byłaby możliwa scena z serią wystrzałów.

Sceny ucieczek. Ok, niestety (nad czym ubolewam) nie przeszedłem przeszkolenia wojskowego, z WF byłem słaby, ogólnie to ze mnie pewnie d... byłaby, a nie żołnierz. Ale wydaje mi się (z naciskiem na "wydaje się"), że jakby np. do mnie strzelali wrodzy żołnierze, to nie uciekałbym cały czas po linii prostej narażając się na strzał w plecy, tylko szukałbym odruchowo możliwości odskoczenia w bok celem schowania się za jakiś murek czy coś podobnego, a następnie próby podjęcia obrony.

W ogóle celność niemieckich żołnierzy to osobny temat. Jeśli ktoś będzie rzucał złośliwe uwagi na temat skuteczności bojowej szturmowców z "Gwiezdnych Wojen", to niech obejrzy "1917". Na ich tle panowie w białych kombinezonach to elita.

Scena, jak bohater wpółprzytomny płynął rzeką... Reżyserowi za bardzo udzieliły się bondowskie klimaty.

Raziła mnie też końcówka. Oddziały wojska atakuję, a protagonista bohatersko wyskakuje z okopów celem jak najszybszego dostarczenia wiadomości. 250 m to nie jest mimo wszystko aż tak dużo, a martwy na pewno nie przekazałby rozkazu.

Może powyższe uwagi to wyraz mojego czepiactwa. Ostatecznie oglądało mi się to całkiem przyjemnie., emocji też nie brakowało Tylko, że - co już pisałem - film wojenny nie powinien być filmem sensacyjnym. Na tym zresztą polega trudność całego gatunku. Nolan, kręcąc "Dunkierkę" pokazał, że kino wojenne może być niemal pozbawione scen batalistycznych - i zarazem emocjonować do ostatniej minuty, bez scen wywołujących niesmak i uczucie z cyklu "o co tu chodzi". Tam nawet, jeśli jakieś sytuacje były głupie, to były zarazem realistyczne (motyw z lecącym bez paliwa samolotem akurat uważam za nieszkodliwy wybieg artystyczny).
Poza tym "1917" odrobinę mnie zawiódł. Po wyjściu z kina myśli były z cyklu: "No, fajne to nawet, ale przereklamowane i nie rozumiem tych zachwytów".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones