Rosjanie pozazdrościli Kapitana Phillipsa i zrobili własną wersję. Można się cieszyć, że w filmie mamy skromną liczbę spowolnionych obrazów, które tak lubią bracia ze Wschodu. Cieszy też flaga piracka żywcem przeniesiona z Piratów z Karaibów. No i fakt, że wszyscy tak bardzo dbają o transportowany gaz i boją się wybuchu, że w końcu załoga celowo uruchamia statek i ten płynie bez kontroli na rafy. Ot by finalna rozpierducha miała moc. Wot maładcy!