PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=341466}
6,3 51 206
ocen
6,3 10 1 51206
7,1 23
oceny krytyków
33 sceny z życia
powrót do forum filmu 33 sceny z życia

Jestem strasznie zawiedziona tym filmem. Opis na okładce obiecywał przejmujący obraz wchodzenia w dorosłość ,ale moim zdaniem fabuła nie odzwierciedliła do końca tego założenia. W ,,33 scenach z życia'' mało się dzieje ( ten fakt oczywiście nie zawsze przesądza o złej jakości obrazu) , bohaterowie są prawie cały czas smutni... Czy polskie kino naprawdę musi takie być?

ocenił(a) film na 7
Nadine94

Film miał ukazać to, co w tytule: 33 sceny z życia. A cała monotonia filmu jest tak na prawdę monotonią życia bohaterów. Wg mnie forma, jaką przedstawiła nam Szumowska rewelacyjnie pasuje do historii, o której film opowiada.

Nadine94

Nie zauważyłaś,o czym jest ten film?Oni i tak wybuchają śmiechem w najmniej spodziewanych momentach-i to jest ich samoobrona przed tym,z czego nie mogą..wyjść czy uciec-z sytuacji..Jak wielu ludzi przechodzi przez takie piekło-każda rodzina zapewne inaczej;są pewnie i takie,które przechodzą..nie zauważając głębiej..niczego..Są sceny rozładowujące smutek tematu;scena na cmentarzu-jedna i druga;nie do przecenienia..pokątne ostatnie namaszczenia..księdza,który już nie jest księdzem..Ci naprawdę cierpiący -się śmieją;nie mają ucieczki..Ci cierpiący na pokaz-właśnie odstawiają cyrk fałszywej rozpaczy-na pokaz..Bardzo inteligentne obserwacje poczyniła scenarzystka i reżyserka.Znakomita rola Julii!Szkoda,ze nie mamy aktorki na takim poziomie!

ocenił(a) film na 5
Nadine94

Świetne porównanie do tego charakteryzującego polskie kino filmiku pt. "Obrałem ziemniaka". Tematyka filmu trudna, przejmująca, strata najbliższych w bardzo krótkim czasie.
Niestety "33 sceny..." to film fatalny. nieudany i zły.

1. Obsada - a konkretnie Julia Jensch i Peter Gantzler. Czy w Polsce nie ma wystarczającej liczby dobrych aktorów, którzy mogliby zagrać te role?? Nie mam nic przeciwko zagranicznym aktorom grajacych w polskich produkcjach, ale pod warunkiem, iż ta obecność jest uzasadniona np. jakaś koprodukcja, film o tematyce historycznej itp. A tu?? Przeciez akcja filmu rozgrywa się w Polsce, aktorzy mówią po polsku i na dodatek obraz jest raczej intymny, kameralny. Widziałam Julie Jensch w "Edukatorach i "Sophie Scholl" i tam zagrała świetnie, jednak w "33 scenach" nie wypadła dobrze. Cóż, to nie jej wina, przez cały film sprawiała wrażenie zagubionej, zdezorientowanej, ale kto na jej miejscu by się tak nie czuł gdyby miał mówić w innym, zupełnie obcym języku i to jeszcze mając na uwadze taką temtykę. Wypadła zupełnie nieprzekonywująco jako główna bohaterka, sprawiała wrażenie obserwatorki, laika, który przyszedł ot, tak z ulicy i nie wie gdzie sie znalazł. co ma robić.
Co do niejakiego pana Petera Gantztera.. No cóż jeszcze gorzej niż u Julii, fizjonomią i zachowaniem przypominał mi bawarskiego nieokrzesanego drwala, który ni z gruchy ni z pietruchy miał się nagle wcielić w artyste i przyjaciela rodziny. Tematyki drzewnej będę się trzymać, bo jego grę aktorską mozna scharakteryzować jednym słowem : DREWNO. Jakis niemrawy buc bełkoczący pod nosem ciągle "Nie wiem". No ręce opadają.
Dubbing - to chyba najbardziej poroniony pomysł w tym filmie. Jensch mówiąca głosem Ostałowskiej?! Wiadomo, że to nie mogło się udać. Po cholerę takie coś w ogóle robić, podkładać zupełnie niepasujący głos do kogos innego?? Przecież to było tak SZTUCZNE dodając do tego jakość dialogów, że aż uszy więdły.

2. Dialogi - ta egzaltacja, sztuczność były po prostu nie do zniesienia. Przekleństwa w filmie owszem, powinny wystepowac,ale wtedy kiedy to jest konieczne. I trzeba tez umiec kląć, to musi brzmieć naturalnie a nie być wymuszone. Niestety 90% przekleństw zawartych w tym filmie była do dupy... Teksty momentami były tak banalne i głupie i mówione z taka egzaltacją, sztucznością no po prostu :"Obrałem ziemniaka" ze śmertelną powagą

3. Zachowanie bohaterów - albo rozkminiają przez 3 godziny jaką sukienkę mają wybrać dla nieboszczki albo bawia się w to całe groteskowe namaszczenie choć raczej nikt religijny tam nie był... wiec skoro po tym zamiast stypy zrobili sobie imprezę, na której sie naje*ali, i ciągle kopcą jak lokomotywa bez opamiętania , to na ch*j (za przeproszeniem) tyle ceregieli z pogrzebem, tym całym ceremoniałem czy matka będzie miała w trumnie czarne czy żólte gacie, dywagacje tego czy tatus umarł z błogim uśmiechem na gębie czy nie?? Chodzi o zachowanie pozorów, tego, że ma być po bożemu wszystko?? Przecież oni to mają w dupie są tacy wyzwoleni i nic ich nie rusza, chyba nie przejmują się tym "co ludzie powiedzą"??

4. Dżwięk - nie wiem czy to było celowe czy nie, ale dźwięk w tym filmie był absolutnie do dupy. Albo mamrotali pod nosem, że trzeba było podgłaśniac na maxa, a zaraz potem darli mordy, że mało człowiek zawału nie dostał... Chyba jeżeli juz się kręci film to wymagane jest przynajmniej minimum jakiegos rozeznania w kwestiach technicznych.
Tym bardziej, iz chyba film pretendował do pokazania go szerszej, miedzynarodowej publiczności?? Jak rozumiem taki cel przyświecał reżyserce, która napisy koncowe ( i początkowe) zamieniła z polskiego na angielski, co dla mnie jest kolejnym dowodem jakiejs... egzaltacji?? (sorry, że 3 raz powtarzam to słowo, ale wg mnie najlepiej pasuje do opisu tego filmu). Wydaje mi sie to dośc żałosnym zabiegiem biorąc pod uwagę fakt, iż wyszedł typowy polski (od paru lat w tym negatywnym kontekście) obraz z serii "Obrałem ziemniaka"(tym motywem zaczełam i tym kończę).

Btw, kto jeszcze nie widział "Obrałem ziemniaka" niech lepiej się nie wdaje w dyskusje, bo to klucz do zrozumienia tego co pisałam ja i Nadine.

ocenił(a) film na 5
lena_777

Dzięki lena_777 za odpowiedź. Wyraziłaś moje myśli ;)

ocenił(a) film na 7
lena_777

Adnotacja:
1. Film to produkcja polsko-niemiecka, to więc mogło być zasadniczą przyczyną pojawienia się niemieckich aktorów w filmie.
2. i 3. Ja zarówno dialogi, jak i wszelkie sceny i wydarzenia odebrałam jako próbę (i wg mnie dość udaną) ukazania beznadziei, prymitywizmu, monotonności w życiu głównej bohaterki. Wszystkie te śmieszne z pozoru sceny bardzo mi się spodobały, za to film lubię. I owszem, jest to film typu "obrałem ziemniaka", ale ja lubię te polskie kino.

ocenił(a) film na 7
lena_777

Angielski to nie żadna "egzaltacja" (?), tylko zwykła próba odniesienia do widowni niepolskiej. Takie to dziwne?

ocenił(a) film na 3
lena_777

Zgadzam się w pełni z lena_777. Film wg mnie bardzo słaby. Oczekiwałem czegoś znacznie lepszego, szczególnie, że został on obsypany nagrodami. Lubię filmy wyciszone, bez szybkiej akcji podnoszącej ciśnienie, ale "33 sceny z życia" są filmem słabym. Zamierzeniem było pokazanie normalnego życia, tytułowych scen, niekoniecznie ze sobą powiązanych. Forma filmu miała przypominać reportaż, nakręcony szybko, łapiący ulotne chwile, stąd tragiczne zdjęcia, montaż i dźwięk. Ale czy to jest plus? Moim zdaniem nie. Rozumiem, że zamierzenie było dobre, ale dużej części dialogów nie było słychać. Może to i dobrze, bo były one sztuczne, szczególnie ww. wulgaryzmy padające z ust bohaterów. Normalne życie tak nie wygląda. Widzowie doświadczeni przez życie, widzący śmierć, będący w żałobie wiedzą, że tak to nie wygląda. Rzeczywiście w momencie rozpaczy obronną reakcją jest śmiech, ale nadal uważam, że w filmie wypada to sztucznie. Stypa przechodząca w popijawę i tańce? Mało realistyczne. Największym zarzutem dla filmu jest zdubbingowanie głównej bohaterki przez p. Ostaszewską, znanej szerszej publiczności z "fenomenalnej" roli w serialu "M jak Miłość". Głos jej kompletnie nie pasował do wizerunku głównej bohaterki, jej postury. Z resztą dobrze wiemy, jaki głos ma Julia Jentsch. Skoro reżyserka tak bardzo chciała stworzyć kino pretensjonalne, na modłę zachodnich produkcji mogła go nakręcić w języku angielskim, bo po co tablice początkowe i końcowe na filmie w tym języku się pojawiają, a reszta jest po polsku? Film mówi o rzeczach uniwersalnych, więc nie przeszkadzałby inny język mówiony. Podsumowując jest to kolejny polski film, na siłę robiony na "wielkie kino", który z założenia miał być trudny w odbiorze, z głębią, a wyszło tanie, słabe i najzwyczajniej nudne. Jedynym plusem to rola Matki, zasłużona nagroda. Idealnie tu pasuje właśnie określenie "film o obieraniu ziemniaka".

ocenił(a) film na 7
Pemol

Skoro nie słyszałeś wulgaryzmów, skąd wiesz, że były w filmie?

użytkownik usunięty
lena_777

rowniez sie zgadzam. nie mam nic przeciw obieraniu ziemniakow, ale ogladac jak ktos to robi i sie tym zachwycac, to juz perwersja.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones