W sumie, popchnłąbym się do stwierdzenia, iż nasza rzeczywistość jest nawet nieco bardziej katastroficzna od przedstawionej w tym filmie. Reżyser tutaj uwypukla straż pożarną, która unicestwia książki, a my takową straż pożarną również mamy - tylko iż jest ona za pierwszym rzutem oka - niewidoczna. Ogłupianie społeczeństwa, itp.
Tylko, że my mamy o tyle dobrze, iż możemy się z tego oderwać i zagłębiać się w dostępny świat książek.
Bardzo zaciekawił mnie też motyw, myślę, iż dosyć istotny, a mianowicie jest jedna taka scena gdzie chłopak na placu zabaw obmacuje się rękami, tak jakby ktoś inny go obściskiwał, ale to on sam robi. Wtedy policjant podchodzi i gestem (chyba pałki) daje mu do zrozumienia coś w stylu - 'Chłopaku, przestań się wygłupiać'. Później jest też kobieta, która siedząc w jakimś chyba biurze, czy urzędzie stara się obścisnąć. Przytulić.
To według mnie metafora, że tak bardzo im brakuje książek, jeśli weźmiemy pod uwagę, iż w książakach zawarci są ludzie. Książka autorska - to człowiek, jego fragment, jego myśli na daną chwilę, które krystalizuje w słowa tworząc siebie. A my czytając staramy się zrozumieć jego świat. Tu nikt już nie czytał, tu nikt już nie pisał. Nikt nie mógł się zrozumieć na płaszcyźnie pisemnej. Bo to jest jedna z dróg do próby, chęci zrozumienia drugiego człowieka.
Ten film to hołd książkom, tak jak ktoś już to wcześniej napisał.