Początkowa scena ze strzelaniną w hotelu i poddaniem się Jacka jest kompletnie bez sensu. Ganz chwilę wcześniej zabił kilku policjantów, więc wiadomo, że nie można mu ufać, bo można zginąć. Tymczasem Jack pozwala mu się rozbroić. Na dodatek jego kolega, który miał Ganza na muszce, nie wiedzieć czemu nie strzela do niego i zaraz zostaje zabity. Gdyby bohaterowie zachowali się sensownie w tym momencie film powinien się skończyć. Punkt wyjścia fabuły jest więc idiotyczny.
Zresztą dalej nie jest lepiej. Akcja na dworcu to kolejna bzdura. Mieli przewagę nad Ganzem, bo ten nie wiedział, że go obserwują. Spokojnie dało się go obezwładnić z zaskoczenia, już nie mówiąc o tym, że powinni poprosić o wsparcie i obstawić dworzec. Jednak wszystko spartaczyli.
Ten film ratują tylko dialogi i chemia między Nolte a Murphym. Fabularnie nic tu się nie trzyma kupy.