biała. Mówi matka do dziewczyny głównego bohatera. Czyli afro mogą obrażać białych, a biały nie może. Ciekawa fabuła, wciąga i fajnie się ogląda. Taki prosty, a zarazem zrealizowany na luzie, przez to ma ten magnes przyciągania i wzbudza zainteresowanie.
Afro może obrażać białych, ale może biały też mógłby czarnych? Z tego filmu wynika że te ograniczenia, co wolno, a co nie we współczesnym świecie nakładają na siebie głównie biali ludzie, chcący być bardziej czarni niż czarni.
'Na siebie' nakładamy, czy 'na nas' ktoś nakłada? Ja za takimi ograniczeniami nie głosowałem. Ps: pisząc to zorientowałem się, że tresura (kto jest treserem?) działa i my sami jednak nakładamy :( Ja by napisał murzyn, nie afro, ale chyba nie jestem w większości.
Kochanka męża była biała + matka miała demencję. To naprawdę nie jest skomplikowane, nie trzeba brać wszystkiego tak na maksa do siebie. Zauważ zresztą, że później ta sama postać ubliża synowi, w ten sam sposób, za jego homoseksualną orientację.