"Amores perros" to pierwsze spotkanie Bernala z Inarritu, które było jednocześnie początkiem kariery obu panów. Historia jest wielowątkowa i rozgrywa się w Ameryce Południowej. Reżyser przedstawia życie kilku mieszkańców Mexico City, których losy splatają się podczas wypadku samochodowego. Mamy młodego chłopca, który zarabia nielegalnie na walkach psów, bezdomnego będącego płatnym zabójcą i kobietę, która po całym zdarzeniu zostaje skazana na wózek inwalidzki. Jedno wydarzenie przedstawione z różnych perspektyw pokazujące jaki wpływ mają nasze decyzje i czyny na otaczających nas ludzi. Mimo, że bohaterowie nie znają się to skutki ich postępowania odbijają się na innych postaciach. Tematyka zależności między ludźmi i oddziaływania naszych decyzji na czyjeś życie pojawia się później w kolejnych filmach reżysera, takich jak "Babel" i "21 gramów". Wracając jeszcze do debiutu Inarritu uważam, że jego największą zaletą jest gęsty klimat zakurzonego Meksyku. Uwielbiam atmosferę kina latynoamerykańskiego, a "Amores perros" jest tego pośrednią przyczyną. Oprócz tego scenariusz, którego wydźwięk długo zostaje w pamięci.
https://zprzymruzeniemokaa.blogspot.com/2017/04/5-najlepszych-filmow-z-gaelem-ga rcia.html