Chodzi zapewne o "21 gramów" oraz "Babel".
SPOILERY:
Jeśli chodzi o "Amores Perros" to jestem w stanie zrozumieć masowe uwielbienie dla tego filmu, choć go zdecydowanie nie podzielam. Inarritu ma w zwyczaju tworzyć swoje filmy w dość męczącej dla mnie konwencji montażowej. A już zupełnie denerwuje mnie splot scen w taki sposób, jak się to dzieje tutaj [scena wypadku, gdzie wszyscy bohaterowie "cudownie" się spotykają i to stanowi owy klucz fabuły].
Niestety nie zauważyłem jakiegoś powiązania tych trzech opowieści w taki sposób, aby to miało jakiś sens. Jedna jest lepsza, inna gorsza - zdarza się. Ale powiązanie ich ogranicza się w zasadzie do wspomnianego już przeze mnie splotu oraz uczestniczenia przed kamerą psów. Tematyka może i ciekawa, może i ładnie zrobiona, ale nie zauważyłem nic rewelacyjnego.
Nie podobały mi się zdjęcia - kolorystyka i niekiedy gwałtowne ruchy kamery. Kompletnie nie przypadła mi do gustu scenografia.
Do mnie też ten film nie przemówił. Tzn. nie widzę spójności między jego częściami. O ile jeszcze pierwszą i ostatnią historię można połączyć zdradą i stratą tego, co się kocha z własnej winy, mając jednak dobre zamiary, to część druga o ślicznotce w ogóle się tutaj nie klei. Ok, straciła wszystko co mogła, jej facet też, ale moim zdaniem nic z tego nie wynika.
Poza tym moim zdaniem film był "łatwy", ale starał się być przedstawionym w trochę ciężki, populistyczny sposób.
21 gram zdecydowanie lepsze!!!