czy niechcący, ale tytułowe "anarchistki", "wolne kobiety", przedstawione są jako gromada dość prymitywnych fanatyczek.
Jedna ma jakieś porąbane widzenia, rozmawia z Jezusem (który jest kobietą) i z Leninem. Inna wygłasza wyuczone na pamięć rewolucyjne frazesy, jeszcze inna myśli, że wszystko da się załatwić karabinem. Fajny był też rezultat badań u ginekologa: na 10, 5 ma syfa, a 3 są w ciąży.
W ogóle jest to - jak w pewnym momencie krzyczy jeden rewolucjonista (chyba pijany) "apokalipsa wolności". Ci ludzie chcą tylko niszczyć, palić, burzyć, mordować i w ogóle się tym nie przejmują, bo i po co. Jak powiedział ten ich durny przywódca Durruti: no i co z tego, że robotnicy cały świat zniszczą, to go sobie potem najwyżej odbudują.
To już nie jest utopia. To kretynizm!