Filmy Kieślowskiego to przy tym jak zaskakujące thrillery, a Dwunastu Gniewnych Ludzi to jak Gwiezdne Wojny przy pierwszych filmach SF… i do tego wydumane komentarze krytyków o psychologiczno - socjologicznych niuansach pokazanych w subtelny sposób …. Nudy na Pudy nie wnoszące nic do historii kina… o tym jak facet wypadł z okna pośród Fantastycznych Krajobrazów Alp ….tak góry il się udały ale to tylko raptem z 5 minut…..
Absolutnie trafne porównanie z Kieślowskim. Niestety wczoraj straciłem 2,5 godziny na ten film. Zachęcił mnie Oskar za scenariusz. Postanowiłem wytrwać do końca nie zasypiając., z trudem udało się ale nie warto. Oskar to pomyłka, tak jak cały ten film.
"Anatomia Upadku" w reżyserii Justine Triet to bardzo prosta historia oferująca nam dramat sądowy z bardzo przewrotnym scenariuszem. Rola dziecięca z świadomością godną mimiki Meryl Streep. Wybitna Sandra Huller ! W filmie spotkamy Chopina i 50 centa. Zabawa polega na tym, że od początku wiemy, że ona go zabiła, ale obserwujemy upadek tych dwóch jednostek, szczególnie psychiki kobiety i mężczyzny w kryzysie. Kino bardzo rozkosznie chłodne i wycyzelowane z głęboko wykalkulowanymi emocjami oraz siłą godną growlu. Struktura scenariusza wielokrotnie wytrąca nas z równowagi a wielowarstwowe studium psychologicznie potrafi nas zaskoczyć. Wielka scena małżeńskiej kłótni przywodzi na myśl kino tureckiego mistrza Ceylana. Małżeństwo to mozaika, a mamy się zastanowić czemu Sandra byłaby zdolna do morderstwa. Inny obraz jej codziennego życia byłby zupełnie innym portretem jej relacji z mężem w oczach sądu, w zależności od zebranych materiałów dowodów. Kluczowy element układanki jest wyjątkowo poza naszym zasięgiem a widz jest wciąż wodzony za nos wobec dwuznaczności w oczywistej odpowiedzi na pytanie. Sandra to bardzo silna ofiarą, bardzo niechcąca pokazywać swojej drugiej twarzy. W tej prostej historii jest cała masa uderzających scen, choć chwilami to kino zbyt pobłażliwe. W związku tak naprawdę nie rozumiemy nikogo poza sobą. Bardzo przewrotny portret małżeństwa pisarzy. Widzimy tylko część stanu psychicznego danej osoby, wszyscy w procesie są ułamkiem perspektywy. Oni wszyscy przecież prawie się nie rozumieją. To historia o absurdzie oskarżenia, kruchości ludzkich relacji, sami nakładamy wielkie ramy na innych i ich rozbieramy.