PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=730844}

Anihilacja

Annihilation
6,2 102 068
ocen
6,2 10 1 102068
7,1 35
ocen krytyków
Anihilacja
powrót do forum filmu Anihilacja

UWAGA SARKAZM I SPOJLER
Iskrzenie, jako strefa oddziaływań o pozaziemskiej genezie, 3 lata się rozszerzała czekając na spenetrowanie przez grupę wyposażonych w karabiny maszynowe, ale nieumiejących z nich strzelać kobiet (poza jedną), które rozbiły w niej namiot, jak na starym, dobrym, harcerskim biwaku... Rzec by się chciało "zuch dziewczyny", gdyby dwie nie postanowiły dać się pożreć niedźwiedzio-shapeshifterowi, doktor fizyki molekularnej nie rozpykała nic nie wnoszącej i jeszcze przed wejściem do strefy "iskrzenia" wszystkim oczywistej tajemnicy załamywania się fal radiomagnetycznych i jej wpływu na mutacje genetyczne, oglądając ludzko wyglądające klomby zmutowanych kwiatków, po czym samej się w takowy klomb nie zamieniając, a jedyną bohaterką dysponującą jakąkolwiek aparaturą badawczą nie była biolog, taszcząca ze sobą mikroskop zamiast zestawu probierczego do zabezpieczania próbek i dwukrotnie owym mikroskopem, radośnie obserwująca nocą podział komórek, czym rozwijała opowiadaną historię dokładnie tak samo, jak co rusz wmontowane retrospekcje dotyczące jej pożycia seksualnego sprzed roku, a psycholog i mózg całej operacji tuż po etapie biwaku z namiotem, nie zamieniła owej operacji w misję samobójczą, gdy wydało się, że wracać nie zamierza, nie ma do kogo, a w ogóle to ma raka, więc może sobie pozwolić na zaspakajanie ciekawości dowolnym kosztem... Gdyby obca forma życia, czy wyższa forma egzystencji, która zamieszkała była w dziurce pod morską latarenką, którą wchodząc w ziemską atmosferę wydrążyła sobie żywym ogniem w litej skale, nie poszła z dymem od granatu podpalającego wraz z całą strefą "iskrzenia", niczym sucha słoma podpalona lupą... Gdyby późniejsze, dramatyczne zabiegi scenarzystów, starających się zachować resztki jakichkolwiek śladów logiki nie doprowadziły do wyjaśnienia, że obcy postanowił upozorować swoje upieczenie się, kiedy tak naprawdę wygodnie leżał sobie w bezpiecznym baraku pod postacią klona czekając tylko, aż dopuszczą do niego wybrankę jego ludzkiego protoplasty - Panią biolog, żeby się z nią rozmnożyć i to chyba już na sam wzajemny widok, bo aż im oczy zaświeciły... Podsumowując: jeżeli tak miałaby wyglądać reakcja naszego gatunku na niespodziewaną aneksję nawet niewielkiej części planety przez obcą formę inteligentnej egzystencji, to niech szlak ten nasz gatunek trafi, bo obcy musieliby przyrównywać nas pod kątem intelektu, jakim dysponujemy rzeczywiście do organizmów jednokomórkowych, np. pantofelka. Odpuszczając sobie na końcu ten sarkazm, kino sci-fi nie miało wyjścia i musiało zejść na psy, skoro jego widownia potrafi ocenić omawiane dzieło na 8 z 10 gwiazdek, kiedy zasługuje ono na maksymalnie 4 i to tylko mrużąc oczy, aby nie dostrzec nimi przypadkiem np. niedomagań modeli mutantów, jak np. kroko-rekina, któremu pysk trząsł się jak galareta z powodu wykonania go z podatnego na odkształcenia kauczuku. Dlatego moja ocena to 3 gwiazdki, bo film kilkukrotnie wprawił mnie w szczere zażenowanie, zarówno od strony prowadzenia fabuły, jak i jego prezencji wizualnej. Historia opowiedziana jest w sposób łopatologicznie-mułowaty, sprawiając wrażenie skrojonej dla potrzeb intelektu półgłówka, za którego twórcy po prostu uważają przeciętnego odbiorcę swojego wytworu i do niego kierują swój przekaz punktowo, żeby nie nadwyrężać jego zdolności koncentracji, a dla pewności, że nadwyrężenie nie nastąpi, przeplatają fabułę retrospekcjami o pożyciu seksualnym Pani biolog sprzed roku, poczuciu winy, zdradzie z kolegą z pracy i całą tą melodramatyczną papką, mającą nakreślić rys psychologiczny bohaterki, który uzasadni widzom jej decyzję o dobrowolnym udaniu się na biwak pod namiotem rozbitym przy prawdopodobnym gnieździe alienów, gdzie na odwrócenie mutacji swojego męża planuje pozyskać lekarstwo - za pomocą karabinu, mikroskopu i w towarzystwie drużyny socjopatycznych i klnących koleżanek. Natalie Portman w roli tragi-rambo-don kichota, bo tak to naprawdę wygląda. Żenujące widowisko, które dzięki trzeźwości umysłu któregoś rodzynka z wytwórni, nie trafiło do kin nigdzie poza USA (a i to nie wszędzie), dzięki czemu nie mogłem nieopatrznie zakupić biletu, za który domagałbym się zwrotu pieniędzy po pół godzinie seansu. Abonament Netflix i tak posiadam do oglądania zupełnie innych produkcji, więc uniknąłem straty dodatkowych pieniędzy i za to owemu rodzynkowi z wytwórni jestem wdzięczny. Pozostałym widzom, którzy filmu nie widzieli, nie mogę go z czystym sumieniem polecić. Można go zobaczyć w celach edukacyjnych, jak NIE NALEŻY TWORZYĆ KINA SCI-FI oraz jak NIE NALEŻY TRAKTOWAĆ WIDZA, jeżeli macie Netfliksa... Bo jeżeli ktoś miałby z powodu tej produkcji wykupywać abonament, bo kierowałby się w całej rozciągłości i kategorycznie NIEZASŁUŻONĄ OCENĄ 8/10 spod recenzji FilmWeb - lepiej pójść na kręgle, do teatru, albo zjeść małą pizzę. Bardzo cienki bolek...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones