Mnie też zupełnie nie podoba się ta ekranizacja. Z atmosfery podejrzeń w obrębie zespołu, niejasnych motywacji poszczególnych kobiet nie zostało dosłownie NIC!

Też jestem rozczarowana, książki bardzo mi się podobały, a ten film niewiele ma z nimi wspólnego. Najważniejsze wątki pominięte (wieża-tunel!) i poprzekręcane, spłycone do bólu. Nie dziwię się, że ludzie się czepiają nielogiczności. No i zero możliwości kontynuacji trylogii, ze względu na zakończenie...

"Mając gotową, dobrą fabułę w postaci książki"?
Przecież ta trylogia wydaje się być nie do sfilmowania, to zapiski, raporty, dzienniki, liczne opisy przyrody. Brak charakterystyk postaci, nawet brak imion, brak wytłumaczenia strefy x - jakiegokolwiek.
Już sam film w takiej postaci jaka jest ciężko było sprzedać (dlatego dystrybucja na Netflix) a co dopiero "wierną adaptację".
Wkurzył mnie brak tunelu i zakończenie - nie jego forma wizualna lecz sam fakt zniszczenia latarni i strefy x, bo to oznacza, że gdyby powstała kontynuacja to poszła by w zupełnie innym kierunku.

uwaga Spojlery!

Problemem nie jest to, że Garland nie stworzył wiernej adaptacji, bo wiernej adaptacji nie da się zrobić, a ja przynajmniej takiej nie widziałem w kinie. Książka ma masę wątków pobocznych, bez których firm by się obył. Ale można było zostawić główne wątki, podróż do strefy, tunel, litery - które były kluczowe, i zostawić świetny twist z górą dzienników w latarni, zupełnie nie rozumiem dlaczego zamiast tego reżyser wymyslał krokodyle, rozcinanie wnętrzności, niedźwiedzia zombi, przecież to było w tym filmie tragiczne... a najgorszy był początek i koniec, początek bo od razu sugeruje że coś przybyło na ziemię z kosmosu, a koniec bo słowa " a więc to pozaziemskie"... strasznie to spłaszczyło historię. Siłą fabuły ksiązki jest właśnie to, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi, można snuć interpretacje.

i jeszcze jedno:
i jeszcze słówko

"już sam film w takiej postaci jaka jest ciężko było sprzedać (dlatego dystrybucja na Netflix) a co dopiero "wierną adaptację".

to co napisałeś obrazuje największą bolączkę kina, róbmy mniej ambitne filmy, bo się nie sprzedadzą. I dlatego mamy w kinach, to co mamy. Przy każdym rozdaniu oskarów wylewa się fala hejtu, że gnioty dostają oskary. A kto ma dostawać jeśli ambitne filmy nie powstają, bo nikt w nie nie chce inwestować?

No widzisz, oczekujesz, że ktoś będzie inwestował w ambitne filmy a Garlandowi zarzucasz, że dodał coś od siebie. Dodał też "drugie dno", nie tylko aligatora i niedźwiedzia, zinterpretował w jakiś sposób strefę X - połączył wszystko w całość pozostawiając sporo do interpretacji.

Pomijając to, czego brakowało w filmie, dodatki takie jak krokodyl (nieco mniej) i niedźwiedź (dla mnie akurat świetny pomysł z głosem, bo sama kreatura nie zrobiłaby na mnie takiego wrażenia) nieźle uzupełniały klimat strefy X. Możliwe, że Vandermeer zastanawiał się po obejrzeniu filmu, dlaczego również nie rozbudował tego w taki sposób. Te elementy stopniowo i coraz bardziej (im bliżej źródła) uzmysławiają co strefa X potrafi. Dla mnie było to akurat na plus - im dalej w głąb tym dziwniej.
Początek ok - bo z meteorytem mogło spaść cokolwiek - od grzyba, który rozrósł się i nieświadomie wszystko mutował po coś niezrozumiałego na wyższym poziomie. Dla mnie "pozaziemskie" akurat nie spłaszcza niczego, nie odbiera tajemniczości, dopóki ktoś nie odkryje co to dokładnie jest. Być może początek wyglądałby lepiej gdyby pokazano po prostu powstanie strefy x z niczego. Koniec - tak samo, mimo iż zobaczyliśmy "kopiarkę/grzyba", nie bardzo wiemy co to dokładnie jest, poznaliśmy bardziej tylko jej twory.