Film sam w sobie jest dobry. Oglądając trailer już wiedziałem, że nie będzie dokładnym odzwierciedleniem książki i seans mnie w tym utwierdził - film jest jej luźną interpretacją. Nie twierdzę, że to dobrze, lub źle. Film uważam za udany, choć ciężko uniknąć porównań z książką i tym samym lekkiego rozczarowania.
Pierwszy tom kończy się zupełnie inaczej niż film. Przede wszystkim Strefa X nie zostaje zniszczona przez Biolożkę. Jej mąż umiera na raka zanim w ogóle Biolożka wyrusza do Strefy X. Potem Biolożka zaczyna podejrzewać, że to nie jej mąż wrócił, ale jego klon. Biolożka odnajduje dziennik męża i dowiaduje się z niego, że miał zamiar udać się na wyspę znajdującą się w Strefie. Mając nadzieję go odnaleźć ona również tam wyrusza i tak się kończy książka.
W zasadzie dopiero w trzecim tomie dowiadujemy się na 100%, że to nie Biolożka wróciła ze Strefy X, ale jej klon, posiadający jej wiedzę i wspomnienia. Sama Biolożka nadal żyje w Strefie X, ale w formie drastycznie zmienionej przez oddziaływanie Strefy. Aczkolwiek zakończenie całej trylogii i tak pozostawia wiele pytań i wątpliwości.