Niezła psychodrama. Maltretowana przez męża Winna korzysta z okazji i pozwala się mężowi zsamobójczyć (on szantażował ją swym samobójem). Była maltretowana także przez syna, który zafiksował się na ojcu mającym zawsze rację, oczywiście siłową. Winna zgłasza się na posterunek, bo chce iść do więzienia za swój czyn sprzed 10 lat. Jej racja - wreszcie chce postawić kropkę na "i", zadecydować o swoim losie - spotyka się i walczy z racją współczującej jej policjantki, która nie chce Winnej aresztować, bo ją rozumie i jej współczuje. To nie wszystkie aspekty tego filmu, jest on w problematykę przemocy (w tym przemocy w rodzinie) bogaty, nawet bardzo. Jest jednak coś, co nie pozwala mi ocenić go wyżej, mianowicie kilka bardzo naciąganych sytuacji i wolt psychologicznych.
W ten film trzeba wejść oraz mieć otwartą głowę i serce (zresztą, jak do wielu innych "szarych" filmów). Nie jest wielkim dziełem, ale godnym polecenia obrazem, w którym zbrodnia i kara wcale nie są tak oczywiste, bo ludzkie pobudki i emocje czynią świat bardziej złożonym, niż się wydaje "nudziarzom, którym się nie udaje dotrwać do końca".
Dodałbym jeszcze przesłanie - czasem życie stawia nas w takiej sytuacji, że odzyskać wolność możemy tylko w więzieniu.
Lub coś takiego...
Oczywiście, masz rację. Sporo można jeszcze dodać, bo nie pisałem recenzji, tylko luźne uwagi. Rozumiem Twoją sugestię, choć nie wydaje mi się, aby chęć pójścia do więzienia, czyli - poniesienia kary - nosiła znamiona "odzyskania wolności". Sądzę, że raczej możemy mówić o ucieczce przed wyrzutami sumienia, a nawet ucieczce przed wolnością, przed tą wolnością, z którą nie potrafi sobie poradzić, bo nie zaznała jej przy boku sadysty. Ale interpretacji może być więcej.