Widziałam wczoraj ten filmik i musze powiedziec ze po Waszych opisach spodziewłam sie ze film bedzie suuper - niestety zawiodłam sie był taki sobie. Jesli chodzi o fabułe to wporzadku reżyser nawet sie postarał ale jesli chodzi o karate to bardzo rzadko można bylo zobaczyc cos rewelacyjnego. Takie jest moje zdanie.
to obejrzyj sobie super filmy z chin z latajacymi ludzmi albo super realistyczne filmy z holiłudu ... a tak wogole wyskocz z jakims gosciem ktory ma 10 DAN`a i zobaczysz jaka bedzie walka dostaniesz kopa z polobrotu i bedzie po walce :)))) to nie jest bajka holyłudzka a film biograficzny
Szkoda tylko, że ten film jest bardzo "na motywach". Odstępstw od historii życia Sosai Oyamy jest pełno.
buciorek02 rozwaliłeś mnie tym komentarzem. Jeśli chodzi o sceny walki to były świetne, 1000 razy lepsze niż z tych filmów z jetem li gdzie wszyscy latają po drzewach, bardzo ładnie oddaje styl karate kyokushin. Dodatkowo film nie jest jakąś bezsensowną napieprzanką, posiada pewne przesłanie.
takie to dzieci wyrosly ze tylko im efekty w glowie a jak cos juz jest realistyczne to jest be....szkoda gadac
powiedzialbym ci stupcaj, ale pewnie by to usuneli (hahaha) pozatym kazdy ma swoje gusta, jak widac ty masz spatrzone :)
No nie ma się co dziwić....Zaniżanie średniej bardzo dobrym filmom,ale to się nie uda,gdyż są ludzie,którzy tego nie dadzą zrobić.Nie ma to jak ocenić "Fighter in the wind" na 4,a jakieś polskie badziewia typu randka w ciemno również na 4,czy weekend na 5...Jak napisał tam ktoś faktycznie gust spatrzony.Niech Obejrzy sobie lepiej Zakręcony Piątek ponownie,który oceniła na 6 hehe
heh. komentarze nie zawsze musza byc madre :P i jeszcze bym po komentowal ale pewnie juz autorka nie bedzie tego czytac wiec po co...;]
Musze Ci powiedzieć, że ten film z założenia nie miał schlebiać masowym gustom. Jest to biografia człowieka, który dążył do określonego celu przez ból i cierpienie. W całej historii nie chodzi o walki lub ich wyolbrzymione pokazanie. Film niesie ze sobą głębsze przesłanie, które nie dociera do wszystkich odbiorców. To jest normalne, że film może Ci się nie podobać, więc skoro nie zrozumiałeś treści, nie znalazłeś "złotego środka" spróbuj jeszcze raz, oglądnij ten film - inaczej.
Pozwolisz, że się nie zgodzę. W historii właśnie chodzi o walki (mówię o filmie, nie o biografii Oyamy), a argumentami, które przemawiają za tym są sceny:
- kiedy żona Ryomy mówi do Choi Bae-dal'a, aby ten zmierzył się z nimi (czyli związek sztuk walki Kato) w walce. Mówi, że tylko przez walkę może pokazać swojemu synkowi, jaką drogę wybrać, aby ten w przyszłości mógł stać się lepszym człowiekiem,
- Choi Bae-dal decyduje się na walkę z Kato, pomimo tego, że przysiągł, że już nigdy walczyć nie będzie. Przecież mógł dotrzymać słowa, ale wzięła nad nim górę jego własna ambicja udowodnienia światu karate, że jest najlepszym,
Dlatego z filmu (powtarzam z tego co widziałem na ekranie, a nie z biografii Matsutatsu Oyamy, do której film tak nieznacznie nawiązuje)
wynoszę jedno przesłanie. Celem Choi Bae-dal'a w życiu było ciągłe sprawdzanie się i konfrontowanie z najlepszymi mistrzami sztuk walki. Sam zresztą powiedział, przed walką z Kato, że tamten jest "tylko kolejną górą, na którą musi się wspiąć".
Można powiedzieć, że niejako Choi Bae-dal był uzależniony od tego, aby zaspokoić swoje ambicje bycia najlepszym, nawet za cenę utraty miłości. Dlatego dalej, kiedy już pokonał wszystkich, których mógł pokonać szukał większych wyzwań. Podobno Oyama zabijał byki gołymi rękami i nawet chciał walczyć z tygrysem, na co (podobno) mu nie pozwolili obrońcy praw zwierząt (mogłem się gdzieś pomylić więc proszę o sprostowanie).
Podsumowując, z filmu wyniosłem jedną prawdę, że człowiek jest piękny, nawet kiedy jest biedny, ale posiada jakiś cel. Celem dla Choi Bae-dal'a było pokazanie światu, że jest najlepszym wojownikiem, a mógł zrealizować to wszystko tylko tocząc niezliczone ilości walk i pojedynków.
Dlatego w całej historii właśnie chodzi o walki.
BTW. Wydaje mi się, że strasznie spłycili samą historię, dlatego wydaje mi się mało wiarygodna. Jego wędrówka w góry i kilkuletni pobyt tam gdzie doskonalił swoją sztukę walki była pokazana jakby "w przelocie" i trudno mi zaakceptować fakt (cały czas mówię o filmie), że człowiek, który tak późno zaczął swoją edukację w sztukach walki, po 2 latach pobytu w górach pewnego dnia przychodzi i pokonuje jednego po drugim mistrzów karate, ani razu nie będąc pobitym. Po prostu to mało wiarygodne.
Jednak jeszcze raz podkreślę - odnoszę się do filmu i tylko filmu, bo o Oyamie słyszałem, że rzeczywiście tak jego życie i "kariera" wyglądały. Z filmu jednak trudno to wywnioskować.
O jakim zatem głębszym przesłaniu Ty myślałeś jeśli można się zapytać?
To nie biografia tylko film poświęcony głównemu bohaterowi jednak nie zmienia to faktu że, film bardzo mi się podobał. Nie znam się za bardzo na karate ale styl z jakim walczył z przeciwnikami wyglądał bardzo realnie muszę przyznać że fajnie blokował ciosy jednocześnie je zadając. 8/10
O filmie mogę powiedzieć tylko jedno - NAPRAWDĘ WYJĄTKOWY!!!! Po obejrzeniu tego filmu człowiek ma szacunek do takich ludzi którzy za cenę bólu i własnego zdrowia wciąż dążą do wyznaczonego celu.
FILM NAPRAWDĘ CUUUDO !!!
szkoda ze naprawde bylo inaczej niz w filmie, przecukierkowana historia na mase. ale sceny walk doskonale.