Niemcy w dość prymitywnej komedii "Mrówki w gaciach" obdarzyli penis głównego bohatera głosem. Chcieli w ten sposób ukazać z jakimi problemami boryka się człowiek, gdy nagle jego organizm zaczyna odczuwać potrzeby seksualne. Kuba Czekaj niejako podchwycił ten pomysł, skupiając się jednak na rozdrapaniu kwestii jak rany, a nie na samym komizmie sytuacyjnym. Bohater filmu, Mickey House, również zdaje się słyszeć głos, lecz nie pochodzi on z konkretnego miejsca na ciele. Pochodzi z wnętrza, seksualność jest bowiem częścią nas. Głównym problemem jest nauczenie tego głosu mówienia naszym językiem. Na początku zdaje się czymś obcym (utaj dosłownie używającym angielskiego) i drwiącym z uprzednio przyjętych przez nas obyczajów.

Mickey będzie miał nie lada problem. Jego droga ku okiełznaniu chuci jest o tyle kręta iż obiektem westchnień Jerboa Mouse'a (tak na imię ma wspomniany głos) jest matka głównego bohatera. Podróż do własnej podświadomości jaką przemierza House odzwierciedla podróż każdego kto staje się samoświadomy. Dopiero pokonawszy ją będzie wiedział czy to co potrzebuje jego ciało, i to czego potrzebuje on sam jest, albo nie jest tym samym.

Brzmi skomplikowanie, a zostało podane w formie dotąd niespotykanej w polskim kinie. Teledyskowy montaż, szalona muzyka, ciągłe igranie z tolerancją widza. Jakkolwiek niepotrzebne były niektóre obrzydliwości jakie zobaczymy w tym dziele, to jednak robi wrażenie; forma nawet jeśli nieświadomie przerasta treść, zaskakuje "autorskością" ukazanych wizji. Wiem że brzmi to trywialnie, ale czegoś takiego na naszym podwórku dotąd nie uświadczyliśmy.