Żeby ograniczyć akcję do jednego miejsca i dwóch bohaterów trzeba mieć wielki talent i
rzemiosło. Wielu wielkim reżyserom się to nie udało, ci bardziej świadomi własnych
możliwości zwyczajnie nie porywają się z motyką na słońce. Moim zdaniem Koterski nie
wyszedł z próby obronną ręką.
Nie mogę odmówić mu zmysłu obserwacji, pazura i dobrego poczucia humoru. Całość jest
jednak przerysowana, nie buduje żadnego napięcia i jakimś tam momencie zwyczajnie nudzi.
Przypomina mi się doskonały spektakl Chicago Cab (również w wersji filmowej jako Diabelska
Taksówka). Akcja ograniczona do samochodu. Ale nawet tam reżyser korzysta z dodatkowych
aktorów obsadzając ich w epizodach, żeby wprowadzić nowe wątki dramatyczne.
Baby są jakieś inne ogląda się w sumie bezboleśnie ale po seansie nic nie zostaje. Nie
chodzi mi o to, że każdy film musi mieć jakieś wielkie przesłanie, jednak musi mieć cokolwiek.
W tym wypadku reżyser ani nie gwarantuje zabawy, bo jest to umiarkowanie śmieszne, pełne
samo-powtórzeń, nie jest to też dramat, do przemyśleń nie zachęca... Pytanie brzmi - o co w
takim razie chodzi? Po co?